„Ostatnie dni królowych” – recenzja i ocena
„Ostatnie dni królowych” – recenzja i ocena
Przyznam uczciwie, że dość sceptycznie podchodzę do różnego rodzaju zbiorówek zawierających wybory sylwetek postaci historycznych, które łączy jakaś cecha wspólna, bądź opowiada się o nich przez pryzmat jednego problemu czy zagadnienia. Oczywiście zdarzają się opracowania ciekawe, oryginalne i nie tylko popularyzujące wiedzę na dany temat, ale również wnoszące nowe, świeże spojrzenie. Gdy zostałam poproszona o recenzję książki „Ostatnie dni królowych”, początkowo byłam raczej niechętna propozycji. Ciekawość wzięła górę. A może przekora?
Zacznę od końca. Wydawnictwo Bellona na końcu książki zamieściło biogramy autorów poszczególnych segmentów. I tu przyszło pierwsze, pozytywne zaskoczenie, które kazało mi z większą uwagą pochylić się nad całą książką. Polskiemu czytelnikowi nazwiska te zapewne niewiele powiedzą, ale może przekona go afiliacja autorów. Wymienię tylko kilkoro z nich. Éric Anceau, wykładowca historii z paryskiej Sorbony, Simone Bertière, uznana we Francji pisarka i biografistka, Pascal Dayez-Burgeon, historyk i dyplomata, zastępca dyrektora Centre National de la Recherche Scientifique, Jean-François Solnon, emerytowany profesor historii z Université de Franche-Comté w Besançon. Wśród autorów jest także kilku członków zespołu „Le Figaro Histoire”, w większości także posiadających tytuły naukowe i bogaty dorobek historyczny i literacki. Redaktorami pracy są (a jakże!) związani z „Le Figaro” dziennikarze Jean-Christophe Buisson oraz Jean Sévillia, których dorobek pisarski jest również pokaźny, choć znany głównie nad Loarą. Staranny przekład z francuskiego pióra Agaty Cisek sprawia, że recenzowaną książkę czyta się szybko i z zainteresowaniem. Swoją pracę porządnie wykonała również redakcja, która zadbała o indeks osobowy, a także pozostawiła na końcu każdego tekstu wybraną bibliografię, w większości jednak francuskojęzyczną. Zadbała jednak o wyszczególnienie polskich przekładów wymienionych dzieł. Pochwalić trzeba także zamieszczenie w pracy kolorowych ilustracji.
Autorzy zaserwowali nam dwadzieścia sylwetek (zwykle liczących po dwadzieścia kilka stron) różnych kobiet, których życiorysy kształtowały naszą historię, bądź ze względu na swoją pozycję znajdowały się w centrum wydarzeń. Biorąc pod uwagę dorobek oraz renomę autorów można było się spodziewać trochę bardziej wyszukanego doboru postaci, ale popularny charakter publikacji oraz, jak można się domyślać, docelowy odbiorca wpłynęły na takie, a nie inne decyzje redaktorów. Nie czas i miejsce, by wymieniać wszystkie bohaterki publikacji. Poza dość typowymi sylwetkami Kleopatry, Agrypiny Marii Stuart i Marii Antoniny, autorzy zaprezentowali między innymi Brunhildę (córkę Atanagilda), Eugenię de Montijo czy Dragę Obrenović. Nie wszystkie z kobiet straciły życie w wyniku zamachu, inne umierały w sposób zupełnie zwyczajny. No właśnie. Czy królowa umiera zwyczajnie?
Podkreślić należy fakt, że autorzy nie silą się na szafowanie tanią sensacją, nie doszukują się wszędzie spisków (a przynajmniej nie sprzedają swoich historii w taki sposób). Całość jest więc obrazem kryzysów i sukcesów monarchii, burzliwych wydarzeń i prozy życia na tronie, jeśli można tu w ogóle mówić o jakiejkolwiek typowości. Jednak chyba największą zaletą całości jest próba refleksji nad każdą z postaci, odkrycia jej znaczenia i wpisania w szerszy kontekst historyczny. Dla polskiego czytelnika lektura „Ostatnich dni królowych” będzie stanowiła okazję, by poznać słabo u nas znane osobistości. Może też zmusi nas do zastanowienia nad sprawami wykraczającymi poza tajemnice wielkiej polityki?
Na zakończenie muszę jeszcze raz przyznać, że moje początkowe obawy okazały się nieuzasadnione; otrzymaliśmy udaną i wciągającą opowieść, która może stanowić wzór dla podobnych opracowań. Rzeczową, bez epatowania rewelacjami wątpliwej jakości, a jednocześnie wciągającą. Polecam z czystym sumieniem.