Obowiązkowy dress code dla polityków? - felieton

opublikowano: 2019-11-23, 14:07
wolna licencja
Znane powiedzenie mówi „jak cię widzą, tak cię piszą”. W dobie multimediów, gdzie oprócz tego, co ma się do powiedzenia, liczy się również schludny wygląd, nasi parlamentarzyści nadal zapominają, że garnitur i krawat powinien być obowiązkowym ubiorem w miejscu, do którego zostali wybrani.
reklama

W 2016 roku Prezydium Sejmu przygotowało dla posłów wytyczne, że do gmachu parlamentu można wejść tylko w odpowiednim ubiorze – „panowie powinni mieć na sobie marynarkę, a panie ubrania w stonowanych kolorach”. Po pierwszym posiedzeniu Sejmu IX kadencji czy podczas odbierania nominacji poselskich, znalazło się kilku parlamentarnych rodzynków, którzy najdelikatniej mówiąc – byli niestosownie ubrani do miejsca i okazji.

Jak to jest, że urzędnicy, kierowcy miejskich autobusów, pracownicy banków czy restauratorzy – muszą być zawsze ubrani godnie, a ludzie będący przedstawicielami państwa, często wyglądają jakby wszyli z przysłowiowej „obory”? Wiadomo, że 30 lat temu wielu działaczy „Solidarności”, którzy dostali się do parlamentu w wyniku słynnych wyborów czerwcowych – nie przywiązywało wagi do stroju. Dla nich swetry, sztruksy, długie brody były na porządku dziennym, a jako zawodowi rewolucjoniści, nie mieli głowy do czegoś takiego jak posiadanie garnituru.

Oczywiście są w naszej historii politycy, którzy w garniturze zawsze źle wyglądali. Takim kimś był Jacek Kuroń, który nawet Order Orła Białego odbierał w swoim charakterystycznym dżinsie. No, ale do takich przywilejów trzeba mieć pewne zasługi, a niewątpliwie Kuroń takie miał.

Co ciekawe, prawdopodobnie jednym politykiem, który podczas zaprzysiężenia w pałacu prezydenckim pojawił się w swetrze był Janusz Pałubicki, pełniący w rządzie Jerzego Buzka, funkcję koordynatora ds. służb specjalnych. Na pytanie, dlaczego nie nosi garnituru, odpowiadał, „iż ma prawo, bo komuna mu krzywdę wyrządziła”. Również niestosownie dobrych parę lat temu w Belwederze za czasów Bronisława Komorowskiego, w butach typu „crocs” gościł Adam Michnik. Uznano to wtedy „za zbytni luz”.

Mimo, iż wielu polityków w latach 90-tych nie błyszczało pod względem ubioru – to najczęściej krytyka pod tym kątem spadała na braci Kaczyńskich. Ich brak dbałości o porządny ubiór wynikał z przekory wobec matki, która codziennie ubierała braci inaczej, co powodowało docinki kolegów z podwórka. Trzeba jednak zaznaczyć, że Lech Kaczyński pełniąc obowiązki najważniejszej osoby w państwie – przez ekspertów modowych przodował jako jeden z najlepiej ówcześnie ubranych polityków.

Można powiedzieć, że pierwszym politykiem, który wyróżniał się zachodnim stylem – był Aleksander Kwaśniewski. Jego błękitne koszule szybko znalazły naśladowców na polskiej scenie politycznej. Jednym z większych obciachów modowych naszego parlamentaryzmu były biało-czerwone krawaty, jakie nosili posłowie Samoobrony. Wprawdzie noszenie krawatów w barwach narodowych jest czymś normalnym, to jednak członkowie ekipy Andrzeja Leppera, mało komu kojarzyli się patriotyzmem i przywiązaniem do ojczyzny.

Prawdziwa metamorfoza przyszła za rządów Donalda Tuska, który niegdyś sam nie grzeszył ubiorem, natomiast obecnie jest uważany za wzór tego, jak powinna wyglądać osoba pełniąca ważne funkcje publiczne.

Gdy wszystko jest na wyciągnięcie ręki, tylko lenistwo broni ludzi z pierwszych stron z gazet, aby zaopatrzyli się w ładnie skrojone garnitury. Występowanie w brudnych butach, jaskrawych sweterkach, czerwonych szelkach, koszulkach z politycznymi napisami, po prostu nie przystoi i to bez względu na okoliczności.

To, że nasza klasa polityczna w znacznej mierze nie ma nic do powiedzenia, nie jest nowością, ale gdyby wprowadzić obowiązkowy dress code i zakaz przemawiania z mównicy sejmowej bez kartki – może choć trochę ucywilizowało to parlamentarne normy, bo jak powiadał Mark Twain – „Gdyby szata nie zdobiła człowieka, to byśmy nadal chodzili nago”. Ale pewnie mało kto z nieoczytanych polskich polityków słyszał o takim cytacie, skoro nawet z telefonu komórkowego mają problem z poprawnym odśpiewaniem Mazurka Dąbrowskiego.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Polecamy e-book Marcina Winkowskiego – „Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”

Marcin Winkowski
„Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
108
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-28-0
reklama
Komentarze
o autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone