Peter Englund – „Lata wojen” – recenzja i ocena
Głównym bohaterem omawianej publikacji jest Erik Dahlberg, szwedzki inżynier i architekt. Urodzony w 1625 roku w ubogiej rodzinie mozolnie wspinał się po szczeblach urzędniczej kariery. Lata wojen nie są jednak biografią późniejszego hrabiego i feldmarszałka zwanego Vaubanem Szwecji. Koleje losu Dahlberga, a właściwie pierwsze trzydzieści jeden lat jego życia (narracja Lat wojen została doprowadzona do 1656 roku), to dla autora jedynie pretekst do opowieści o historii Szwecji i Europy w XVII wieku. Wprawdzie młody Dahlberg sporo podróżował, jednak Englundowi to nie wystarcza. Co jakiś porzuca swojego bohatera, by zabrać czytelników w inne miejsca. Kiedy Erik jest jeszcze dzieckiem, Englund zostawia go i maszerujemy ze szwedzką armią po krajach ogarniętych wojną trzydziestoletnią. Później wraca do Dahlberga, by znów obejść się bez swojego bohatera, zaglądając do tak odległych krajów jak imperium osmańskie czy europejskie kolonie w Nowym Świecie. Oprócz tego autor miesza historię polityczną, gospodarczą i społeczną, a nawet historię sztuki.
Można powiedzieć, że Lata wojen zapowiadają się na książkę równie chaotyczną jak niektóre kampanie w czasie wojny trzydziestoletniej. Tymczasem, nawet jeżeli autor na 784 stronach chciał pomieścić zbyt dużo, nie czuje się tego podczas lektury. Gdy zaczyna nam grozić zalew zbyt wielkiej ilości informacji, Peter Englund wypowiada zaklęcie „wyobraźmy sobie”. I w tym momencie nie czytamy już Lat wojen, ale jesteśmy w środku taboru armii Torstenssona, maszerującej przez zniszczone wojną Niemcy albo na ulicy siedemnastowiecznej Uppsali, albo na uroczystościach związanych z abdykacją królowej Krystyny i objęciem tronu przez jej następcę, Karola X Gustawa, albo w szwedzkiej osadzie w Nowym Świecie, której mieszkańcy muszą uważać i na Indian, i na Holendrów.
Czasami odnosi się wrażenie, że czytamy reportaż z wojny trzydziestoletniej. Można powiedzieć, że Englund to nie tylko historyk, ale też korespondent – i rzeczywiście dwa lata przed napisaniem książki (po raz pierwszy ukazała się w 1993 roku) relacjonował wydarzenia z ogarniętej wojną Jugosławii. Warto dodać, że autor Lat wojen w 1989 roku został doktorem historii, a obecnie piastuje prestiżową funkcję sekretarza Akademii Szwedzkiej.
W Latach wojen jest kilka pomyłek. Trudno bowiem, żeby w XVII wieku na określenie państwa kościelnego używano słowa Watykan. Karol Gustaw nie mógł rozpocząć oblężenia Pragi 25 grudnia 1648 roku, skoro przerwał je 27 listopada tego roku, a w czasie wojny trzydziestoletniej królem Francji był Ludwik XIII, a nie XII. Problem stanowi też tłumaczenie imion władców XVII-wiecznej Europy. Część z nich, jak wspomiana już królowa Krystyna czy jej następca, Karol Gustaw, pojawia się w wersji utrwalonej w polskiej literaturze historycznej. Pojawia się pytanie, dlaczego król Danii Chrystian IV (lub Krystian IV) staje się Christianem, władca Siedmiogrodu Jerzy Rakoczy – Georgiem Rakoczym, Kondeusz – Condeuszem, a saski elektor Jan Jerzy I – Johannem Georgiem von Sachsen? Najlepiej tę niekonsekwencję widać na przykładzie elektorów brandenburskich: ojciec to Georg Wilhelm von Brandenburg, ale syn to już Fryderyk Wilhelm.
Brakuje bibliografii, przez co czytelnik nie wie, gdzie autor znajdował puzzle do swojej układanki. Trudno jest argumentować, że ewentualny wykaz źródeł i opracowań mógł zniechęcić czytelnika niehistoryka. O odwrotnej tendencji świadczą np. cieszące się dużą popularnością prace Stevena Runcimana czy Normana Daviesa.
Nie zmienia to faktu, że Lata wojen to książka bardzo dobra. Englund wykorzystuje biografię, jeden z popularniejszych gatunków historycznych, do stworzenia szerokiej panoramy XVII wieku, okresu wielkich przemian, których efekty odczuwamy po dziś dzień. Umiejętnie żongluje skalą mikro i makro, dzięki czemu z jednej strony jesteśmy blisko ludzi sprzed trzech i pół wieku, a z drugiej lepiej dostrzegamy procesy znane z akademickich podręczników. Sukces rynkowy Lat wojen przekonuje, że ludzie nadal chcą czytać o przeszłości. Potrzebny jest tylko dobry pomysł, erudycja i talent literacki. A tego Peterowi Englundowi nie zabrakło.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Bożena Pierga