Okupacyjne święta w „Nowym Kurierze Warszawskim”
„Nowy Kurier Warszawski” – zobacz też: Boże Narodzenie - historia i świąteczne tradycje
Nie będzie kłamstwem stwierdzenie, że zima 1943 roku było ostatnią w starej przedwojennej Warszawie. Co prawda po gruzach getta wiał wiatr, a tu i ówdzie straszyły ruiny zniszczonych jeszcze we Wrześniu budynków, niemniej w dużym stopniu była to wciąż to miasto, które na zawsze zniknęło niecały rok później.
W stolicy obok konspiratorów zabijających niemieckich funkcjonariuszy, malujących kotwice Polski Walczącej i kradnących niemieckie pieniądze, żyli też ludzie, którzy niczym Leon Kuraś z Polskich dróg za swój cel mieli po prostu przetrwanie.
Obok prasy konspiracyjnej, która była ostrożnie mówiąc niezwykle liczna, funkcjonowały gazety wspierane przez okupantów, tak zwane gadzinówki, wśród których najsłynniejszy był „Nowy Kurier Warszawski”.
Wyjątkowo, w stosunku do innych numerów, mało było w nim w czasie świąt ostentacyjnych odniesień politycznych. Przebijały standardowe tematy świąteczne, oscylujące wokół choinki, pasterki i wyjazdów na wieś z okazji Bożego Narodzenia. Publikowano też, tak jak przed wojną, okolicznościowe wiersze i opowiadania.
Pojawiały się rzecz jasna i teksty o tematach prozaicznych, tak jak na przykład ten o wiele mówiącym tytule „O moczeniu nóg”. Część z zamieszczonych informacji wskazywała na to, że jednak jakaś wojna się toczy i że sytuacja nie jest tak spokojna jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać.
Rzecz jasna nie mogła zabraknąć naturalnych dla gazet ogłoszeń drobnych i reklam. Wojna wojną, ale ludzie wciąż sprzedawali mieszkania, buty i fortepiany, chodzili do teatru i szukali posady.
Podsumowując, gadzinówki, przynajmniej w czasie świątecznym, starały się być podobnymi do gazet przedwojennych i nie odbiegać od tego, co czytano w starym „Kurierze Warszawskim” albo w Ikacu.