Panie Prezydencie, co z tą historią?
Przeczytaj też polemikę: Ile historii w historii?
Zobacz wszystkie głosy opublikowane w dyskusji nt. polskiej polityki historycznej
6 sierpnia będziemy już najpewniej po orędziu otwierającym prezydenturę Andrzeja Dudy. Możemy się spodziewać, że padną w nim słowa dotyczące polityki historycznej. Na pewno dobrze, by tak było, bo w kampanii wyborczej zabrakło na nie miejsca. Tymczasem ta dziedzina życia społecznego doskonale wpisuje się w prerogatywy prezydenckie. Trudno więc przewidzieć, co powie nowy prezydent, można jednak utkać jego wizję dziejów ze strzępów deklaracji padających w ostatnich miesiącach. Tym bardziej warto zastanowić się nie tylko, co powie, ale także przed jakimi wyzwaniami może albo powinien stanąć.
Prowadzenie polityki pamięci nie jest bezpośrednią prerogatywą zapisaną w Konstytucji RP, wynikać jednak może z obowiązków reprezentacyjnych, które prezydent sprawuje. Głowa państwa nie musi więc prowadzić polityki historycznej, dobrze jednak, aby w pewnym zakresie to robiła. Dlaczego? Termin ten, który pojawił się w debacie publicznej za prezydentury Lecha Kaczyńskiego, do dziś budzi emocje i dyskusje. Historia jako przedmiot, który siłą rzeczy niesie za sobą pokaźny bagaż interpretacji, była bowiem w przeszłości wiele razy wykorzystywana jako jedno z narzędzi propagandy.
Być może stąd też niechęć części środowiska historycznego do traktowania historii w kategoriach systematycznej i skonkretyzowanej polityki pamięci, kształtującej ogląd świata, wyznaczającej wzorce czy ustanawiającej niezbywalne aksjomaty. Tym niemniej zarówno prezydent Kaczyński jak i Komorowski politykę pamięci realizowali, choć oczywiście rozumieli ją w różny, czasem skrajnie odmienny sposób. Historia jest bowiem ważna dla integracji społeczeństwa i istotna w jego kształtowaniu.
Honor i tożsamość
Jaką drogą pójdzie zaś Andrzej Duda? Jak sam określał się w kampanii chce być ideowym kontynuatorem prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Głównym nurtem działań może być więc powoływanie czy wspieranie nowych instytucji muzealnych. Prezydent elekt wspomniał o nich w czasie konferencji dotyczącej kultury, zorganizowanej 20 kwietnia w Centrum Prasowym przy ulicy Foksal w Warszawie.
W czasie spotkania wspomniał o trzech inicjatywach muzealnych, którym pragnie patronować. Pierwszą ma być Muzeum Historii Polski. Czy więc możliwe będzie otwarcie MHP na 100. rocznicę odzyskania niepodległości? Obok tej placówki krajobraz muzealny wzbogacić mają Muzeum Żołnierzy Wyklętych oraz Muzeum Kresów Wschodnich i Ziem Zachodnich. Obydwie instytucje mają więc nawiązywać do czasów powojennych. Siłą rzeczy widoczna jest chęć szukania kolejnych zjawisk w historii najnowszej wokół których można budować tożsamościową narrację. Pierwsza propozycja nie dziwi, wszak polska prawica od dłuższego czasu odwołuje się do mitu Żołnierzy Wyklętych, będących swoistą kontynuacją legendy Powstania Warszawskiego. Druga chce być odpowiedzią na niemieckie Muzeum Wypędzonych, jednocześnie zaś otwarcie nawiązać do mitologii kresowej, związanej z marzeniem o jagiellońskiej potędze. Pytanie jednak czy obydwa problemy są wystarczająco zbadane, aby móc mówić o spójnej narracji na ich temat? Czy np. nie patrzymy na Żołnierzy Wyklętych nazbyt nabożnie i jednostronnie? Czemu więc de facto mają te muzea służyć?
Podczas konferencji prezydent elekt nawiązał również do kinematografii. Film – według Andrzeja Dudy – ma więc promować postawy patriotyczne, nawiązywać do chlubnych wydarzeń w naszych dziejach, mieć charakter państwowotwórczy. Jeśli potraktujemy to w kontekście „zmiany”, tak często deklarowanej przez elekta, to pewnie trzeba uznać, że jego zdaniem dzisiejsze mechanizmy finansowania filmów tych ważnych cech nie uwzględniają. Zarzut, pojawiający się po takich filmach jak „Pokłosie”, „Ida”, czy wcześniej „Tajemnice Westerplatte”, nie jest niczym nowym. Trudno jednak powiedzieć co za nim stoi, prezydent ma bowiem mały wpływ na prace Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Może jednak – z czego poprzedni prezydent korzystał – objąć film patronatem, dodając produkcji prestiżu. Jak wspomniał w jednej z wypowiedzi Andrzej Duda, jego osobistym marzeniem jest film o rotmistrzu Pileckim. Pytanie jednak, czy takie stawianie sprawy nie zaszkodzi jakości sztuki. Silenie się na patriotyczny film, który nie ma wartości artystycznej, jest najczęściej przeciwskuteczne. No chyba, że przyjmiemy, że każdy film o odpowiedniej wymowie jest arcydziełem.
Ważnym elementem prezydentury Andrzeja Dudy może być też „walka” ze zbitką słowną „polskie obozy koncentracyjne”. W czasie kampanii do tego problemu wracał kilkakrotnie, najmocniej w czasie debaty prezydenckiej, kiedy zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że w liście na uroczystości w Jedwabnem napisał, że „naród ofiar, stał się także narodem sprawców”, czym wpisać się miał w ciąg wpisywania Polaków do grona winnych za Holocaust. Zarzut przyszłego prezydenta elekta był w tym przypadku zupełnie nietrafiony, a słowa wyrwane z kontekstu. Dotychczasowe badania historyków nie pozostawiają raczej wątpliwości dotyczących winy za masakrę dokonaną w tej miejscowości, a i całość listu nie ma wcale takiego wydźwięku jakie sugerowałoby cytowane zdanie. Prezydent Komorowski pisał np.:
Z szacunkiem i wdzięcznością myślimy równocześnie o tych Polkach i Polakach, którzy w tym straszliwym piekle wojny i zniszczenia nieśli pomoc Żydom. Również tu, na Podlasiu. Ci ludzie nie dali się sterroryzować karą śmierci wymierzaną przez Niemców za pomoc okazywaną żydowskim współobywatelom. Ratowali ich udzielając im pomocy i schronienia. Wielu, niekiedy całe rodziny, zapłaciły za to najwyższą cenę. […] Długo trwało, zanim zrozumieliśmy, że przyznanie się do tej winy nie przekreśla polskiej martyrologii i polskiego bohaterstwa w walce z niemieckim i sowieckim okupantem. Że nie oznacza relatywizacji win i wywrócenia proporcji w ocenie historycznych zasług i grzechów.
Pozostaje mieć nadzieje, że był to tylko element kampanii grający na niskich emocjach społecznych, a polityka prezydenta będzie nieco bardziej zniuansowana. Andrzej Duda proponuje utworzenie instytucji, która walczyłaby z określeniem „polskie obozy koncentracyjne” oraz – jak można się domyśleć – wspierała działania na rzecz popularyzacji szlachetnych postaw Polaków w czasie II wojny, zwłaszcza w stosunku do Żydów. Szczególnie druga część pomysłu godna jest uwagi, oczywiście pod warunkiem, że nie będzie za tym szło zakłamywanie czy pudrowanie mniej chlubnej części naszej historii.
Akcja: „Jaka powinna być polska polityka historyczna?”
Smak czekoladowego orła
Obok tych ważnych kwestii, wspomnieć należy jeszcze o sposobach celebrowania świąt. W Polsce od pewnego czasu mamy np. problem z obchodzeniem 11 listopada. Na pytanie zadane przez użytkowników serwisu Wykop.pl, dotyczące tego czy Andrzej Duda dołączy do Marszu Niepodległości, czy może będzie kontynuował tradycję prezydenta Komorowskiego i zorganizuje oddzielny marsz, przyszły prezydent odpowiedział, że jego marzeniem jest wspólny pochód. Jest to odpowiedź na tyle ogólna i nieostra, że można podłożyć pod nią dowolną interpretację. Można się domyślać, że z tym problemem przyjdzie się nowemu prezydentowi dopiero zmierzyć, choć czasu będzie miał mało.
Dużo bardziej niepokojące były wypowiedzi w trakcie debaty prezydenckiej, kiedy przyszły elekt zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu infantylizację świąt państwowych, powołując się na przykład czekoladowego orła odlanego z okazji Święta Flagi czy kotylionów przypinanych z okazji 11 listopada i 3 maja. O ile nad pierwszym zarzutem można dyskutować i wiele zależy od wrażliwości, to drugi trudno zrozumieć, zwłaszcza, że kokardy narodowe (jak brzmieć powinna ich poprawna nazwa) zakorzenione są w naszej tradycji i kpienie z nich jest nie najlepszym pomysłem. Można więc zapytać jaki pomysł na świętowanie ma nowy prezydent? Czy mają być to smutne akademie, w których poziom pompatyczności rozsadza głowę, a gęstość atmosfery nie pozwala oddychać? Czym ma być prosta symbolika narodowa jeśli nie kotylionami, które może zrobić nawet dziecko w przedszkolu? Czy od czekoladowego orła nie bardziej kiczowate jest ubieranie dzieci w plastikowe hełmy z powstania, albo wypuszczanie na rynek „zakrwawionych” koszulek z kotwicą Polski Walczącej?
A Wy, co radzicie?
Koncepcje prezydenta Dudy budzą więc wiele pytań i pozwalają na stawianie kolejnych znaków zapytania. Widać w nich z jednej strony powrót do idei Lecha Kaczyńskiego, a z drugiej pewien krok na przód w poszukiwaniu symboli i punktów odniesienia. Co do jednego nie można mieć wątpliwości. Jeśli wiewiórki mają rację, to osobą odpowiedzialną za politykę historyczną w Kancelarii Prezydenta będzie prof. Jan Żaryn. O ile z jego wizją dziejów można się nie zgadzać, to profesjonalizmu trudno mu odmówić.
Nie warto jednak moim zdaniem pozostawiać wszystkiego w rękach prezydenta i jego doradców. Skoro sam prezydent Duda zachęca do korzystania z jego otwartego pałacu, to środowisko historyczne winno z tego zaproszenia skorzystać, nie poprzestając jedynie na ocenie polityki nowej ekipy. Sądzę, że teraz jest właśnie odpowiedni moment na artykułowanie tego jak my wyobrażamy sobie politykę pamięci i jakie cele powinna realizować.
Panie Prezydencie! Nie wiem czy przeczyta Pan ten artykuł, a jeśli jakimiś drogami dojdzie on do Pana oczu lub uszu, to pozostawię tu garść własnych rad co można zrobić dla naszej wspólnej pamięci, aby za pięć lat mógł Pan cieszyć się z realizacji jej podstawowego zadania jakim jest integracja społeczeństwa. Oto one:
- Zrezygnować ze skupiania się wyłącznie na czasach powojennych. Polska tożsamość to setki lat mniej lub bardziej chlubnej historii. Samo opieranie swojej wiedzy o okresie staropolskim na Henryku Sienkiewiczu to wbijanie w schemat, który już dawno nie odpowiada nam na pytania współczesności.
- Zrezygnować z podkreślania wyłącznie walecznej historii naszego narodu. Wszyscy to już wiemy i bardzo cenimy. Setki wybitnych polityków, naukowców i ludzi kultury czekają na upamiętnienie! Tysiące bezimiennych budujących tożsamość tego narodu spoczywa w zapomnieniu!
- Po co powoływać nowe instytucje skoro ośrodki badawcze już istnieją? Sęk w tym, że mało jest w Polsce zintegrowanych projektów badawczych, obejmujących nie tylko rodzimych ale i zagranicznych historyków. Dobry klimat do tworzenia takich zespołów, oraz gwarancja długoterminowego finansowania to o wiele lepszy pomysł niż mnożenie bytów.
- W ramach walki politycznej nie warto potępiać wszystkiego co robili poprzednicy. Kokarda narodowa naprawdę nie jest obciachem, a czekoladowy orzeł nie jest wcale mniej smaczny od chlebowego, którego otrzymał Pan w czasie kampanii.
- Na historię warto spojrzeć nie tylko z perspektywy Warszawy, ale też środowisk lokalnych i wydarzeń, które je tworzyły. Nie wszyscy Polacy mieszkali w Generalnym Gubernatorstwie czy Królestwie Kongresowym. Nie wszystkie nasze dzisiejsze ziemie łączy ta sama historia. Bez polubienia swojej małej Ojczyzny, z większą też będzie kłopot.
- Polityka historyczna to nie tylko akty strzeliste, ale i codzienna praca historyków. Trzeba stworzyć im możliwości pracy bardziej komfortowej i skutecznej. Potrzebny jest bardziej skondensowany i sprawniejszy system digitalizacji źródeł, a także ich publikowania w formie materiałów źródłowych.
- Historia Polski nie może być historią dla siebie. Warto pamiętać, że nie jesteśmy wyspą ani pustkowiem na środku świata. Jesteśmy elementem wielkiego mechanizmu dziejów, któremu nie przysługują żadne mesjańskie ani prometejskie właściwości. Jeśli o tym zapomnimy, nikt na świecie nie będzie traktował naszej historii poważnie.
- Jeśli chcemy popularyzować historię to nie warto iść na łatwiznę. Tysiące maków wylewających się spod twierdzy Tower w Londynie powiedziało więcej o okrucieństwie I wojny niż tyleż samo grup rekonstrukcyjnych, które uświetniają nasze celebracje.
A Wy drodzy czytelnicy? Jakie wy macie propozycje dla prezydenta Andrzeja Dudy?
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz