Orlando Figes – „Europejczycy. Początki kosmopolitycznej kultury” – recenzja i ocena
Orlando Figes – „Europejczycy. Początki kosmopolitycznej kultury” – recenzja i ocena
Celem Figesa było ukazanie kultury Europy doby XIX wieku jako przestrzeni kulturowych przepływów, przekładów i wymian ponad granicami państw. Od razu należy zaznaczyć, że uczynił to w porywającym stylu. Autor analizując losy Turgieniewa i małżeństwa Vardiotów, których łączyła sztuka oraz romans Iwana z Pauline, wprowadza na karty książki postacie niemal wszystkich liczących się artystów owej epoki. Czytelnik zetknie się z postaciami Georgesa Bizeta, Hectora Berlioza, Johannesa Brahmsa, Gustave’a Flauberta, Antona Rubinsteina i wielu, wielu innych.
Osnową narracji jest relacja między sztuką a rynkiem, która narodziła się w XIX wieku. Czytelnik ma okazję przyjrzeć się technicznej stronie tworzenia dzieł sztuki, sposobów zarządzania promocją i marketingiem, a także metodami rozpowszechniania kultury, czy układom towarzyskim. Słowem: to wówczas gruntowała się zależność powodzenia prac artysty od zrozumienia zasad kapitalizmu. Niezwykle interesujący jest passus o tworzeniu się wówczas prawa autorskiego i walce z piractwem. Naturalnie nie brakuje w tej pracy analizy samych dzieł oraz ich twórców, czy przedstawienia motywacji artystów na wyboistej drodze ku sławie.
Odbiór rozważań na temat rynku dzieł sztuki ułatwiają wstępne uwagi dotyczące ówczesnych pieniędzy. Figes zestawił ze sobą wartości poszczególnych walut europejskich, co pozwala łatwiej rozumieć różnice wynagrodzeń otrzymywanych przez poszczególnych artystów. Autor słusznie zauważył, że owego przelicznika nie należy stosować jako wyznacznika wartości, gdyż nie uwzględniono w nim różnic siły nabywczej.
Zgodnie z powyższym brytyjskiego historyka interesują najbardziej te dziedziny sztuki, które były najbardziej urynkowione – literatura, muzyka, malarstwo, w mniejszym stopniu rzeźba. Należy więc zgodzić się z poglądem autora, że w ostatecznym rachunku to właśnie rynek określił kształt kanonu kultury: tego co przetrwało, a co uległo zapomnieniu.
Wraz z głównymi bohaterami czytelnik na kartach książki odbywa niesamowitą podróż przez salony, teatry, muzea i wystawy Francji, Hiszpanii, Rosji, Niemiec oraz Wielkiej Brytanii. Poznając krajobraz ówczesnych państw i ich mieszkańców, opinie artystów na temat poszczególnych krajów, środki transportu itp. Bezsprzecznym atutem pracy Figesa jest analiza życia codziennego ówczesnych artystów, spędzania przez nich wolnego czasu. Czytelnik odnajdzie tutaj klimat ówczesnych uzdrowisk, wieczorków literackich, uroczystych premier teatralnych i operowych, relacji między artystami – romansów, animozji, plotek. Ale także zależności twórców z marszandami, a niekiedy rozpaczliwych ucieczek przed wierzycielami.
Ciekawie rysuje się opis przenikania tradycji poszczególnych krajów, współpracy i promowania twórczości artystów danego kraju przez ich kolegów z zagranicy. Brytyjski historyk zaprezentował również działania zmierzające do zaniechania kosmopolityzmu w sztuce. Oddał tutaj głos francuskim publicystom, którzy domagali się zaprzestania tłumaczeń obcych książek, co miało doprowadzić do osłabienia szczególnego charakteru krajowej literatury. Brzmi to przerażająco znajomo i stanowi doskonałe odzwierciedlenie zmieniającego się klimatu politycznego Europy końca XIX w. i początku XX w. Paul Valery uważał, że Europa osiągnęła apogeum „nowoczesności” w 1914, a „iluzja europejskiej kultury” rozwiała się na polach bitewnych Flandrii i Polski.
Paradoksalnie jednak, jak zauważył Figes, to w wyniku I wojny światowej zaczęto przywiązywać wagę do ideału spójnej europejskiej tożsamości kulturowej, napędzanej nostalgią za minioną epoką. Owa tożsamość musiała zostać podtrzymana właśnie przez europejską sztukę wysoką. Ówcześni twórcy pod wpływem szoku spowodowanego krwawą wojną zaczęli przedstawiać Europę i jej kulturę jako „wspólne dziedzictwo”, oparte na „pragnieniu zrozumienia i wymiany” i „duchowej jedności” pomiędzy narodami. Ów pogląd istnieje również na szczęście do dzisiaj.
Mam nadzieję, że wymienione powyżej krótkie zestawienie jedynie wybranych wątków zachęci do sięgnięcia po książkę. Czytelnik otrzymuje bowiem znakomicie opisany, zniuansowany, wielowątkowy, bogaty świat kultury Starego Kontynentu XIX wieku. Epoki, która po prawdzie wprowadziła szereg nowych wynalazków służących upowszechnieniu sztuki i nowym sposobom zarządzania rynkiem, ale także idące za tym bezwzględne, niekiedy destrukcyjne mechanizmy, w których kluczową rolę nie zawsze odgrywał talent. Autorowi udało się ukazać skomplikowany świat twórców, recenzentów i odbiorców ich dzieł. Choć określenie uczta intelektualna jest często używane na wyrost, to w wypadku pracy brytyjskiego historyka można go użyć bez żadnych zastrzeżeń.
Warto na koniec pochwalić wysoką jakość polskiego wydania. Wydawnictwo Wielka Litera wykonało fantastyczną pracę. Polski czytelnik znajdzie w tekście olbrzymią liczbę reprodukcji dzieł malarskich, fotografii, fragmentów ulotek i artykułów prasowych – i to dobrej jakości. Należy również pochwalić pracę polskich tłumaczy książki – Łukasza Błaszczyka i Pawła Sajewicza. Dzięki nim książkę czyta się po prostu porywająco.