„Polacy i Węgrzy. Bratankowie. Dzieje sąsiedztwa”. Pomocnik Historyczny POLITYKI – recenzja i ocena
„Polacy i Węgrzy. Bratankowie. Dzieje sąsiedztwa”. Pomocnik Historyczny POLITYKI – recenzja i ocena
Truizmem na łamach Histmaga będzie przypominanie o tym, że po raz kolejny otrzymujemy wartościowy „Pomocnik Historyczny”. Tak jest oczywiście i tym razem. Na postawione w leadzie pytanie odpowiada już Paul Lendvai. I zwraca uwagę na to, że ostatnie działania Victora Orbána mają się nijak do tradycji węgierskich (mowa tu oczywiście o specyficznym zwrocie w stronę Rosji). Zaznacza, że od XIX wieku stosunek Węgier do Moskwy był co najmniej pozbawiony zaufania. Historia przemocy rosyjskiej/sowieckiej wobec Węgrów naznaczona jest z jednej strony krwawym stłumieniem powstania przez wojska carskie w 1849 roku, a z drugiej – powtórką przeszło sto lat później, bo brutalną interwencją w Budapeszcie w 1956 roku.
W każdym z tych wystąpień Polacy stawali u boku Węgrów, ale również Węgrzy nie pozostawali dłużni i ofiarnie wspierali polskie dążenia niepodległościowe. Oba narody połączyły wspólne doświadczenia, wspólni bohaterowie, których pomniki symbolizują prawdziwą przyjaźń – rzecz niezwykle rzadką między narodami. Można więc zgodzić się z opinią Lendvaiego, że obecna postawa węgierskich władz nie może tej przyjaźni zniweczyć.
„Pomocnik” jest wypełniony interesującymi tekstami, do lektury których zachęcam wszystkich czytelników. Pozwolę sobie wyróżnić zaledwie kilka. Resztę polecam uwadze, bo warto.
Politolog Dominik Héjj wspomina mity założycielskie istotne z punktu widzenia Węgrów. Podobnie jak Polacy poszukiwali swoich korzeni w wyobrażeniach o przeszłości, także i nasi bratankowie wytworzyli silny mit turanizmu (wzmocniony w okresie Wiosny Ludów). Pogląd ten kazał doszukiwać się związków narodu węgierskiego z plemionami, które dotarły do Panonii ze stepów Turanu. I oczywiście ocena współczesnej nauki cokolwiek bardziej niuansuje to wyobrażenie, zwracając uwagę na bardziej legendarny charakter owych wyobrażeń, jednak nie ulega wątpliwości, że owo wywyższenie narodu podparte specyficznym konceptem nie było w Europie niczym nowym. Ukształtowało jednak szereg idei, wliczając w to międzywojenny faszyzm (vide: Strzałokrzyżowcy). Warto bowiem pamiętać, że niezależnie od radykalnych przeobrażeń owego mitu, z racji położenia na styku różnych kultur, również Węgrzy poszukiwali wyjaśnienia swojej tożsamości i odkrywania swej szczególnej roli w Europie.
Jednocześnie to właśnie romantyzm, silnie zakorzeniony w świadomości Polaków i Węgrów jest podstawą do wskazywania szeregu podobieństw między tymi narodami. Warto podkreślić: pomimo różnic, z których najbardziej wyrazistą jest język. Elżbieta Szawerdo zwraca uwagę, że o ile początek polskiego romantyzmu wyznacza publikacja „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza (1822), o tyle romantyzm węgierski zapoczątkowany został „Ucieczką Zoltana” Mihálya Vörösmartyego w 1825 roku. Wprawdzie za czołową postać epoki na Węgrzech uchodzi Sándor Petőfi – także w naszym wyobrażeniu, to jednak nie można zapominać, że wybitnych postaci literatury tamtego okresu było zdecydowanie więcej. Zwłaszcza, że działalność tego ostatniego – prócz piśmiennictwa, ma również, a może przede wszystkim – wymiar polityczny. A przecież relacje polsko-węgierskie nie ograniczały się do polityki. Słusznie autorzy przypominają tu wielką przyjaźń i wzajemne wsparcie Franciszka Liszta i Fryderyka Chopina.
Inaczej potoczyły się losy przedwojennych przywódców, których działalność silnie wpływa na świadomość obu narodów. I tak dla Polaków Józef Piłsudski stał się jednoznacznie pozytywnym bohaterem, którego w okresie komunizmu, zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, zaczęto odkrywać na nowo. Lider Węgier, admirał Miklós Horthy, ma inną prasę i wciąż budzi spory nad Balatonem. Jest to jednak postać tragiczna, przede wszystkim ze względu na uwikłanie w czasie II wojny światowej. Prof. Jerzy Kochanowski dodaje jednak, że o ile w 2018 roku w Budapeszcie ustawiono popiersie Marszałka, to jednak nie należy spodziewać się polskiego rewanżu.
Nie znaczy to jednak, że winniśmy Węgrów oceniać przez pryzmat owego uwikłania. Dość powiedzieć, że o chlubnej historii przypomina inny pomnik, słynna ławeczka w Warszawie. Uwiecznia ona sylwetki dwóch wybitnych postaci ratujących Żydów w czasie wojny – Henryka Sławika i Józsefa Antalla. Wspomniany Dominik Héjj przypomina sylwetki kardynałów Józszefa Mindszentyego i Stefana Wyszyńskiego, którzy choć w istocie bardzo różni, do dziś stanowią symbol twardej postawy wobec komunizmu. Przyznać jednak należy, że to węgierski hierarcha, bardziej zdecydowany i bezkompromisowy, zapłacił za swoja postawę wyższą cenę.
To ledwie kilka przykładów, które składają się na dość jednoznaczny i pozytywny obraz wzajemnych relacji na przestrzeni dziejów. A przecież należałoby zacząć od początków państwowości (zestawiając Mieszka I i św. Stefana), wymienić św. Jadwigę i Stefana Batorego. Obecne ochłodzenie stosunków spowodowane specyficzną postawą rządu Orbána nie może i nie jest w stanie zaprzepaścić wielowiekowym tradycjom współpracy i przyjaźni między naszymi narodami.
Kup nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI – LINK!
Zobacz też pozostałe publikacje, dostępne w ofercie Wydawnictwa Polityka.