Niemcy mocno zlekceważyli potencjał Westerplatte - rozmowa z Janem Szkudlińskim
Histmag.org: Chyba wszyscy Polacy wiedzą, że Westerplatte broniło się cały tydzień. Dlaczego aż tak długo?
Jan Szkudliński: Na ponad sześciodniowy (od rana 1 września do przedpołudnia 7 września to 6 dni i kilka godzin) opór załogi WST złożył się szereg czynników. Przede wszystkim załogę dobierano specjalnie spośród najlepszych żołnierzy, została ona wydatnie wzmocniona przed wojną, została mocno nasycona bronią maszynową i miała oparcie w umiejętnie rozmieszczonych fortyfikacjach stałych i polowych. Trzeba jednakże dodać, iż Niemcy mocno zlekceważyli potencjał Westerplatte, za co zapłacili mocno porażką dwóch natarć w dniu 1 września. W efekcie poniesionych w walce z Westerplatte strat nie byli w stanie wznowić uderzenia lądowego – najlepszym przykładem niech jest brak takowego uderzenia zaraz po nalocie Stukasów. Do rana 7 września Westerplatte pozostawało pod ostrzałem niemieckiej artylerii lądowej i morskiej oraz broni maszynowej, Niemcy usiłowali także podpalić las na półwyspie, jednakże do natarcia od strony lądu doszło dopiero rankiem 7 września, przy użyciu specjalnie sprowadzonej jednostki saperów.
Polska Składnica Tranzytowa była bardzo niewielkim terenem, który trudno było obronić. Jak Polacy przygotowali się do obrony placówki? Jakich sił użyli szturmujący Niemcy?
Wybudowane przed wybuchem wojny umocnienia stałe składały się z ufortyfikowanych koszar ze stanowiskami dla ciężkich karabinów maszynowych (ich pozostałości można oglądać w przyziemiu Koszar, udostępnionym do zwiedzania), pierścienia pięciu wartowni rozmieszczonych w terenie, wśród innych budynków, co dawało im osłonę; wartownie były powiązane ogniowo i tworzyły trudny do przełamania pierścień obronny. Obecnie możemy obejrzeć przesuniętą Wartownię nr 1, zachowała się także Wartownia nr 4, choć znajduje się na terenie wojskowym i jest dostępna wyłącznie w specjalnych warunkach. Na przedpolach wartowni utworzono placówki – stanowiska obronne wykorzystujące istniejące obiekty lub też umocnione, których zadaniem było uniemożliwienie przeciwnikowi zaskakującego ataku na wartownie. Ponadto w terenie znajdowały się płoty, zasieki z drutu kolczastego, potykacze i barykada, oczyszczono także pola ostrzału dla broni maszynowej. Obrońcy dysponowali także wsparciem moździerzy, działek przeciwpancernych oraz jednej armaty polowej.
Z drugiej strony atak prowadziła Kompania Szturmowa Kriegsmarine, wsparta plutonem SS i policją gdańską, wspierane ogniem broni maszynowej i działami pancernika „Schleswig-Holstein”. Przewaga pozycyjna i ogniowa Niemców była bezdyskusyjna, jednakże straty poniesione przez kompanię szturmową i respekt, jaki Westerplatte wzbudziło po nieudanych natarciach 1 września sprawiły, iż do kolejnego natarcia doszło dopiero 7 września; wykonali je sprowadzeni specjalnie pionierzy przeszkoleni w niszczeniu fortyfikacji stałych.
Na chwałę obrońców PST przez lata rzutował rzekomy konflikt pomiędzy majorem Sucharskim a kapitanem Dąbrowskim o dalszą obronę placówki. Na ile w chwili obecnej da się go zrekonstruować?
Konfliktu nie można określić jako „rzekomy”; spór co do kontynuowania obrony rzeczywiście miał miejsce, niestety, nie znamy praktycznie żadnych jego szczegółów, jeśli nie liczyć informacji z drugiej i trzeciej ręki, powstałych całe lata od opisywanych wydarzeń, często bardzo mało wiarygodnych lub też wprost sprzecznych z zachowanymi źródłami wyższej wartości. Rekonstrukcja przebiegu tego sporu jest niemożliwa, dość powiedzieć, że oficerowie – Dąbrowski i Grodecki – nakłonili Sucharskiego do kontynuowania obrony, po wyczerpaniu możliwości dalszej walki nastąpiła, na rozkaz majora, kapitulacja.
Czy na dobrą sprawę Westerplatte pełniło jakąkolwiek funkcję strategiczną? Czy walki o to miejsce uznać należy tylko za czysto symboliczny?
Od chwili, gdy najważniejszym portem II RP stała się Gdynia, rola Westerplatte jako składnicy tranzytowej praktycznie straciła swoją aktualność. Składnica była jednakże jednym z symboli polskiej obecności w Gdańsku. Potencjalnie była także punktem zapalnym, stąd liczne przecież prowokacje ze strony gdańskiej celem wywołania incydentu z załogą i wykazanie w ten sposób mocarstwom i Lidze Narodów, że WST należy zlikwidować. Stąd też niezwykle istotne było dobranie załogi i dbanie o to, by strona polska sprowokować się nie pozwoliła.
Planując wojnę z Polską niemieccy sztabowcy przypisali walkom o wybrzeże rolę drugorzędną, zresztą zgodnie ze wszelkimi regułami sztuki operacyjnej. Główne uderzenie prowadził XIX Korpus Guderiana, który mimo bohaterskiego oporu w ciągu trzech dni rozbił główne siły polskiej Armii „Pomorze” i dotarł do Wisły. Natarciem na Gdynię, Hel i Westerplatte zajmowały się jednostki drugorzędne, choć i tak znacznie przeważające nad siłami Lądowej Obrony Wybrzeża. Choć istotnie Westerplatte blokowało jedyne wejście do gdańskiego portu, należy pamiętać, że od momentu pobicia Armii „Pomorze” Niemcy dysponowali lądowym połączeniem z Gdańskiem, zaś użytkowanie Gdańska jako portu było problematyczne ze względu na obawę przed polskimi okrętami podwodnymi i minami. Stąd też Niemcy bardzo ograniczyli działania aktywne na samej Zatoce Gdańskiej nawet wiele dni po upadku Westerplatte.
Potoczna wiedza o walkach we Wrześniu '39 na Wybrzeżu sprowadza się do kilku miejsc-symboli heroicznej obrony: Westerplatte, Poczta Polska, Kępa Oksywska, Hel. Jak wyglądała całość działań polskich w tym rejonie? Czy można mówić o realizacji jasnego planu obrony?
Lądowa Obrona Wybrzeża stawiła opór na miarę posiadanych, niewielkich sił. Mimo przewagi niemieckiej utrzymano Gdynię aż do 12 września, aż do 19 września trwały walki na Kępie Oksywskiej. Trudno oczekiwać, by przy posiadanych środkach można było osiągnąć więcej. Fortyfikacje wzniesione w Rejonie Umocnionym Hel spełniły swoje zadanie, a sam Hel poddał się jako jeden z ostatnich, 2 października. Bateria im. Laskowskiego na Helu skutecznie podejmowała walkę ogniową z niemieckimi okrętami na Zatoce, w tym z posiadającymi znacznie większą siłę ognia niemieckimi pancernikami „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”. Oddzielnie należy traktować obronę Poczty Polskiej i Westerplatte, które w warunkach jakie zaistniały 1 września 1939 r. mogły liczyć wyłącznie na własne siły. Rozczarowuje jedynie niewykorzystanie w pełni jednostek Marynarki Wojennej – w skutek błędnych decyzji po stracie dowódcy ORP „Gryf” nie postawił zapory minowej, zaś okręty podwodne, początkowo rozmieszczone wokół Helu, nie zdołały zadać przeciwnikowi strat. To niepowodzenie równoważy jednakże odesłanie przed wojną trzech niszczycieli (OORP „Grom”, „Błyskawica” i „Burza”) do Wielkiej Brytanii, i przedarcie się tamże OORP „Wilk” i „Orzeł”; okręty te stanowiły jedyny skrawek terytorium RP, który nigdy nie został zajęty przez wroga.
Lekcje w szkołach i film uwieczniły żołnierzy walczących na PST we wrześniu 1939 roku. A jak kształtowały się losy Westerplatczyków jako środowiska kombatanckiego? Czy posiadało ono swoją specyfikę?
Środowisko Westerplatczyków było w pewnej mierze nietypowe, gdyż dość nieliczne. Weteranów Powstania Warszawskiego czy 1 Dywizji Pancernej były tysiące, Westerplatczyków walczących o Składnicę około dwustu. Symboliczne znaczenie obrony Westerplatte sprawiło, iż znaczna część Westerplatczyków złożyła po wojnie relacje na temat przebiegu walk, z relacji tych zaś duża część została opublikowana – co także czyni środowisko Westerplatczyków względnie nietypowym.
Tak jak wielu bohaterów kampanii polskiej 1939, Polskich Sił Zbrojnych czy Armii Krajowej, i Westerplatczyków nie ominęły prześladowania stalinowskie. Symboliczna jest tu postać Mieczysława Słabego, lekarza Westerplatte, który przy użyciu prymitywnych z konieczności środków utrzymał przy życiu powierzonych swej pieczy rannych, a którego komunistyczna Informacja Wojskowa zamęczyła w „śledztwie”, fałszywie oskarżonego o szpiegostwo.
Na koniec proszę powiedzieć: na ile wybuch II wojny światowej jest jeszcze "tematem" dla historyków? Zbliża się kolejna rocznica, a wraz z nią pytania o to czy istnieją warstwy tego wydarzenia, które czekają na swoje badania...
Zagadnienie tak niezwykle skomplikowane jak konflikt zbrojny zawsze kryje w sobie nowe możliwości badawcze. Często odnajdywane (lub odtajniane – to nie to samo!) są dokumenty rzucające nowe światło na zdawałoby się znane wydarzenia. Tak samo znane wydarzenia można interpretować biorąc pod uwagę najróżniejsze punkty widzenia. Każde pokolenie postrzega inaczej, stąd nie dziwią spory interpretacyjne dotyczące wojen napoleońskich czy wojny polsko-bolszewickiej, a ostatnio także o miejsce, w którym II wojna światowa się rozpoczęła.