PKP — wsiąść do pociągu byle jakiego

opublikowano: 2005-11-15 20:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Z Warszawy do Wrocławia w godzinę i czterdzieści minut – tymi słowami jeszcze niedawno witała nas strona internetowa PKP. Dopiero później okazało się, że dopiero w roku 2013 (jeśli w ogóle) - o ile do 2013 PKP będzie jeszcze istnieć… Będzie?
REKLAMA

1.

Katowice, dworzec. Do okienka podchodzi młody człowiek z plecakiem i pyta po angielsku o bilet do Bratysławy. Pani Starsza Kasjerka zaczyna się krztusić i machać rękami, jednak opanowuje się na tyle, aby poprosić mnie, żebym się nim zajął. W kasach międzynarodowych z angielskim nie ma problemów. Młody człowiek jechał z Krakowa. Chciał zobaczyć sławne miasto, jakim są Katowice…

2.

Nysa. Na peron podjeżdża autobus szynowy. Trudno określić: bardziej autobus czy bardziej szynowy. Ludzie nie mogą się zmieścić. Do tego mamy z kolegami trzy rowery wyładowane sprzętem – właśnie wracamy z wyprawy po Dolnym Śląsku. PKP sprzedało nam usługę przewozu rowerów, ale nie bardzo się z niej wywiązuje. Stoimy ze sprzętem przy głównych drzwiach. Ludzie nie mają jak wysiąść, my nie mamy się jak przesunąć. Konduktorzy (dwóch) obdarzają nas uwagami, że trzeba jakoś się ustawić. Duszno. Okien, jak na XXI wiek przystało, nie da się otworzyć. Prosimy o włączenie klimatyzacji. Po chwili robi się zimno (ale tylko w jednej części busa), duszno jest jak było, a na dodatek zaczyna kapać na pasażerów. Starszy pan zauważa, że trzeba już busa oddać do naprawy, na co kontroler się oburza, że to przecież nowiutki pociąg. Niemiecki.

3.

Wysiadam z pociągu w Katowicach. Rower z całym majdanem waży ponad trzydzieści kilogramów, a ja jakoś nie mam ochoty robić za tragarza. Wynalazek zjazdów dla wózków czy rowerów jeszcze nie został w katowickim PKP odkryty, albo polskich kolei nie stać na wykupienie licencji. W każdym razie radź sobie nieszczęśniku sam. Skarżę się dyżurnemu ruchu. Ten zamawia dla mnie windę. Jestem w siódmym niebie. Czekam tylko klika minut. Pojawia się rzeczona winda, a w niej meleks. Operator rozgląda się po pustym peronie. Mówię, że to dla mnie i mojego roweru, a on na to, że nie ma takiej możliwości i że usługa jest odpłatna (oczywiście dyżurny nie poinformował mnie o tym). Pytam się, czy niepełnosprawny też musi płacić i nie czekając na odpowiedź odwracam się z zamiarem znoszenia, jak ta mrówka, roweru ze schodów. Ale pan operator machnął ręką i kazał jechać windą. Tak więc miałem możliwość zobaczenia katowickich schronów. Prawdę mówiąc niepełnosprawnym radzę raczej spadać ze schodów, niż poruszać się po tych lochach.

4.

REKLAMA

Wracamy z miasta Hel. Pociąg pospieszny. Kolega zauważa w ubikacji porzuconą torbę. Jest jasne, że ktoś został okradziony. Idziemy szukać właściciela, ale nie potrafimy go odnaleźć. Spotykamy za to konduktorów. Mówimy im w czym rzecz i pytamy czy mają jakieś procedury. Oni są zdziwieni, że w ogóle coś takiego może nam przyjść do głowy. Mówią, że w pociagach kradzieże zdarzają się bardzo często i żebyśmy zostawili torbę w biurze rzeczy znalezionych tam, gdzie będziemy wysiadać. Nie wykazują więcej zainteresowania. Co z tego, że w środku muzułmańscy albo katoliccy fundamentaliści mogli zostawić bombę. Z właścicielem skontaktowałem się listownie. Okazało się, że w torbie był jego paszport, a on miał lecieć za kilka dni do Szkocji.

5.

Jedziemy na koncert Stinga do Warszawy. Pociąg w Katowicach o 6.30. Najwygodniejszy z najtańszych, więc chce nim jechać cały GOP. Oczywiście PKP nie domyśliło się tego i masa ludzi nie mieści się w środku. W Sosnowcu i Częstochowie następni chętni całują klamkę. Konduktorzy mówią tym nieszczęśnikom, że mają jechać następnym. Jakoś nikt nie wpadł na pomysł doczepienia kilku wagonów. Ludzi tak wiele, że nikt nie sprawdza biletów. Zresztą i tak wielu ich nie ma. Z najwyższym trudem udaje się dostać do ubikacji. W Koluszkach, na godzinę przed stolicą, na peronie czeka na nas pociąg. Że niby ludzie z korytarzy mają się do niego przesiąść. Ale co z tego – nie słychać zapowiedzi, nie wiadomo co się dzieje. Obserwuję jak konduktorzy wychodzą na peron i wściekają się na pasażerów, że PKP specjalnie zatrzymuje dla nich ruch, a ci się nie przesiadają. Pociąg odjeżdża prawie pusty.

6.

Wracamy ze Stinga. Naczytawszy się na stronach Intercity o tym, jak bardzo PKP kocha fanów Stinga, kupiłem kilka dni wcześniej bilety z miejscówkami. Można je było dostać okazując wejściówkę na koncert. Zbliża się pierwsza w nocy, jestem na Centralnym. Wszędzie pusto. Tylko w jednym miejscu tłum ludzi. Okazuje się, że oba ze stingowych pociągów będą postawione na ten sam peron. Bo przecież nie można podjechać na pusty peron obok. Przecież można na ten sam… Ludzie i tak potem ściskają się w korytarzu, bo po co puszczać dwa pociągi, żeby wszyscy mieli wygodnie, skoro zmieszczą się do jednego… Konduktorzy zapomnieli zobaczyć naszych koncertowych wejściówek przy sprawdzaniu biletów.

O tym, czego dowiedziałem się od maszynisty zatrudnionego kiedyś w PKP, wolę nie pisać, bo już nigdy nie wsiedlibyście do naszych ukochanych kolei.

Przejdź do drugiej części cyklu

Duke: Stan PKP i warunki podróżowania koleją to temat rzeka. Być może również Wam zdarzały się różne dziwne historie związane z jazdą pociągami? Podzielcie się nimi z Czytelnikami Histmaga! Piszcie na [email protected]">[email protected]">[email protected] ! Najciekawsze opowieści opublikujemy.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Pietrala
Magister politologii (Uniwersytet Śląski).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone