Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów w Łodzi: coś dla ciała i coś dla ducha
Tomasz Leszkowicz: Jakie są Wasze doświadczenia z Ogólnopolskim Zjazdem Historyków Studentów? Kiedy pierwszy raz byliście na OZHS-ie i jak go zapamiętaliście?
Piotr Budzyński: Nasz zespół jest dość zróżnicowany zarówno pod względem wieku jak i stażu w kole naukowym – wielu z nas dopiero skończyła pierwszy stopień studiów. Dlatego doświadczenia znacznej części z nas ograniczają się do dwóch ostatnich OZHS-ów. Moim pierwszym był Zjazd krakowski w 2016 r. Uważam go za niezwykle udany, to zresztą właśnie tam narodziła się idea organizacji OZHS w Łodzi. Natomiast na zjazd poznański pojechała większa część naszego komitetu, niektórzy nawet w charakterze obserwatorów.
Bartłomiej Józefowicz: Warto dodać, że w naszym komitecie organizacyjnym jest kilka osób, które biorą udział w OZHS już od czterech lub pięciu lat, dzięki czemu służą nam radą i pomocą.
T.L.: Z moich własnych doświadczeń z tą imprezą sprzed kilku lat wynika, że studenci i uczelnie nie zawsze są chętne żeby ją organizować. Czasem zdarzały się sytuacje, że jakieś środowisko mówiło „Może byśmy zorganizowali...”, a na to wszyscy z ulgą odpowiadali „Tak tak, organizujcie”. Dlaczego Wy z przekonania chcieliście zająć się OZHS-em?
Adrian Polanowski: Przedsięwzięcie takie jak OZHS jest ogromnym wyzwaniem logistycznym, dlatego wiele wydziałów historycznych nie zgłasza swojej kandydatury, ponieważ potencjalni organizatorzy nie mają czasu i chęci poświęcać się tak bardzo. Jako organizatorzy Zjazdu spotykamy się prawie co tydzień, omawiając po kilka godzin szczegóły tego co planujemy. Naszą główną motywacją jest to, że chcemy się jak najlepiej przygotować łódzki OZHS, poświęcić swój czas na stworzenie naprawdę niezapomnianego wydarzenia.
P.B.: U nas w Łodzi organizacja OZHS-u budzi bardzo pozytywne skojarzenia. XV Zjazd, który nasze Koło organizowało w 2007 roku, okazał się wielkim sukcesem. Dla wszystkich było jasne, że prędzej czy później to niezwykłe wydarzenie znów odbędzie się w naszym mieście. Do tej pory wielokrotnie zastanawiano się nad zgłoszeniem kandydatury UŁ, jednak dopiero w tym roku zdecydowaliśmy, że jesteśmy w stanie podołać takiemu wyzwaniu. Udało się nam stworzyć zgrany i stosunkowo młody zespół, dysponujący dużym doświadczeniem w organizacji konferencji i innych imprez. Kluczowa okazała się międzynarodowa X Łódzka Wiosna Młodych Historyków w której wzięło udział około 150 osób. To był taki OZHS na 50% (śmiech).
B.J.: Co więcej, dysponujemy wielkim wsparciem ze strony władz naszego Wydziału oraz Instytutu Historii UŁ, objawiającym się na każdym możliwym polu: finansowym, merytorycznym czy organizacyjnym.
T.L.: Jak chcecie nawiązać do tego zjazdu z 2007 roku? Czy chcecie spytać o radę ówczesnych organizatorów, którzy dziś są poważnymi doktorami?
P.B.: Oczywiście. Zaprosiliśmy przewodniczącego tamtego komitetu, doktora Wojciecha Marciniaka, do objęcia funkcji naszego opiekuna. Mogę z przyjemnością poinformować, że propozycja została przyjęta.
A.P.: Pomocą służą nam również inni organizatorzy XV Zjazdu, dziś pracownicy UŁ oraz wielu instytucji państwowych i prywatnych firm.
B.J.: Wspierają nas oni radą i pomocą przy organizacji, podsuwają też pomysły co można by jeszcze zrobić i jak.
T.L.: Mówicie, że spotykacie się co tydzień na zebraniach organizacyjnych – czy o coś się spieracie, kłócicie? A może wszystko idzie gładko? Nasi czytelnicy chętnie dowiedzieliby się, jak wyglądają kulisy organizacji OZHS.
A.P.: Wszyscy jesteśmy bardzo zmotywowani, robota pali nam się w rękach. Prawie bijemy się o to kto zajmie się realizacją najważniejszych zadań. (śmiech)
B.J.: To prawda. Jeśli chodzi o najważniejsze elementy zjazdu jesteśmy zgodni, spieramy się o szczegóły, jednak to tylko dodatnio wpływa na naszą pracę.
P.B.: W skład komitetu wchodzi wiele kreatywnych osób, więc często mamy odmienne pomysły na rozwiązanie danego problemu. Jednak zawsze dochodzimy do kompromisu który okazuje się lepszy niż każda pojedyncza koncepcja. Generalnie współpracuje się nam bardzo dobrze.
Polecamy e-book Izabeli Śliwińskiej-Słomskiej – „Trylogia Sienkiewicza. Historia prawdziwa”
Książka dostępna również jako audiobook!
T.L.: Kiedy jeździłem na Ogólnopolskie Zjazdy Historyków Studentów pojawiła się tendencja do „rozrastania się” tego wydarzenia, obiecywania i organizowania dużej liczby imprez towarzyszących, trochę w myśl zasady „zastaw się a postaw się”. Jak Wy zapatrujecie się na to zagadnienie?
P.B.: Cytując wpis, który pojawił się w 2007 roku na Waszym forum: „od OZHS-u w Łodzi zaczęła się moda na różne udziwnienia”. Chcemy za nią trochę podążać. (śmiech) Konferencji naukowych jest teraz w Polsce dużo, są one poświęcone bardzo szczegółowym zagadnieniom i dają dużo lepszą okazję do dyskusji naukowej. Ograniczenie OZHS-u do spotkania czysto naukowego i zamknięcie go w dwudziestu minutach referatu i piętnastu minutach dyskusji naszym zdaniem mija się z celem. Ideą OZHS-u jest to, by zintegrować środowisko, nawiązać nowe znajomości, wymienić doświadczenia i przede wszystkim miło spędzić czas. Będziemy więc dążyć w takim kierunku, nie zapominając jednak o aspekcie naukowym.
B.J.: Postaramy się zrobić wszystko, by nie była to kolejna konferencja na którą przyjeżdża się na dwie godziny, by odebrać zaświadczenie i zyskać kolejne punkty do stypendium
T.L.: A więc jakie są Wasze pomysły na OZHS?
P.B.: Patrząc na poprzednie zjazdy, Kraków miał bardzo fajne imprezy fakultatywne, Poznań natomiast wprowadził modę na robione „z jajem” zabawy integracyjne. Chcielibyśmy te dwie rzeczy połączyć, tak by oferować uczestnikom coś dla ciała i coś dla ducha. Wyobrażamy sobie, że najpierw będzie oczywiście część naukowa, potem jakieś merytoryczne atrakcje jak zwiedzanie miasta, wykład czy warsztaty, a na koniec dnia impreza integracyjna, będąca jeszcze jedną okazją do przegadania tematów z paneli w nieco luźniejszej atmosferze przy piwie.
A.P.: Chcemy postawić na wolny wybór, to znaczy zaproponować uczestnikom dużą ilość różnych rozrywek, z których ostatecznie zrealizujemy te, które wzbudzą zainteresowanie. W związku z tym planujemy wprowadzić prosty system elektronicznych zapisów. Oczywiście wszystkie imprezy będę wliczone w opłatę konferencyjną.
T.L.: W jaki sposób Waszym zdaniem należy dbać o poziom referatów na Zjeździe?
B.J.: Zgłaszane abstrakty będą sprawdzać pracownicy naukowi naszej uczelni Nie chcemy jednak, by opinia sprowadzała się do prostego „Ten dobry, ten zły”, zdecydowaliśmy się więc na ocenę w formie punktów.
P.B.: Każdemu zgłoszeniu będą przydzielane punkty w kilku kategoriach takich jak nowatorstwo tematu, wykorzystane źródła czy poprawność językowa. Ich suma będzie stanowiła podstawowe kryterium przyjęcia lub dyskwalifikacji referatów. Dzięki temu każdy otrzyma informację zwrotną co było dobre a nad czym jeszcze musi popracować.
T.L.: Zapowiadacie udział studentów i doktorantów zagranicznych – do kogo chcecie dotrzeć?
B.J.: Mamy kontakty z organizacjami studenckimi na Węgrzech i na Ukrainie, oraz z kolegami w Bułgarii i Niemczech. Dodatkowo nasze wysiłki wspierają zaprzyjaźnieni studenci różnych filologii.
P.B.: Próbę generalną stanowiła wspomniana X Łódzka Wiosna Młodych Historyków, udało się wówczas dotrzeć do wielu studentów spoza granic Polski. Nasze zaproszenie kierujemy przede wszystkim do osób z szeroko rozumianej Europy Środkowo-Wschodniej, jednak każdy będzie mile widziany, bez względu na kraj pochodzenia.
T.L.: Na koniec pytanie, którego nie mogłem sobie odmówić: czy w Łodzi można być szczęśliwym?
B.J.: Można i nie jest to trudniejsze niż w Warszawie. (śmiech)
A.P.: W Łodzi bardzo łatwo znaleźć szczęście, trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać. (śmiech)
P.B.: U nas można być szczęśliwym i w roli mieszkańca i w roli przyjezdnego – mam nadzieję, że uczestnicy OZHS się o tym przekonają.