Patrick Montague – „Chełmno. Pierwszy nazistowski obóz zagłady” – recenzja i ocena
Patrick Monague to historyk, który nie jest związany na stałe z żadną uczelnią. Nie zmienia to jednak faktu, że jego praca Chełmno. Pierwszy nazistowski obóz zagłady jest wyjątkowo cenną pozycją. Dzięki rozległej kwerendzie oraz spotkaniom z ostatnimi żyjącymi świadkami działalności tego ośrodka zagłady stworzył pierwsze tak rozległe opracowanie monograficzne dotyczące pionierskiego, rzec by można, przedsięwzięcia, jakim było Chełmno nad Nerem.
Droga do powstania ośrodka masowej zagłady była bardzo długa. Jej początki sięgają wprowadzenia w III Rzeszy programu eutanazji, a co za tym idzie udoskonalenia metod zabijania. Sonderkommando Lange (nazwane tak od nazwiska jego dowódcy Herberta Lange) jako pierwsza wykorzystała w Kraju Warty mobilne komory gazowe do uśmiercania chorych w ramach akcji T4. W specjalnie przystosowanej ciężarówce przebudowano układ wydechowy tak, żeby podczas jazdy spaliny dostawały się do paki ciężarówki. Tym sposobem przewożeni w niej ludzie umierali w wyniku zatrucia tlenkiem węgla. Tę samą metodę zastosowano później przy eksterminacji Żydów w Chełmnie.
Sam obóz zlokalizowano w opuszczonym pałacu wraz z oddziałami numer 76 i 77 oraz częścią oddziałów numer 74 i 75 lasów rzuchowskich i ladorudzkich. Pierwszymi więźniami Chełmna było ośmiu Polaków, więźniów Fortu VII w Poznaniu, którzy już wcześniej pracowali jako grabarze podczas akcji przeprowadzanych przez Sonderkommando Lange. Byli oni tam obecni przez cały pierwszy okres funkcjonowania obozu, z czasem ich sytuacja uległa ogromnej poprawie, a stosunki łączące ich z załogą SS należały do serdecznych i koleżeńskich. Swoją pozycję wykorzystywali do gnębienia pracujących w obozie Żydów podzielonych na dwie grupy robocze: Waldkommando (pracujący przy grzebaniu zwłok w lasach) i Hauskommando (pracujących na terenie pałacu).
Obóz w Chełmnie funkcjonował od 1941 do 1943 roku. Był to tak zwany pierwszy okres eksterminacji. Po tym okresie obóz zlikwidowano. Między innymi tutaj ćwiczył metody pozbywania się zwłok Paul Blobel, który potem swoją wiedzę przeniósł na tereny wschodnie. Likwidacja obozu polegała m.in. na ekshumacji masowych grobów, spaleniu zwłok w specjalnie zbudowanych piecach krematoryjnych, a także na wysadzeniu w powietrze pałacu. Członków Sonderkommando Kulmhof wysłano do zwalczania partyzantki na Bałkanach. Była to próba pozbycia się niewygodnych świadków z SS. Okazało się jednak, że muszą oni wrócić do Chełmna i dokończyć proces eksterminacji Żydów. Ostatecznie obóz zakończył swoją działalność w 1945 roku.
Według najnowszych szacunków Chełmno pochłonęło 173 310 ofiar. Byli to głównie Żydzi z getta łódzkiego i okolicznych małych gett. Jednak wśród zamordowanych znaleźli się również Romowie przywiezieni transportem z Łodzi. Chełmno było jednym z nielicznych ośrodków, które służyły tylko i wyłącznie do zabijania. Nie było tutaj selekcji jak w KL Auschwitz, nie było też pracy. Tylko garstka Żydów oddelegowana do grzebania i spalania zwłok czy pracująca przy sortowaniu mienia. Byli jednak co jakiś czas rozstrzeliwani i zastępowani nowo przybyłymi więźniami. Tylko sześciu Żydom udało się uciec w początkowej fazie istnienia obozu. Później wszyscy mieli nogi skuwane łańcuchami.
Patrick Montague niewątpliwie wykonał tytaniczną pracę. Odnalazł wiele ciekawych dokumentów rozsianych po różnych archiwach. Bardzo istotne jest, że jako jeden z nielicznych badaczy sięgnął do materiałów z powojennych procesów przeciwko członkom Sonderkommanda Kulmhof, a także do postępowań przeciwko Polakom z pierwszej grupy budującej obóz. Dokumentacja sądowa zawiera wiele materiałów, często niedostępnych dla zwykłych badaczy. Jednak jest ona bardzo często niedoceniana, a niewielu historyków decyduje się na kwerendy w takich zespołach.
Niewątpliwą zaletą książki są trzy aneksy przybliżające czytelnikowi sposób działania samochodowych komór gazowych, a także dalsze losy osób związanych w jakikolwiek sposób z obozem w Chełmnie.
Jednak książka Montague to nie tylko doskonały przykład monografii obozu zagłady. Już na wstępie zasygnalizowana jest ważna kwestia braku obecności Chełmna nad Nerem w świadomości społecznej. O ile mówienie o obozie w Oświęcimiu spotyka się z głębokim oburzeniem i podkreślaniem, że obóz znajdował się w Auschwitz, o tyle nie ma takich reakcji jeśli chodzi o obóz chełmiński. Mało kto używa niemieckiej nazwy Chełmna, a więc Kulmhof. Praca Montague może być punktem zwrotnym w historiografii, bowiem jako pierwszy zwrócił on uwagę na ten problem.
Praca Chełmno. Pierwszy nazistowski obóz zagłady jest pracą ze wszech miar pionierską. Dlatego tym bardziej cieszy, że zdecydowano się na jej przełożenie na język polski. Dzięki temu uzupełniona zostanie luka historiograficzna, a zaproponowane przez Montague metody sięgania do akt procesowych przyczynią się do rehabilitacji tych materiałów w oczach historyków. Pozwalając sobie na odrobinę prywaty, autorka niniejszej recenzji również przychyla się do postulatu Patricka Montague'a, opierając się na własnych doświadczeniach badawczych i zawodowych. Być może już w niedługim czasie pisanie o zbrodniach ludobójstwa bez sięgnięcia do akt będzie nie do pomyślenia.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska