Piotr Tymiński – „Przybysz” – recenzja i ocena
Ostatnia powieść Piotra Tymińskiego „Wołyń. Bez litości” spotkała się z pozytywnym odbiorem ze strony czytelników. O tej okrutnej zbrodni jakiej dokonali Ukraińcy na Polakach opowiadała ona niezwykle dosadnie. I tym razem ponownie Tymiński zdecydował się opowiedzieć o nieodległej historii. Dzięki plastycznej narracji możemy odnieść wrażenie, że pisarz tchnął życie w fotografie, które spotykamy niekiedy na aukcjach czy w antykwariatach. Za takim anonimowym portretem kryją się przecież tajemnicze i trudno dostępne dla współczesnych ludzkie doświadczenia.
Autor wybrał sobie nieznanego, choć autentycznego bohatera – Jurka. To właśnie jego życiorys uczynił kanwą dla opowieści o schyłku II wojny światowej. Nie jest to jednak wcale historia odważnego żołnierza, wybitnego działacza politycznego, albo fabularyzowana biografia osoby, która dopiero po latach w szczególny sposób zapisze się w historii. Tymiński kreśli opowieść z perspektywy przeciętnego dwunastoletniego chłopca. I jemu też swoją książkę dedykuje.
Historia widziana oczami dziecka jest jeszcze bardziej przerażająca niż wszystko co już o II wojnie światowej wiemy. Nie ma w niej dosadnych opisów i dosłownej brutalności. Jej miejsce zajmuje pełna zaciekawienia, ale jednocześnie naiwna i nieskończenie bierna obserwacja. Królują tu niemoc, strach i zwątpienie. One wszystkie w niezwykły sposób przekładają się na szybkie dojrzewanie, przez które prowadzi nas autor. Instynkt przetrwania to jedna, a tęsknota za domem i ukochaną matką druga, strona tego samego medalu. Trzymiesięczny epizod z życia dwunastolatka jest w jego oczach jak wspomnienie wielkiej odysei, która będzie mu towarzyszyć przez całe życie.
Na dobre wychodzi książce eksperyment formalny: wykorzystanie formy wspomnień jako głównej linii opowieści. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że główny bohater bardzo szybko staje się nam bliski. Razem z nim dojrzewamy i poznajemy wojenną rzeczywistość. Wszędzie czai się zło i niebezpieczeństwo. Podpici Ukraińcy w niemieckich mundurach, bezwzględni hitlerowcy, czerwonoarmiści. Są też polscy chłopi, jedni życzliwi, inni pełni obaw, nieufni. Bohater musi nieustannie podejmować decyzje. Bo od jednej decyzji zależy całe życie. Jest w tym coś z opowieści przygodowej, ale i coś z bardzo gorzkiej przypowieści o dorosłym życiu.
Wyobraźmy sobie, że słuchamy podobnych opowieści z ust naszego wuja czy dziadka. Takich, które wydobyte z mroków pamięci rysują przed zaciekawionym słuchaczem obrazy, doświadczenia, lęki i emocje w pełni zrozumiałe jedynie dla tego, kto ich doświadczył. Zaskakują szczegółami, które silnie wryły się w pamięć. Tymiński uchwycił głos odchodzącego pokolenia, które nie podejmowało decyzji politycznych, ale na życie którego wielka polityka miała przemożny wpływ. A jego najważniejszym celem było przeżyć – po to by powrócić do swojego świata.
Powieść Tymińskiego nie jest obszerna. Autor nie kreśli nam opisów zmieniającej się przyrody czy charakterystycznych budynków, co chyba jednak dodałoby historii kolorytu. To niewątpliwy mankament, pozostawiający poczucie niedosytu. Szkoda też, że autor nie pogłębia charakterystyki psychologicznej drugoplanowych bohaterów. Co prawda nie wystawia im ocen, ale też nie stara się zanadto ich zrozumieć. Zawód sprawi nam to zwłaszcza w odniesieniu do towarzysza wędrówki, przyjaciela, którego twarz musiała wielokrotnie powracać w pamięci Jurka. Podobnie zresztą jak pytania o jego dalsze losy.
Zamknijmy oczy i pozwólmy autorowi prowadzić się przez ten czas chaosu. Nie jest to podróż łatwa, ani piękna. Ale na pewno skłoni nas to szeregu głębokich, bardzo osobistych refleksji.