Płock, koniec świata i oszustwa księży

opublikowano: 2015-03-30, 11:17
wolna licencja
Niektóre mechanizmy nie zmieniły się pomimo upływu setek lat. Jednym z nich jest straszenie ludzi wizją końca świata, aby w ten sposób przywłaszczyć sobie ich majątek. Jeden z taki wypadków miał miejsce w przedwojennej Polsce i z zapałem był opisywany przez prasę brukową.
reklama

Koniec świata miał nastąpić 1 sierpnia 1925 roku. W Polsce jako pierwsze miała zostać zniszczona stolica. Ogłosił to arcybiskup Jan Maria Michał Kowalski, duchowny mariawityzmu, odłamu chrześcijaństwa stojącego w opozycji do katolicyzmu. Jego apel trafił do wielu zwolenników zapisanych w mariawickiej księdze żywota, którzy razem z rodzinami i majątkiem udali się do Płocka. Wśród nich była również Maria Kazimierzowska, która później wytoczyła proces sekcie.

Jan Maria Michał Kowalski, twórca i pierwszy przywódca Kościoła mariawickiego w Polsce (domena publiczna).

Mariawityzm to rdzennie polski nurt w chrześcijaństwie, którego początek dać miały objawienia Feliksy Kozłowskiej z 1893 roku, zaś samo wyznanie uformował Jan Kowalski. Odrzucenie nauki Kościoła katolickiego zaowocowało uznaniem dogmatów za pewnego rodzaju drogowskazy tego jak powinno się żyć. Taki pogląd zwrócił uwagę Watykanu, który w 1906 roku ekskomunikował twórcę mariawityzmu, a wspólnotę uznał za heretycką.

Nie przeszkodziło to jednak w działalności mariawitów, którzy pod przewodnictwem swojego arcybiskupa Kowalskiego rozwijali klasztor w Płocku.

Jedną z członkiń wspólnoty od 1924 roku była właścicielka sklepu kolonialnego z Warszawy Maria Kozłowska. Przez rok wpłacała po 2 złote srebrne od osoby miesięcznie na rzecz płockiego zakonu. Kiedy w 1925 roku doszły ją słuchy, że ogień niebieski zniszczy stolice, zwróciła się do arcybiskupa z prośbą o pomoc, poza sklepem posiadała bowiem męża oraz syna i dwie córki. Kowalski dał jej taką oto radę: „O wiele rzeczy się troszczymy, ale mało nam potrzeba. Jak Warszawa zginie pełno będzie różnego dobra. Sprzedaj sklep, porzuć męża i przyjedź do Cegłowa (jednej z placówek mariawityzmu)”.

Jak jej poradzono tak postąpiła. Odprowadzana oskarżeniami o herezję rzucanym przez porzuconego męża, z dziećmi i tobołami udała się do klasztoru.

Tam spotkała ją niespodzianka. Początkowo miała trafić na wieś do Felicjanowa, jednak córka się zbuntowała, ostatecznie więc zakwaterowano ja razem z dziatkami w klasztorze. Tam po miłym przyjęciu zapytano ją, czy posiada jakieś pieniądze i czy może pożyczyć 700 złotych. Kozłowska zgodnie z prawdą przyznała, że dysponuje taką kwotą i może ją pożyczyć. Dzięki gładkim słówkom arcybiskupa ostatecznie zostawiła w kancelarii klasztoru 1200 złotych, czyli cały swój majątek. Zyskała tym aprobatę niejakiej siostry Walickiej, która stwierdziła, że tym bogobojnym uczynkiem zwiększyła swoje szanse na przetrwanie końca świata.

reklama
Klasztor mariawicki w Felicjanowie (fot. Mateusz Szymkiewicz, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0).

Czyn ten rozsierdził jej nastoletnie potomstwo, które rozpoczęło nagłą agitację na rzecz powrotu do domu i porzucenia niepewnej religijne sekty. Mariawitom było jednak ciągle mało i zaczęli rozpytywać Kozłowską, czy jej dzieci też posiadają jakieś pieniądze. Okazało się bowiem, że syn dawnej właścicielki sklepu posiada 1400 złotych odłożone na samochód. Młody człowiek miał ambitne plany, aby po uzyskaniu pełnoletności zakupić używany automobil i zostać taksówkarzem.

Na wieść o tym mnisi zaczęli snuć plany przejęcia tego niemałego majątku. Dzieci Kozłowskiej osiągnęły jednak swój cel i po sześciu tygodniach przekonały matkę do wyjazdu z klasztoru, po wcześniejszym odebraniu pożyczonych Kowalskiemu pieniędzy. Kozłowska postanowiła wprowadzić plan w życie.

Kowalski i jego współpracownik Feldman pozornie zgodzili się na to, jednak w rzeczywistości mieli własne plany. Pod nieobecność Kozłowskiej włamali się do jej pokoju i wynieśli jej majątek kradnąc przy okazji pieniądze syna, zaś kobietę razem z dziećmi wyrzucając z klasztoru.

Katedra i klasztor mariawicki w Płocku (domena publiczna).

Arcybiskup Kowalski znany był polskiemu wymiarowi sprawiedliwości jako odszczepieniec od wiary katolickiej, przeciw któremu prowadzone były procesy o bluźnierstwo. Swego czasu napisał bowiem tekst o Starym Testamencie, który zgodnie z polski prawem uderzał w religię katolicką. Ciążyły też na nim oskarżenia o wykorzystywanie seksualne dziewcząt przebywających na terenie klasztoru. Podczas procesu o tym aspekcie działalności arcybiskupa Kowalskiego wspominała również córka Kozłowskiej – duchowny miał ją całować w usta i „robić inne rzeczy”, o których dziewczyna wstydziła się opowiedzieć przed sądem. Najważniejsza sprawa dotyczyła jednak wyłudzenia pieniędzy od Kozłowskiej. Po trzech procesach sąd ostatecznie ogłosił, że duchowni byli winni i arcybiskup Kowalski razem z Feldmanem mieli zapłacić łącznie 1100 złotych grzywny.

W trakcie procesu wyjaśniło się na co duchownym były potrzebne pieniądze – otóż nazbyt dosłownie przejęli się oni głoszoną przez siebie wizją końca świata i zaczęli żyć ponad stan. Podczas procesu o. Tołpychowicz, jeden z członków zgromadzenia, zeznał, że dzienny koszt utrzymania klasztoru wynosił niebagatelną kwotę 5000 złotych. Żyć musieli naprawdę ponad stan, bowiem kilogram ziemniaków w Warszawie w tym czasie kosztował zawrotną kwotę 11 groszy.

Sprawa „gniazda rozpusty”, jak gazety ochrzciły sprawę płockiego klasztoru, rozgrzewała polską opinię publiczna przez kilka dni. Sprawę śledził między innymi endecki „Wieczór Warszawski”, który wyraźnie czerpał przyjemność z naświetlania sprawy sekty. Przytoczyłem ją, bo zawsze miło jest wiedzieć, że i nasi dziadkowie byli naciągani na podobne sztuczki jak dzisiaj.

POLECAMY

Jesteśmy darmowym portalem, którego utrzymanie dużo kosztuje. Jako medium niezależne pozyskujemy środki na nasze utrzymanie od reklamodawców lub Czytelników. Nie prosimy o wiele - gdyby każda czytająca nas Osoba podarowała nam 10 zł, to starczyłoby to nam na rok bardzo wytężonej działalności i nowych inicjatyw. Okazuje się jednak, że do tej pory wsparło nas zaledwie 0,0002% naszych Czytelników. Dowiedz się, jak możesz nam pomóc!

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8
reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone