„Parafie i kościoły polskie w Michigan, Massachusetts i Minnesocie” – recenzja i ocena
„Parafie i kościoły polskie w Michigan, Massachusetts i Minnesocie” – recenzja i ocena
Przedmiotem niniejszej recenzji jest praca poświęcona polskim kościołom w Michigan, Massachusetts i Minnesocie, jednak warto się jej przyjrzeć w kontekście pierwszej (wydanej w 2019 roku) i poświęconej świątyniom w największym amerykańskim skupisku Polaków. „Parafie i kościoły polskie w Chicago” oraz „Parafie i kościoły polskie w Michigan, Massachusetts i Minnesocie” prezentują dokładnie to, na co wskazują ich nazwy – kościoły parafialne będące ośrodkami życia społeczności polskiej w tych amerykańskich stanach, które były znaczącymi skupiskami Polonii.
Obydwa albumy opracowane są według identycznej koncepcji – lwią część ich zawartości stanowi prezentacja rzeczonych kościołów. Zaprezentowana zostaje historia poszczególnych świątyń oraz społeczności parafialnych, którym służyły: ich rozwój, a czasem uwiąd, nierzadko szczegóły targających nimi konfliktów, ale taż zasług i dokonań jakie były ich udziałem. Przy omawianiu każdego kościoła przybliżone zostają jego założenia architektoniczne, szczegóły wystroju, a także – w końcu są to albumy – fotografie, co trzeba przyznać – stojące na bardzo wysokim poziomie i umożliwiające przyjrzenie się szczegółom opisywanym w tekście.
Opisy poszczególnych kościołów to nie wszystko, co składa się na zawartość omawianych publikacji. Album o Chicago zawiera tekst Jacka Gołębiowskiego stanowiący zarys historii polskiego wychodźstwa w USA od jego zarania, poprzez stanowiące moment przełomowy założenie przez księdza Moczygembę osad Panna Maria i Częstochowa w Teksasie, w zasadzie do czasów emigracji lat osiemdziesiątych XX w. Podkreślona zostaje rola katolicyzmu w integracji społeczności polskiej, a także rola parafii w życiu nie tylko religijnym, ale ogólnie społecznym (zwykle nazwa danej społeczności pochodziła od patrona lokalnej parafii – stąd np. słynne Jackowo). Trochę szkoda, że siłą rzeczy tekst jest mocno syntetyczny, bo temat jest ciekawy i aż chciałoby się przeczytać poświęcone mu artykuły czy opracowania znacznie obszerniejsze, obfitujące w różne szczegóły i smaczki (np. w dobie powstań śląskich polscy i niemieccy osadnicy przenosili wzajemne animozje na grunt amerykański, co prowadziło nawet do starć). Pewne wyobrażenie o skali omawianych zjawisk może dać wykaz stowarzyszeń i bractw działających przy parafiach polskich w Chicago – i to tylko tych najstarszych.
Drugi z albumów zawiera jeszcze ciekawszy (moim zdaniem) tekst Pawła Sieradzkiego umiejscawiający polską społeczność rzymskokatolicka w Stanach Zjednoczonych w kontekście amerykańskiego katolicyzmu jako takiego. Należy mieć świadomość, że katolicyzm był postrzegany jako wyznanie nie do końca kompatybilne z amerykańskim projektem politycznym. Czasem powątpiewano w lojalność i patriotyzm katolików, skoro byli oni zobligowani do posłuszeństwa zagranicznemu władcy, jakim był papież (jeszcze w latach sześćdziesiątych katolik John F. Kennedy zmuszony był zapewniać co poniektórych wyborców, że bynajmniej nie zamierza instalować w Białym Domu gorącej linii do Watykanu). Ponadto zastrzeżenia budziła autorytarna i feudalna struktura Kościoła katolickiego.
Ponieważ życie kościelne traktowano jako kształtujące cnoty obywatelskie i przysposabiające do funkcjonowania w społeczeństwie, budziło zaniepokojenie, czy tak zbudowany i tak zarządzany Kościół będzie w stanie przygotować swoich wiernych do funkcjonowania w amerykańskiej republice zgodnie z wartościami jej przyświecającymi. Obawy te częściowo wynikały z antykatolickich uprzedzeń, które były czymś realnym, ale do pewnego stopnia były one uzasadnione. Z faktu funkcjonowania w sytuacji pewnego napięcia między dwoma porządkami zdawało sobie sprawę samo duchowieństwo. Byli księża, opowiadający się za „amerykanizacją” katolicyzmu, czyli trwania przy wierze i wierności papiestwu, ale w duchu uznania dla porządku panującego w państwie amerykańskim, ale inni, powołując się na Sylabus, papieża Piusa IX, zwracali uwagę na niemożliwość pogodzenia doktryny katolickiej z przenikającej amerykański ustrój i kulturę liberalizmem.
W części omawianych w albumach kościołów polskie życie katolickie kwitnie po dziś dzień, w innych nastąpił pewien uwiąd, czasem trzeba było np. łączyć parafie. Wynika to z dynamizmu życia religijnego w Stanach Zjednoczonych, ale także uwarunkowaniami społecznymi. Tutaj trzeba wskazać przede wszystkim mobilność społeczną, która bardzo często zmieniała profil demograficzny parafii. Jeśli w dotychczas czysto polskiej wspólnocie pojawiało się coraz więcej np. Afroamerykanów, to utrzymywanie jej dotychczasowego, „narodowego” charakteru stawało się niemożliwe i bezcelowe. Istotne były też np. procesy gospodarcze jak zanik całych gałęzi przemysłu, jaki dotknął obszary będące skupiskami Polonii (casus „pasa rdzy” czy chyba najbardziej znany przypadek Detroit). Czasem budynki sakralne trzeba było po prostu sprzedawać – np. innym Kościołom, które potem wykorzystywały dawne polskie świątynie jako kaplice ślubne. Wspomniana zostaje spora popularność starokatolicyzmu na przełomie XIX/XX w., przejawiająca się np. w działalności Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego.
Fakt, że zmienia się zarówno oblicze amerykańskiego katolicyzmu, jak i specyfika społeczności polskich z USA jest okolicznością bardzo mocno akcentowaną na łamach albumów. Podkreśla się, że ich publikacja służyć ma także udokumentowaniu i utrwaleniu tej części polskiego dziedzictwa narodowego, jaką niewątpliwie jest dawna działalność opisywanych parafii.
Omawiane publikacje są nie do przeoczenia dla osób zainteresowanych badaniem grup etnicznych w USA, ze szczególnym wskazaniem na Polonię oraz amerykańskim katolicyzmem. Ale mogą też zainteresować także i innych odbiorów, choćby ze względów estetycznych – jak wspominałem, fotografie są naprawdę znakomite. Nie każdy ma możliwość udać się do Ameryki, natomiast te dwa albumy pozwalają zapoznać się z także materialnym dziedzictwem grupy polskiej w USA. Choć myślę, że jeśli ktoś ma okazję zobaczyć omawiane kościoły „na żywo”, to omawiane albumy raczej powinny zwiększyć ochotę na to.