[Polityka historyczna] Antoni Dudek: polska polityka historyczna potrzebuje koordynacji i umiaru
Zobacz wszystkie głosy opublikowane w dyskusji nt. polskiej polityki historycznej
Od lat głoszę pogląd, że Polska prowadzi mało aktywną politykę historyczną, a jedną z jej wad pozostaje nadmierne rozproszenie działań podejmowanych przez różne instytucje państwowe i organizacje pozarządowe. Rozproszenie to wynika z faktu, że władze RP nie podjęły jak dotąd wystarczającego wysiłku na rzecz większej koordynacji działań wszystkich znaczących podmiotów funkcjonujących w obszarze polityki pamięci. Wydaje się, że do podjęcia takiej koordynacji najbardziej predestynowany jest Prezydent RP. Mam nadzieję, że Andrzej Duda, który w trakcie kampanii wielokrotnie podkreślał wagę jaką przywiązuje do zagadnienia polityki historycznej, wykaże się na tym polu większą aktywnością niż jego poprzednicy i stworzy w Kancelarii Prezydenta specjalny pion zajmujący się tą sprawą.
Polityka historyczna ma wiele funkcji, z których dwie są dla mnie najważniejsze. Pierwsza powinna być zorientowana na użytek wewnętrzny i koncentrować się na dobrze pojętej edukacji historycznej społeczeństwa. W pierwszej kolejności młodego pokolenia, ale także i dorosłych, bowiem wskutek katastrofalnych błędów popełnionych w nauczaniu szkolnym mamy wokół nas miliony Polaków nie posiadających elementarnej wiedzy na temat historii państwa, którego są obywatelami. Bez niej zaś trudno będzie uratować narodową wspólnotę, która dziś znajduje się w stanie zapaści, kąsana przez radykałów z lewa i prawa. Druga funkcja, to oczywiście promocja wiedzy o historii naszego kraju za granicą, która powinna stanowić integralny element promocji polskiej gospodarki, kultury i turystyki na całym świecie, jednak ze szczególnym uwzględnieniem Europy Zachodniej, Ameryki Północnej oraz Chin. Te kierunki wynikają z naszego położenia geopolitycznego.
Tym co budzi najostrzejsze spory, pozostaje oczywiście treść polityki historycznej. W tej sprawie jestem zdania, że potrzebny nam jest umiar i unikanie skrajnych opinii, które w polskiej debacie historycznej są niestety najlepiej słyszane. Nie można na przykład zagranicznego odbiorcy, który myli Powstanie Warszawskie z Powstaniem w Getcie Warszawskim, epatować opiniami o rzekomym obłędzie dowództwa AK, nawet jeśli uważa się – jak piszący te słowa – decyzję o rozpoczęciu powstania za błędną. Nie powinno się też młodemu Polakowi rozpoczynać opowieści o dziejach „Solidarności” od informacji, że Lech Wałęsa był w przeszłości współpracownikiem bezpieki i w związku z tym nie wiadomo właściwie jaką rolę odgrywał w trakcie strajku sierpniowego w 1980 r. oraz w kolejnych latach.
Notował: Tomasz Leszkowicz