Piotr M. Majewski: Uratujemy i pokażemy Wasze pamiątki!

opublikowano: 2011-10-13, 10:00
wolna licencja
Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku prowadzi ogólnopolską zbiórkę pamiątek, związanych z tym wielkim konfliktem, pod hasłem „Wspomnienia więcej niż guzik warte”. O celach akcji, a także o miejscu tej instytucji w środowisku naukowym Wybrzeża rozmawiamy z zastępcą dyrektora Muzeum, prof. Piotrem M. Majewskim.
reklama
Piotr M. Majewski (ur. 1972) - historyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Opublikował m.in. Edvard Beneš i kwestia niemiecka w Czechach, Warszawa 2001; Nierozegrana kampania. Możliwości obronne Czechosłowacji jesienią 1938 roku, Warszawa 2004; „Niemcy Sudeccy” 1848-1948. Historia pewnego nacjonalizmu, Warszawa 2007; od 1 czerwca 2009 jest zastępcą dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Foto: Mateusz Nasternak

Michał Przeperski: Panie Profesorze, w wywiadzie udzielonym niedawno Gazecie Wyborczej, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, prof. Paweł Machcewicz stwierdził, że potencjalnymi eksponatami, którymi Muzeum jest najbardziej zainteresowane są przedmioty możliwie jak najbardziej osobiste, przez które będzie można opowiedzieć historię drugiej wojny światowej. Pojawia się więc pytanie: co stanie się z tymi eksponatami, na które zabraknie miejsca w ekspozycji Muzeum?

Piotr M. Majewski: To jest ważna cześć misji każdego muzeum: zabezpieczanie i konserwacja eksponatów, a także wykorzystywanie ich w różnoraki sposób, poza ekspozycją stałą, choćby na wystawach czasowych. Pewnie żadne muzeum nie pokazuje całości swoich zbiorów, ale stara się w sposób rotacyjny udostępniać je czy to poprzez wystawy czasowe, czy wypożyczanie ich do innych muzeów. Przyznam, że nie spodziewamy się, żebyśmy w wyniku zbiórki osiągnęli stan nadmiaru eksponatów. Cały czas istnieje więc możliwość, aby włączyć do ekspozycji stałej niemal wszystkie eksponaty, które zostaną nam ofiarowane.

Mimo wszystko mam przed oczami obraz wielkiego muzealnego magazynu rodem z „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”. Gdyby mógł Pan podać trzy argumenty, aby uspokoić wszystkich tych, którzy obawiają się, że ich pamiątki przepadną w przepastnym magazynie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku?

Po pierwsze, sam magazyn muzealny jest na ogół lepszym miejscem do przechowywania pamiątek niż domowa szuflada czy szafa. My jesteśmy w stanie zapewnić profesjonalną konserwację tym przedmiotom i ocenić ich wartość historyczną, a także wprowadzić je do obiegu naukowego, a przynajmniej w odpowiedni sposób je zaprezentować.

Po drugie, nie wykluczamy, że nawet te pamiątki z wojny, które występują masowo, będą mogły być pokazane w naszym muzeum w sposób liczny. Przykładem mogą być np. Kennkarty: nie musimy ograniczać się do jednej jedynej, możemy pokazać ich kilkanaście czy kilkadziesiąt.

Trzecim argumentem jest to, żeby nie ryzykować przechowywania w domu przedmiotów, które wydają się nam cenne i z którymi mamy związek emocjonalny. Często zdarza się bowiem, że gdzieś się one gubią, zwłaszcza, gdy przechodzą w ręce młodszych pokoleń. Nierzadko też bywa, że są sprzedawane za bezcen na aukcjach internetowych. W takim kontekście wyraźnie widać, że muzeum jest najlepszym miejscem, żeby takie przedmioty uratować i zaprezentować.

Sama koncepcja Muzeum powoduje, że nie ograniczacie Państwo swoich poszukiwań tylko do terenów Polski. W jaki sposób próbujecie się więc promować za granicą, żeby stamtąd przyciągnąć eksponaty?

Sama zbiórka jest jednak terytorialnie ograniczona do obszaru Polski, zgodnie z jej regulaminem nie prowadzimy działań poza granicami naszego kraju. Jeżeli oczywiście zgłosi się do nas ktoś zza granicy z chęcią przyjmiemy ofiarowane przedmioty, natomiast nie podejmujemy żadnych działań marketingowych, które taką zbiórkę za granicą by promowały: zwyczajnie nie stać nas na to, aby nagłośnić akcję w zagranicznych mediach.

Natomiast za pomocą naszych różnorakich kontaktów w środowiskach kolekcjonerskich, poprzez regularne sprawdzanie tego, co jest oferowane na różnych aukcjach specjalistycznych, oraz poprzez kontakty z muzeami zza granicy, staramy się zdobyć te rzeczy, których szczególnie poszukujemy. Za granicą staramy się jednak raczej działać punktowo niż szeroką ławą.

Wspomniał Pan o kolekcjonerach. Wśród naszych czytelników nie brakuje eksploratorów, zwanych też czasem „poszukiwaczami skarbów”. Czy planujecie Państwo podjąć współpracę z nimi?

reklama

Jesteśmy oczywiście otwarci na taką współpracę. Jeżeli w ramach zbiórki takie osoby chcą nam coś przekazać, to są tak samo mile widzianymi darczyńcami jak wszyscy pozostali. Natomiast jeszcze przed zbiórką mieliśmy kontakty z eksploratorami właśnie poprzez środowiska kolekcjonerskie. Parę przedmiotów pochodzących z wykopalisk faktycznie do nas trafiło; na ogół kupowaliśmy je, choć kilka dostaliśmy też w prezencie. Były to głównie różnego rodzaju pamiątki z pobojowisk.

Sami zresztą też prowadziliśmy swoiste prace eksploracyjne przed wzniesieniem naszej wystawy na Westerplatte tam też były potrzebne prace archeologiczne. Prowadziliśmy takie poszukiwania, z zachowaniem całego reżimu, ze współudziałem patrolu saperskiego i konserwatora zabytków. Natomiast w obecnej chwili trwają prace archeologiczne na naszej działce, gdzie już w bardzo systematyczny i fachowy sposób teren eksplorują archeolodzy.

Zmieniając temat: Gdańsk to miasto-symbol na skalę ogólnoświatową i ogólnopolską. Tymczasem pojawiają się co jakiś czas głosy, że Muzeum II Wojny Światowej jest instytucją stojącą nieco na uboczu naukowego życia w Trójmieście. Czy Pańskim zdaniem jest to słuszny zarzut?

Przeciwnie, sądzę, że jesteśmy młodym, ale pełnoprawnym elementem życia naukowego w Trójmieście. Obaj z prof. Machcewiczem pracujemy na co dzień w Warszawie i dojeżdżamy do Gdańska, natomiast na miejscy pracami naszego biura kieruje zastępca dyrektora, dr Janusz Marszalec, przedstawiciel środowiska gdańskiego. Pracują tu także dr Tomasz Chinciński, dr Tomasz Rabant i grupa mniej więcej dwudziestu kilku innych osób. Są wśród nich absolwenci i doktoranci Uniwersytetu Gdańskiego. Słowem: nie mam wrażenia, że Muzeum jest „desantem” z zewnątrz i działa w jakiejś próżni.

Poza tym, członkami Radu Muzeum są osoby związane z Gdańskiem. Tutaj mamy wyraźny związek ze środowiskiem naukowym Gdańska poprzez osobę prof. Bogdana Chrzanowskiego; podobnie, bliski roboczy kontakt utrzymujemy również z prof. Andrzejem Gąsiorowskim. Współpracujemy regularnie z Muzeum Stutthof, z Centralnym Muzeum Morskim czy z Europejskim Centrum Solidarności.

Jednym słowem taka opinia jest niesprawiedliwa.

Tak uważam. W ogóle, jeśli chodzi o działalność merytoryczną muzeum, to od samego początku, poczynając od dokumentu, który jest podstawą programową muzeum, a kończąc na szeregu drobnych inicjatyw, silnie angażujemy się w działalność na poziomie lokalnym. Dowodem na to są choćby różnego rodzaju wystawy, jak np. ta autorstwa Stefana Figlarowicza, ukazująca sprowadzenie do Gdańska prochów majora Sucharskiego w 1971 r.; idąc dalej, warto także wspomnieć naszą wystawę plenerową na Westerplatte „Kurort -Bastion - Symbol”, czy też publikacje, które wydajemy. Wśród naszych dokonań wydawniczych znaleźć można np. pracę autorstwa p. Barbary Szczepuły o losach Gdańszczan w XX w. Jak widać, trudno jest nam mieć poczucie alienacji.

Wracając na koniec do zbiórki prowadzonej przez Muzeum. Gdyby mógł Pan wskazać jeden wymarzony eksponat, który chciałby Pan pozyskać dla Muzeum – co by to było?

Trudne pytanie... Myślę, że byłoby fantastycznie gdyby np. udało się odnaleźć bańkę na mleko, w której ukryta została nieodnaleziona dotąd część archiwum warszawskiego getta, gromadzonego przez Emanuela Ringelbluma. To byłby niewątpliwie eksponat o światowym znaczeniu. Niestety, możemy liczyć tylko na łut szczęścia, bo nie prowadzimy żadnych badań w celu jego odnalezienia.

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Przeperski
(ur. 1986), doktor historii, pracownik Instytutu Historii Nauki PAN. Od stycznia 2012 do czerwca 2014 redaktor naczelny Histmaga. Specjalizuje się w dziejach Europy Środkowej w XX wieku, historii dziennikarstwa i badaniach nad transformacją ustrojową. Autor m.in. książek „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą” (2014) i „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku” (2016). Laureat nagrody „Nowych Książek” dla najlepszej książki roku (2017), drugiej nagrody w VII edycji Konkursu im. Inki Brodzkiej-Wald na najlepsze prace doktorskie z dziedziny humanistyki (2019). Silas Palmer Research Fellow w Stanford University (2015), laureat Stypendium im. Krystyny Kersten (2015), stypendysta Funduszu Wyszehradzkiego w Open Society Archives w Budapeszcie (2019). Kontakt: [email protected]

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone