Piotr Czarnecki – „Reder '44” – recenzja i ocena
Piotr Czarnecki – „Reder '44” – recenzja i ocena
„Reder '44” od pierwszych stron zaskakuje czytelnika i praktycznie ten wysoki poziom nieprzewidywalności utrzymuje przez większość rozdziałów. Akcja zaczyna się latem 1944 roku. Na pokładzie brytyjskiego Lancastera znajduje się grupa polskich komandosów, których wytypowano do zrealizowania straceńczej misji. Poznajemy porucznika Pawła Redera, który przed wybuchem wojny, przygotowywał się do igrzysk olimpijskich w jeździectwie sportowym. Niestety wojenna zawierucha pokrzyżowała te plany i zamiast reprezentować Polskę na olimpiadzie, trafił nad Königssee jako dowódca 10. Commando – złożonego z ośmiu doświadczonych ochotników, idealnie wyszkolonych do walki w górzystym terenie.
O planach, które miały zmienić bieg wojny i pomóc Polsce odzyskać wolność nie został powiadomiony nawet rząd polski oraz alianci. Porucznik Paweł Reder uważa, że lepiej będzie, jeśli również jego oddział nie pozna wszystkich szczegółów akcji i dzięki temu zadanie zostanie potraktowane jako jedno z wielu – w końcu mniej stresu, to mniej okazji do błędu. A głównym celem misji będzie… zabicie Adolfa Hitlera w jego rezydencji położonej w Alpach Bawarskich.
Czytając rozdział z opisem brawurowego odwrotu polskich komandosów, przeczuwamy, że garstka dzielnych wojaków będzie nam towarzyszyć na kolejnych kartach książki, a w tle będziemy obserwować rozwój sytuacji militarnej i politycznej. Na szczęście autor zmienia nieoczekiwanie kierunek lektury. Zamiast śledzić kolejne losy Polaków, fabuła zaprowadza nas do sypialni oficera niemieckiego wywiadu – Kurta von Mansfelda, który otrzymuje telefon z rozkazem natychmiastowego stawienia się w Berlinie i udania się do Bendlerblock, będącym centralą antyhitlerowskiego spisku.
Dużo dymu oraz dobrego alkoholu z domieszką otaczającego brudu
Należy jeszcze raz podkreślić, że „Reder '44” to historical fiction, a ten gatunek rządzi się swoimi prawami. Dlatego nie ma większego sensu rozkładania powieści na historyczne czynniki pierwsze. W końcu nie chodzi tutaj o wytykanie autorowi błędów, nadinterpretacji czy lekceważenia podstawowych faktów. Najważniejsza jest tu bowiem czytelnicza rozrywka ujęta w ramy klasycznego „co by było, gdyby”. I trzeba przyznać, że książka Czarneckiego z tej perspektywy rewelacyjnie.
Bardzo dobrze został tu oddany klimat prawdziwej wojny. Żołnierze są z krwi i kości – to twardzi komandosi, którzy znają się na swoim fachu, ale nie pogardzą alkoholem, by na chwilę odprężyć umysł od wojaczki. Podczas opisów walk niemal czujemy posmak krwi, która tryska z ciał, niemal jak w filmach Quentina Tarantino. Mózgi eksplodują, a rozrywane przez pociski części ciała, zwisają ze skóry. Nie mówiąc już o tym, że wyciekająca ciecz z zalegających trupów nazistowskich prominentów, leżących na jednym z dziedzińców po masowej egzekucji – spowoduje zatkanie berlińskiej kanalizacji w czasie ulewnego deszczu i przepełnione studzienki nagłym napływem wody, zaczną wybijać krew na ulice niemieckiej stolicy. Podobnych „tarantinowskich” rozwiązań fabularnych jest więcej – a bodaj najmroczniejszym jest wizyta Skorzennego w „Lebensbornie”, miejscu aryjskiej prokreacji rasowej zorganizowanej na osobiste polecenie Himmlera
Alternatywna wersja historii
Trzeba przyrzynać, że w trakcie lektury Piotra Czarneckiego – myślami wraca się do słynnego zamachu na wodza III Rzeszy w Wilczym Szańcu. Autor nie jest bezkrytyczny w ocenie tego wydarzenia i jego inicjatorów. Cóż, Stauffenberg i spółka nie przejawiali zbytniej „sympatii” do Polaków czy Żydów – nie byli oni przeciwnikami Niemiec, ale przeciwnikami Hitlera w obliczu porażek. W książce napotkamy na komentarze ze strony „dobrych Niemców”, którzy nie mogli sobie darować, że tak łatwo dali się omamić „szaleńcowi z wąsikiem”, powtarzając przy tym: Kłamca, który składał obietnice bez pokrycia. Wpędził kraj w wojnę z całym światem, która z góry była skazana na klęskę. W „Reder '44” ta schizofreniczna postawa Niemców, świetnie została ujęta w osobie piekarza Alberta Krugera, który nie może pogodzić się ze śmiercią swoich synów na froncie wschodnim. Wskazuje, że to on sam i jemu podobni są winni zaistniałej sytuacji, gdy podczas wieców NSDAP wiwatowali na cześć Hitlera, w pełni popierając odbieranie majątków Żydom oraz z entuzjazmem przyjmowali początkowe zwycięstwa III Rzeszy w Europie.
Bardzo ciekawie wyglądają pomysły zarówno ze strony spiskowców oraz Himmlera w kwestii nowej polityki III Rzeszy po zamordowaniu Hitlera. Himmler liczył, że uda się dogadać z aliantami i dzięki temu Niemcy stałyby się buforem powstrzymującym Sowietów przed atakiem na Europę Zachodnią. Natomiast Wilhelm Canaris uważał podobnie, ale aby „pogonić Ruskich” oraz rozwalić tort podziału Europy zawarty między USA, Związkiem Sowieckim i Wielką Brytanią potrzebna była pomoc Polaków i doprowadzenie do wygranej Thomasa E. Dewneya w amerykańskich wyborach prezydenckich. W tym świetle znakiem zapytania pozostaje, czy gdyby Roosevelt przegrał wybory prezydenckie w 1944 roku – to nowy przywódca Stanów Zjednoczonych, odszedłby od pomysłów nakłonienia Stalina do aneksji Japonii w zamian za oddanie Moskwie całej Europy Środkowo-Wschodniej? Takich meandrów historycznych w książce jest więcej – na przykład w kwestii wybuchu Powstania Warszawskiego. Ponadto Władysław Anders i Kazimierz Sosnkowski, dowiadują się od Niemców, że Polska nie tylko nie zostanie wyzwolona przez wojska amerykańskie, ale oddana w ręce Stalina. Jak w tej hipotetycznej sytuacji powinni zareagować nasi mężowie stanu? O tym właśnie jest książka „Reder '44”.
Każdy, kto lubi alternatywne wersje historii i dobre powieści sensacyjne osadzone w realiach wojny, powinien sięgnąć po „Reder '44”. Nie bez przypadku poleca ją Piotr Zychowicz, który wielokrotnie w swoich publikacjach punktował hipokryzję aliantów oraz krótkowzroczność polskich elit politycznych w czasie II wojny światowej. Nie będzie przesadą, że lektura idealnie skrojona jest pod scenariusz filmowy, jako odpowiedź na słynne „Bękarty wojny”, ale trzymająca się bliżej ziemi.