Piotr M. Majewski – „Zmarnowana szansa? Możliwości obrony Czechosłowacji jesienią 1938 roku” – recenzja i ocena
Piotr Majewski – wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej oraz pracownik Uniwersytetu Warszawskiego – w chłodny i metodyczny sposób rozprawił się z historią alternatywą. Samo opracowanie może wydać się znajome – w 2004 r. Majewski opublikował pracę pt. Nierozegrana kampania. Możliwości obronne Czechosłowacji jesienią 1938 r. Nie jest to jednak wznowienie starego wydania, ale raczej wyraźnie zmodernizowana, nowa wersja.
O ile poprzednia książka koncentrowała się głównie na kwestiach czysto militarnych, o tyle recenzowana pozycja stanowi kompleksową analizę wszelkich aspektów – politycznych, wojskowych, historycznych, socjalnych – niezbędnych do zaplanowania hipotetycznej kampanii jesiennej 1938 r. Stary, wojskowy rdzeń opracowania został obudowany rozważaniami na temat sytuacji geopolitycznej i wewnętrznej Czechosłowacji.
„Gdyby Czechosłowacja stawiła opór w 1938 r., losy II wojny ułożyłyby się inaczej” – mówią fani historii alternatywnej. Ale czy aby na pewno? Wraz z autorem przyjrzyjmy się całemu potencjałowi wojennemu i wojennym szansom Pragi. Na wstępie ogólnie przedstawiono niemieckie możliwości i plany operacyjne w 1938 r. oraz sytuację międzynarodową Czechosłowacji. Na tej podstawie autor rozważa rzeczywiste szanse rządu Edwarda Benesza na zbudowanie antyniemieckiej koalicji w 1938 r. Okazuje się, że podobnie jak rok później Warszawa, Praga stała na straconej pozycji. Z kolei niemieckie plany operacyjne wskazują na dobrą pracę Abwehry i niemieckiego rozpoznania – Niemcy umiejętnie rozłożyli środek ciężkości ataku oraz główne kierunki uderzeń.
Główną część pracy zajmuje opis potencjału militarnego Czechosłowacji. Autor podzielił go na rozdziały poświęcone wpierw poszczególnym rodzajom wojsk, przedstawiając ich drogę rozwoju od 1919 r. aż do 1938 r. – ich stan wyszkolenia, wyposażenia, oraz koncepcje rozwoju. Może nie jest to analiza aż do poziomu śrubki czy naboju, jednakże daje ona potrzebną rzecz – rzeczywisty obraz „nowoczesnych” i „potężnych” wojsk czechosłowackich. To lekko uaktualnione dane sprzed 12 lat, jednak póki co nie tracą nic z aktualności.
Obraz wyłaniający się z książki nie jest wcale tak optymistyczny jakby się mogło wydawać. Choć przemysł czechosłowacki z pewnością zapewniał niezbędne wyposażenie w sprzęt, zaś granice kraju wzmocniono licznymi pasami fortyfikacyjnymi, to w rzeczywistości sytuacja była daleka od idealnej. Poszczególne rodzaje wojska modernizowano stopniowo i powoli. Doktryna była w gruncie rzeczy przestarzała (najlepsze jednostki więziono w pasach fortyfikacyjnych), a stworzenie jednostek szybkich – choć samo w sobie godne pochwały – polegało bardziej na eksperymentach. Innymi słowy, nie wyglądało to zachęcająco. Jeśli dodamy do tego praktyczny brak obrony przeciwlotniczej i słabe lotnictwo, to okaże się, że w konfrontacji z uzbrojonymi po zęby Niemcami, Czechosłowacja nie miała większych szans.
Interesujące w tej analizie są porównania nie tylko do Wehrmachtu, lecz także do Wojska Polskiego i to we wszystkich aspektach – sprzętu, liczebności, rezerw czy dowodzenia. Armia czechosłowacka nie wydaje się już potężnym elementem koalicji antyhitlerowskiej, lecz raczej okazuje się zaskakująco podobna do Wojska Polskiego. To armia duża, ale znajdująca się dopiero u progu wielkiej modernizacji. W niektórych aspektach Wojsko Polskie przewyższało ją, ale w innych (motoryzacja, służby) wypadało kiepsko. Wielkim minusem obu wojsk był znaczny udział procentowy mniejszości narodowych oraz skomplikowane relacje z sąsiadami.
Najciekawszy element książki stanowi próba naszkicowania alternatywnego scenariusza wydarzeń z października 1938 r. Majewski nie oszukuje się w tym miejscu – na podstawie istniejącego stanu faktycznego kreśli przebieg hipotetycznej kampanii, która łudząco przypomina Wrzesień 1939 r. (zabraknie jedynie uderzenie radzieckiego). Dość ciekawie w tym scenariuszu przedstawiono udział Polski. Nie jest on chwalebny. Spełnia się w nim życzenie wielu miłośników alternatywnego scenariusza pt. „Z Niemcami na ZSRR a potem wolta”. Tyle, że dalsza częścć hipotezy nie wygląda tak, jakby uważa np. Piotr Zychowicz. Polska jako sojusznik Hitlera jest wśród ewidentnych przegranych: traci wschodnie terytoria, nie zyskując wiele w zamian na zachodzie.
W gruncie rzeczy wojna kończy się tak, jak rzeczywiście się skończyła. Oczywiście nieco inne są detale – zamiast wspólnego przyjmowania defilady zwycięstwa na Placu Czerwonym przez najwyższe czynniki polskie i niemieckie jest wspólna ławka w Norymberdze. Bo wielkich kół młyńskich historii nie da się zatrzymać. Tak naprawdę z historią alternatywną jest jak z planem wojennym – można przewidzieć wszystko i działać zgodnie z opracowanymi założeniami do pierwszej bitwy. A potem już można spróbować choć częściowo odzyskać kontrolę nad wydarzeniami. Jednak nigdy się to w pełni nie uda.