Norman Ohler - „Trzecia Rzesza na haju” - recenzja i ocena

opublikowano: 2017-01-31, 09:00
wolna licencja
Z pozoru wszyscy wiemy kto rządził Trzecią Rzeszą. Hitler – to poprawna odpowiedź. Prawdziwą zagadką jest jednak to, co rządziło Hitlerem. Norman Ohler odsłania ten aspekt hitlerowskiego totalitaryzmu, o którym raczej nie usłyszymy w szkole.
reklama
Norman Ohler
„Trzecia Rzesza na haju. Narkotyki w hitlerowskich Niemczach”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Wyd. Poznańskie
Rok wydania:
2016
Okładka:
miękka
Liczba stron:
360
Format:
145x200 mm
ISBN:
9788379765454

Norman Ohler pisze w sposób popularny i zrozumiały – prawdopodobnie – dla każdego. Przedmiotem jego zainteresowania są Niemcy z okresu II wojny światowej, a poszukując odpowiedzi na pytania dotyczące tego mrocznego czasu w historii europejskiej kultury sięga do międzywojnia. Tam bowiem – jego zdaniem – należy szukać źródeł „niemieckiej świadomości”, która wpierw upokorzona, powstała niczym feniks z popiołów, by w ciągu sześciu lat zrobić w Europie coś, czego nikt nigdy by się nie spodziewał. I czego konsekwencje odczuwamy do dziś.

Po I wojnie światowej Niemcy znalazły się w specyficznej sytuacji. Brak dostępu do naturalnych stymulantów takich jak kawa czy herbata, spowodował masową produkcję farmakologicznych substytutów. Na wielką skalę zaczęto wytwarzać między innymi pervitin, kokainę i Vitamultin. Narkotyki były podawane na wszelkie schorzenia: bóle głowy, wzdęcia i kłopoty w nauce. Zażywał je właściwie każdy: przykładne panie domów, lekarze, a nawet sam Führer. Dzięki nim można było zwiększyć wydajność pracy i postawić, podupadłą niemiecką gospodarkę na nogi.

Nie trudno przewidzieć, że stymulanty szybko wykorzystała armia. Niemieckie wojsko sięgnęło po środki nadzwyczajne, których efektów prawdopodobnie nikt się nie spodziewał. Żołnierze nigdy z takim entuzjazmem nie napadali na sąsiada. Chęć walki, bezmyślność, beztroskość ciągłe pobudzenie to efekty pervitinu – leku, który zdobył Francję.

Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że blitzkrieg to metamfetamina. Pod wpływem narkotyków Niemcy działali irracjonalnie, ale w tym szaleństwie była metoda. Zamiast prowadzić wojnę pozycyjną, pędzili do przodu na złamanie karku, czym zaskakiwali przerażonych Francuzów. Nie musieli jeść, spać, ani odpoczywać. Ich entuzjazm był sztuczny, lecz niezwykle skuteczny.

Ohler w swojej książce zwraca szczególną uwagę na rolę osobistego lekarza Hitlera. Dr. Morell był znaną postacią w Trzeciej Rzeszy. Ten gruby okularnik nie należał może do najlepszych lekarzy, ale dobrze znał się na witaminach i wzmacniających suplementach. Poza tym nigdy nie odmawiał Hitlerowi kojących zastrzyków. Posiadał niesamowitą precyzję w dożylnym podawaniu leków. Krążyły o nim legendy. Uważano, że jego wkłucia nie było czuć.

reklama

Od 1941 roku Morell był stale u boku Führera, nie odstępując go na krok. W pewnym sensie można powiedzieć, że Morell był jego osobistym dealerem. Pilnował jego dobrego samopoczucia i dbał o „czysty przepływ myśli”. Miał strzykawki i tabletki na wszelkie schorzenia. Każdego dnia aplikował Hitlerowi około 90 rodzajów różnych substancji i 28 tabletek, które nie tyle leczyły go, co likwidowały objawy i uśmierzały ból. Pomimo, że stan Führera wyraźnie się pogarszał, Morell wszystkiemu zaprzeczał. Tylko w ten sposób mógł utrzymać swoją wysoką pozycję u jego boku. W końcu uzależnił wodza nie tylko od narkotyków, ale te od samego siebie. W obecności Hitlera nikt nie mógł powiedzieć złego słowa o Morellu.

Zaskakującą rzeczą przedstawioną przez autora jest historia Schuhläufer-Kommando, które zajmowało się… testowaniem obuwia. Więźniowie należący do tej drużyny, sprawdzali wytrzymałość podeszew butów znanych niemieckich marek: Salamandra, Leiser oraz czeskiej firmy Bata. W rzeczywistości jednak, była to karna kompania, do której trafiało się za uchylanie się od pracy, hazard, handel, kradzież żywności czy kontakty homoseksualne. Dla tej jednostki wybudowano specjalny tor, składający się z siedmiuset metrowej bieżni o różnej nawierzchni: beton, żużel, piasek, glina, szuter i z kocie łby. Tor miał przypominać wszystkie drogi w Europie. Więźniowie musieli pokonać dystans ponad 40 km dziennie z 25 funtowymi plecakami, dodatkowo obciążającymi buty. Przechodząc przez tor musieli skakać i czołgać się często w za małych lub zbyt dużych butach. Czasami nawet musieli ubierać na prawą nogę lewego buta.

Końcowi wojny towarzyszyły częste naloty z strony Aliantów. Zbombardowane zostały fabryki produkujące kokainę i eukadol. Ciężko było „załatwić” cokolwiek. Nawet dla wodza, który tak długich przerw pomiędzy przyjmowanymi lekami nie miał od samego początku wojny. Nie chciał zażywać leków uspakajających. Upadał tak jak upadały Niemcy.

Książka Ohlera to z pewnością pozycja wartą polecenia. Przedstawia ona Niemców z całkiem innej strony. Bliżej im zresztą do wizji człowieka rodem z „My, dzieci z dworca ZOO”, aniżeli do nordyckiego nadczłowieka. Małą wadą jest dość okrojony spis treści i brak numeracji podrozdziałów, co nieco utrudnia wyszukiwanie interesujących faktów, którym książka jest obficie naszpikowana. Na szczęście w książce znajdziemy liczne zdjęcia, świetnie uzupełniające narrację prowadzoną przez autora. Zachęcam do lektury!

reklama
Komentarze
o autorze
Anna Czulak
Absolwentka Filozofii - studiów I stopnia na Uniwersytecie Pedagogicznym im. KEN w Krakowie. Obecnie Studentka studiów magisterskich na kierunku: etyka-mediacje i negocjacje na Uniwersytecie Pedagogicznym oraz prawa na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Interesuję się historią, szczególnie okresem II wojny światowej. Jej największą pasją jest teatr. Jest jednym ze współtwórców spektaklu "Szukałem Boga pod Krzesłem". #annaczulakautornieznany

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone