Nieskończenie Niepodległa: Burzyciel starego ładu
O wojnę powszechną modlić się mieli Polacy przed wybuchem I wojny światowej. Doświadczenie XIX wieku pokazało, że kwestia niepodległości Polski może się rozwiązać tylko wtedy, jeśli Europa pogrąży się w konflikcie, który zaangażuje po przeciwnych stronach zaborców. Naiwnością byłoby jednak sądzić, że tylko ten warunek dawał wolność z definicji. Okolicznością przybliżającą nas do niepodległości mogła być tylko porażka każdego z mocarstw, które w XVIII wieku doprowadziły do upadku Rzeczpospolitej.
Jednak nie tylko od katastrofy zaborców zależała nasza wolność. Nie mniej ważna była wola społeczności międzynarodowej do uznania nowego ładu w Europie Środkowo-Wschodniej. W XIX i na początku XX wieku wszelkie dążenia niepodległościowe Polaków i innych narodów sprzeczne były z tym, co rozumiano jako gwarant europejskiego porządku. Polska nie mogła zaistnieć, bo jej istnienie zaburzyć mogło układ powiedeński, który – jak się wydawało – był trzonem spokoju i harmonii w tej części Starego Kontynentu. Ponad wszystko uważano jednak, że sprawa polska jest wewnętrznym problemem Rosji, Austro-Węgier i Niemiec, a pozostałe państwa mogą się jej jedynie życzliwie przyglądać.
Nie było więc na początku wojny ani woli odbudowy państwowości polskiej, ani szczególnego pragnienia zmiany sytuacji narodów, które w XIX wieku zaczęły budować i rozwijać swoją tożsamość. Wszelkie deklaracje miały charakter czysto pragmatyczny, nadzieje dawały mgliste, najczęściej nie wychodzące poza obietnice ograniczonej autonomii.
Na tym tle orędzie Wilsona było czymś wyjątkowym, swoistą igłą, która przebijała zatęchły balon przyzwyczajeń. W bardzo jasny sposób ówczesny prezydent USA pokazał, że nie ma powrotu do starego świata, że koniec wojny będzie musiał oznaczać narodziny zupełnie nowego ładu. Być może dlatego samo orędzie zostało wśród sojuszników Stanów Zjednoczonych przyjęte dość chłodno i z dystansem. Z jednej strony w reakcjach było zrozumienie dla stawianych postulatów, a z drugiej świadomość skali zmian, jakie będą musiały nastąpić, gdyby na serio główne punkty orędzia potraktować jako punkt wyjścia do tworzenia powojennego miru na świecie.
Orędzie Wilsona stawiało przede wszystkim Europę w niezręcznej sytuacji. Kreowało ją jako byt, który nie jest już w stanie samodzielnie rozwiązywać swoich problemów, lecz potrzebuje interwencji z zewnątrz. Poniekąd odzwierciedlało to stan faktyczny, gdyż dopiero przystąpienie USA do wojny wyraźnie przechyliło szalę na stronę Ententy. Prezydent USA z tej okoliczności chciał wyraźnie skorzystać i odebrać mocarstwom europejskim palmę pierwszeństwa w dzieleniu i rządzeniu światem.
Postulowane stworzenie samodzielnego i niezależnego Państwa Polskiego wpisywało się w ten rewolucyjny nurt założeń przemówienia. Było wręcz kwintesencją jego rewolucyjności. Oto bowiem stawiało Wielką Brytanię i Francję przed koniecznością zrewidowania dotychczasowego spojrzenia na sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej, szczególnie w odniesieniu do Polski. Zasadnym pozostanie oczywiście pytanie, na ile faktycznie taki przewrót był zamysłem samego Wilsona, a na ile został na nim wymuszony przez jego zaufanego współpracownika i przyjaciela Edwarda M. House’a. Ten z kolei sprawą polską zarażony został przez Ignacego Paderewskiego, z którym w czasie I wojny światowej silnie się zaprzyjaźnił.
Pomimo rewolucyjności postulatu odbudowy państwowości polskiej, był on stosunkowo bezpieczny. Już wówczas terytoria, które nazwać można by ziemiami polskimi były w rękach państw centralnych. Nadzieje na odbudowę carskiej Rosji były coraz mniejsze, co widać zresztą także w kształcie przemowy, która do kwestii prawa do samostanowienia ustrojowego Rosjan wyraźnie się odnosi. Znikał zatem argument, że istnienie Polski może być sprzeczne z interesem jednego z sojuszników Ententy. Sprzymierzeniec ten zajęty był nazbyt formułą, w jakiej miał dalej istnieć.
Gwarancje wolności dla narodów Europy Środkowo-Wschodniej były zatem ciosem w Niemcy i Austro-Węgry, które te obszary okupowały. Wilson pisał co prawda jedynie o potrzebie stworzenia niepodległej Polski, innym narodom przyznając prawo do autonomii, ale siłą rzecz musiał zdawać sobie sprawę, że zadziała to jak efekt domina, który uruchomi lawinę pragnień także tych wspólnot narodowych, które na fali XIX-wiecznego romantyzmu przeżyły swoje kulturowe i świadomościowe odrodzenie.
Oczywiście w orędziu Wilsona było też wiele politycznej naiwności i niewiedzy. Widać to także w punkcie dotyczącym Polski. Zapis, że będzie ona miała obejmować tereny zamieszkałe wyłącznie przez ludność bezsprzecznie polską ignorował wielokulturową i wielonarodowościową specyfikę regionu. Wyłączał poza nawias takie enklawy ludności polskiej jak Lwów czy Wilno, był pretekstem do kolejnych sporów. Enigmatyczny był również podkreślany dostęp do morza, który nie musiał przecież wiązać się z bezpośrednim nadmorskim położeniem granic naszego kraju.
Z jednej strony orędzie otwierało przed Polską szansę na zmartwychwstanie, a z drugiej pokazywało jak niewiele mityczny „Zachód” wie o tej części Starego Kontynentu, jakie jest to tajemnicze – wbrew pozorom – miejsce na mapie. Punkt 13 wybrzmiał jednakże na tyle silnie, że doskonale zdawano sobie sprawę, iż bez kwestii polskiej trudno będzie usiąść do rozmów decydujących o powojennym ładzie. Polacy wiedzieli jednak, że nie mogą poprzestać na tej deklaracji. Burzyła ona wyobrażenie o świecie w głowach, kształt niepodległości trzeba było jednak wyrwać rękoma.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Paweł Czechowski