„Piłsudski” – reż. Michał Rosa – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2019-09-14, 14:17
wolna licencja
„Piłsudski” w reżyserii Michała Rosy to długo wyczekiwany film opowiadający mniej znane losy jednego z najbardziej rozpoznawalnych Polaków. Obrazowi od początku towarzyszy żywa dyskusja prowadzona głównie przez Internautów. Powodem jest obsadzenie Borysa Szyca w roli Marszałka. Aktor przeszedł jednak spektakularną metamorfozę. Jak wywiązał się ze swojej roli?
reklama

„Piłsudski” – reż. Michał Rosa – recenzja i ocena filmu

„Piłsudski”
nasza ocena:
8/10
Premiera:
13 września 2019
Gatunek:
Dramat historyczny
Reżyseria:
Michał Rosa
Scenariusz:
Michał Rosa
Kraj produkcji:
Polska
Produkcja:
Studio Filmowe „Kadr”
Dystrybucja:
Next Film
Czas:
1 godz. 47 min.

Doskonała charakteryzacja, dopracowana scenografia, przekonująca gra aktorska głównego bohatera, ciekawe zdjęcia i dobra praca kamery – wszystko to czyni film o dziejach Piłsudskiego wartym obejrzenia. „Piłsudski” Michała Rosy to poprawne kino, ale bez fajerwerków. Reżyser zaserwował widzom opowieść o charyzmatycznym przywódcy, któremu, jak każdemu, zdarzają się chwile słabości.

Borys Szyc jako Józef Piłsudski (fot.Jarosław-Sosiński, mat. prasowe)

Spektakularne ucieczki, napad na pociąg, plany odzyskania niepodległej Polski – życiorys Józefa Piłsudskiego to praktycznie gotowy scenariusz na sensacyjny film. Z łatwością można w niego wpleść wątki westernowe czy typowe dla kina noir. Można. Efekt końcowy jednakże uzależniony jest od budżetu, a ten w przypadku „Piłsudskiego” był niewielki, bo wynoszący zaledwie 13,5 mln zł. Przypomnijmy, że przykładowo budżet filmu „Miasto 44” wyniósł 24,5 mln, „1920. Bitwy Warszawskiej” – 25,5 mln zł, „Legionów”, które wejdą na ekrany kin 20 września - 27 mln zł, „Wołyń” – 19,6 mln zł, ale można też zrobić film za znacznie mniej, bo „ Dywizjon 303. Historia prawdziwa” kosztował 14 mln zł, a „Smoleńsk” – ok. 10 mln zł. Pomimo niewielkich środków, jakimi dysponował reżyser Michał Rosa, udało mu się stworzyć barwną opowieść o latach młodości przyszłego Naczelnika Państwa.

Można domniemywać, że zastosowana tu elipsa czasowa – pominięcie wydarzeń z lat I wojny światowej i przeskok z 1914 do 1918 roku – ma związek z wysokością budżetu filmu, bo choć to obraz o ojcu-założycielu, to propozycje finansowana nie sypały się z lewa i prawa. Realizatorzy otrzymali dotację z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej i to najwyższą, jaką można było dostać, natomiast główny ciężar filmu przejęło na siebie Studio Filmowe „Kadr”. Czy zainwestowane pieniądze się zwrócą? Musimy poczekać na pierwsze wyniki oglądalności.

Obsada filmu "Piłsudski" (fot. Marek Teler)

Wiele twarzy Piłsudskiego

Życie Piłsudskiego można podzielić na kilka etapów: młodość, walka o odzyskanie przez Polskę niepodległości, początki formowania niepodległego państwa i przewrót majowy oraz dalszą aktywność polityczna. W filmie pokazano zaledwie wycinek z bogatego życiorysu Marszałka. I to ten najmniej znany i mało eksponowany fragment biografii. Pojawiają się oczywiście głosy, że to bufor bezpieczeństwa mający na celu uniknięcie ostrej wymiany zdań pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami Naczelnika. Ale patrząc przez aspekt edukacyjny, bo niewątpliwe uczniowie polskich szkół zobaczą ten film, to jest to pewien sposób na uzupełnienia „białych plam”, które pojawiają się w trakcie szkolnej edukacji. Podręcznikowa narracja bowiem pokazuje Ziuka jako niezłomnego działacza. W filmie zobaczymy jego inne oblicze. I oczywiście, że nie jest to obraz całościowy, ale jednak stanowiący kontrapunkt dla dominującej narracji. Piłsudski Rosy nie jest nieomylny, a ofiarami jego pomysłów padają najbliżsi współpracownicy, podczas gdy on nadzoruje przebieg wypadków z bezpiecznej odległości.

reklama

Zaakcentowano mniej znane dzieje Piłsudskiego z lat 1901-1918

Filmowa akcja najnowszego obrazu wyprodukowanego przez Studio Filmowe „Kadr” rozpoczyna się w 1901 roku, kiedy Józef Piłsudski przebywa w petersburskim szpitalu dla obłąkanych. Dzięki pomocy lekarza udaje mu się wydostać z więzienia. Po ucieczce przystępuje do odbudowy struktur PPS, zajmuje się rekrutacją nowych członków, szkoleniami i snuciem planów związanych z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Przygotowuje strategię zbrojnego wystąpienia przeciwko zaborcy, z czym nie zgadzają się władze PPS. W końcu zostaje wyrzucony z partii i zaczyna realizować swoje wizje. Z ust filmowego Piłsudskiego padają oczywiście słowa, które na trwale zapisały się na kartach historii. Slogany, utrwalane niemal we wszystkich publikacjach. Choć przyszły marszałek stawia negatywną diagnozę społeczną, mówiąc: „Naród wspaniały, tylko ludzie k***y”, czy „Polacy niepodległość mają w dupie", nie demotywuje go to do dalszej, wytrwałej walki o Polskę.

Piłsudski Michała Rosy nie jest człowiekiem z żelaza. Został zepchnięty z piedestału i odbrązowiony. Pokazano go jako zwyczajnego człowieka, obdarzonego charyzmą i snującego wizję wolnej Polski. Nie omijano także i ciemnych stron jego życia. Pokazano chwile słabości, zwątpienia, smutku po śmierci pasierbicy czy aresztowaniu przyjaciela – Kwiatka. Przyszłym Marszałkiem targają emocje, jest porywczy i skory do awantury, a w oczach zachowawczych członków Polskiej Partii Socjalistycznej jawi się jako terrorysta.

Borys Szyc - największym zaskoczeniem nowej produkcji

Odtworzenie tej barwnej postaci powierzono Borysowi Szycowi. Pomysł ten od samego początku był mocno komentowany i krytykowany w mediach. Czy słusznie? Aktor ten choć na koncie ma już kilka ról w filmach traktujących o historii, jak chociażby: „Bitwa pod Wiedniem” (jako hetman wielki koronny Adam Mikołaj Sieniawski), „Tajemnica Westerplatte” (jako Stefan Ludwik Grodecki), czy w serialu „Czas honoru” (jako major Heinrich Pabst), to do tej pory kinowej publiczności kojarzył się z amantem, lowelasem grającym w przeciętnych komediach romantycznych i m.in. za sprawą filmów „Planeta singli 3”, „Serce nie sługa”, „Listy do M. 3” czy „Kac Wawa” przylgnęła do niego taka właśnie łatka. Jak wiemy, stereotypy to uproszczona, krzywdząca generalizacja. I faktycznie tak jest. Borys Szyc w „Piłsudskim” niezaprzeczalnie przeszedł spektakularną metamorfozę.

Obsadzenie go w roli Marszałka budziło dyskusje i pewnie nadal będą się pojawiać głosy krytyczne. Jedno jest pewne „Piłsudski” to trampolina do dalszej kariery aktorskiej i kamień milowy na drodze do światowej kinematografii. Szyc jako Piłsudski jest autentyczny, nieprzerysowany, po prostu ludzki. Nie ma tu patosu, mitologizowania. Jest doskonała gra aktorska.

reklama

Ziuk jest postacią wybitnie kontrowersyjną, jednak w filmie przedstawiono tę postać zachowawczo, po prostu bezpiecznie, aby nie wdawać się w dyskusję z przeciwnikami poglądów Piłsudskiego. Reżyserowi udało się zbalansować białą i czarną legendę Marszałka, akcentując jego codzienne życie, porażki i targające nim rozterki. Sportretowano go jako wizjonera, który kieruje rewolucją z oddali. Ziuk podejmuje kontrowersyjne decyzje, pozwalając bojówkom na mordowanie ludzi. Nie stanowi też przykładu moralnego, ponieważ nie tylko ma żonę, ale i kochankę.

fot. Jarosław Sosiński, mat. dystrybutora

W filmie prym wiedzie Borys Szyc. Można powiedzieć, że to teatr jednego aktora. Jednakże ciekawą postacią, której sylwetka została jedynie zarysowana jest Walery Sławek, grany przez Jana Marczewskiego. Późniejszego premiera Polski i najbliższego współpracownika Marszałka pokazano przez pryzmat walki z zaborcą, ale i niewinnej, niespełnionej miłości do pasierbicy Ziuka – Wandy Juszkiewiczówny. Z filmu można się dowiedzieć, że bomba karbonitowa, która eksplodowała mu w rękach trwale go oszpeciła, pozbawiając oka, słuchu w jednym uchu oraz kilku palców. Sławek był przy Marszałku do końca, a 2 kwietnia 1939 roku popełnił samobójstwo, dokładnie o 20:45, czyli w godzinie śmierci Piłsudskiego.

Docenić należy też kreację Józefa Pawłowskiego, wcielającego się w postać Aleksandra Sulkiewicza, polskiego działacza niepodległościowego pochodzącego z rodziny tatarskiej. To opanowany, zdystansowany cichy bohater, który pomógł Piłsudskiemu zbiec z petersburskiego szpitala. W filmie pokazano też relacje Ziuka z najważniejszymi kobietami jego życia, czyli pierwszą żoną Marią Piłsudską (w tej roli Magdalena Boczarska) oraz młodziutką Aleksandrą Szczerbińską (Maria Dębska). Pojawia się też Wanda, pasierbica Ziuka, która zakochana w Walerym Sławku przeżywa pierwszą miłość.

Józef Pawłowski jako Aleksander Sulkiewicz (fot. Marek Teler)

Malownicze kadry i doskonałe ujęcia

Nie brakuje tu doskonałych zdjęć i dobrych ujęć. W pamięci zapada scena manifestacji zbrojnej na placu Grzybowskim w Warszawie (1904 r.), skierowanej przeciwko poborowi do armii rosyjskiej, związanemu z wojną z Japonią. Aby zdynamizować akcję, masakrę ludności zmontowano wykorzystując wiele krótkich ujęć. Jest i skok na rosyjski pociąg pocztowy. Akcja ta miała miejsce w 1908 roku w Bezdanach i stanowi doskonały materiał na western. W filmie jednak nieco zabrakło polotu, ale i finansów. Zamiast spektakularnej akcji „Parszywej Siedemnastki” mamy dość stabilny obraz przejęcia kosztowności. Po części wiąże się to z faktem, że akcję napadu na pociąg nakręcono jednym kilkuminutowym ucięciem. Działacze związani z Marszałkiem zdobyli wówczas 200 812 rubli i 61 kopiejek, a także srebro, złoto i papiery wartościowe, a skok ten przeszedł do historii jako największy napad na ziemiach polskich pod zaborami.

reklama

Serialowa fabuła

Wypada też poruszyć kwestię fabuły, która została poszatkowana, a kolejne wydarzenia z życia Marszałka anonsują plansze wyświetlane na ekranie. Informują o zmianie czasu i miejsca akcji oraz pozwalają poznać kontekst historyczny. Brakuje tu jednak pewnej ciągłości narracji, ponieważ wątki są poszarpane. W kolejnych odsłonach przenosimy się w czasie nawet o kilka lat. Konstrukcja przypomina nieco serialową, a produkcję tę można spokojnie podzielić na cztery odcinki emitowane w telewizji.

Co ciekawe, promocji filmu towarzyszy utwór Organka – „To nie miało prawa się stać”. Widzowie usłyszą go jednak dopiero po zakończeniu filmowej akcji. Obraz zamyka trochę serialowe zakończenie przepowiadające: ciąg dalszy nastąpi. Czy tak się stanie? Czas pokaże.

Plakat do filmu „Piłsudski” autorstwa Andrzeja Pągowskiego (mat. prasowe)

Dbałość o realia

Michał Rosa znany jest z kina kameralnego, ale po części i za taką można uznać jego najnowszą produkcję. Dlaczego? Kamera podąża za bohaterami, jest zawsze tuż obok, dzięki temu widzowi może wydawać się, że towarzyszy filmowym postaciom, podgląda je, miesza się z tłumem przebywającym w Oleandrach.

Realizatorzy wykazali się dużą dbałość o detale, szczególnie w przypadku charakteryzacji i scenografii. Opowieść o mniej znanych dziejach Marszałka wymagała m.in. odtworzenia dworca w Bezdanach czy krakowskich Oleandrów, w których stacjonował Piłsudski, a które spłonęły w 1914 roku. Nie zapomniano nawet o charakterystycznej żyle zdobiącą wysokie czoło Marszałka. Doskonale wypadają też zdjęcia Piotra Śliskowskiego, które obok gry Szyca stanowią najmocniejszy punkt filmu Rosy.

Niektóre lokacje robią wrażenie i widać, że przygotowano je ze szczególnym pietyzmem. Film otwiera scena rozgrywająca się w rosyjskim szpitalu dla obłąkanych. Po chwili przenosimy się do kolejnego miejsca. Jest rok 1904 i na placu Grzybowskim odbywa się manifestacja Polskiej Partii Socjalistycznej, podczas której doszło do starć z rosyjską policją i wojskiem. Jak przyznał reżyser w jednym z wywiadów, miejsce to odtworzono korzystając z największych green screenów w polskim kinie.

Pojawia się też akcent parenetyczny, edukacyjny. Gdy filmowa akcja milknie, na ekranie pojawiają się zdjęcia bohaterów wraz z informacjami o ich życiorysie, pozwalając widzom na utrwalenie, bądź zapoznanie się z ich późniejszymi losami. Zakończenie jest jednak otwarte i kto wie, czy realizatorzy nie pokuszą się o nakręcenie dalszych dziejów postaci? To jednak wymagałoby znacznie większego budżetu.

Reżyserowi udało się uniknąć przegadania, dłużyzn i naciąganych scen miłosnych, które zazwyczaj towarzyszą polskim produkcjom. Film trzyma w napięciu, a każda ze scen stanowi sprytnie zaprojektowaną całość. Pojawiają się emocje, są relacje rodzinne, więzi przyjacielskie, czyli wszystko to, co sprawia, że możemy się wczuć w sytuację bohaterów.

reklama
Komentarze
o autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone