Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz: film dokumentalny Piotra Żyłki [Video]
Są filmy głośno zapowiadane i długo wyczekiwane, które jednak nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Są też i takie, o których mało się słyszy, często przemijają w medialnej ciszy lub trafiają do wąskiego grona odbiorców, a jednak okazują się ogromną niespodzianką.
Do takich filmów z serii „nikt nie pytał, a wszyscy potrzebowali” możemy zaliczyć film dokumentalny Piotra Żyłki. Dziennikarza, autora m.in. wywiadu z ks. Kaczkowskim „Życie na pełnej petardzie. Wiara, polędwica i miłość”. „Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz” to dokument opowiadający o katolickim księdzu z diecezji Aachen w Akwizgranie, który od 1990 r. mieszka w parafii Wniebowzięcia NMP w Oświęcimiu. Ks. Manfred Deselaers urodził się w 1955 roku w Düsseldorfie. Jak samo o sobie mówi, został księdzem, ponieważ chciał pomagać ludziom. W latach 70. wyjechał do Izraela i pracował jako wolontariusz w domu dla niepełnosprawnych dzieci. W 1989 r. trafił do Polski. Działał na rzecz polsko-niemieckiego pojednania.
„W szkole nic nie słyszałem o Auschwitz, a przynajmniej nie pamiętam. W mojej pamięci historia w szkole wtedy zatrzymała się przy ostatnim bohaterze niemieckim, czyli Bismarckem. Tak to u nas wyglądało. Pobyt w Aschwitz był szokiem. Nie wiedziałem o tym. Nie chodziło tylko o straszne rzeczy, które tam się stały, cierpienie ofiar, ale także dla mnie było pytanie, dlaczego moi to robili. Nie mogłem sobie wyobrazić, że moi są w stanie robić coś takiego. Moi. To znaczy Niemcy, których znam” – mówi ks. Deselaers W innym miejscu dokumentu słyszymy słowa:
„Kiedy rozbija się samolot, najpierw musimy zająć się ofiarami. To jest najważniejsze, nie sprawca ani nie pilot. Ale później musimy też zapytać, co pilot zrobił źle. Przyjrzeć mu się, żeby zrozumieć. Pomyślałem, że jeśli chcemy zrozumieć, co wydarzyło się w Auschwitz i skoro zawsze mówimy „nigdy więcej”, musimy też zrozumieć, dlaczego to się stało, a więc – co „nigdy więcej”?
Film przedstawia też fragmenty spotkań księdza z niemiecką młodzieżą, która po wizycie w Auschwitz – Birkenau i rozmowach nt. Holocaustu dzieli się swoimi wrażeniami:
„Myślę, że w tym miejscu można zadać sobie dobre pytanie: jak ja bym się zachował, gdybym żył w tamtych czasach? Prawdopodobnie większość z nas byłaby takimi samymi tchórzami i bałaby się tak samo. I zostałaby w tej społeczności po prostu ze strachu, bo jeżeli jakaś osoba by tego nie zrobiła, mogłaby zostać wykluczona” – mówi jedna z nastolatek.