Niemal wszystkie osiedla pod Warszawą powstawały pod ożywczym drzew cieniem!
Maciej Zaremba: O czym opowiada Pana książka „Pod ożywczym drzew cieniem…”? Czy można ją traktować także jako swoisty przewodnik po podwarszawskich okolicach?
Opowiada o tym, że najciemniej jest blisko latarni, a więc o tym wszystkim o czym w Warszawie na ogół wie się niewiele lub nie wie wcale. To jest książka par exellance krajoznawcza, a opowieść krajoznawcza w samej swej rzeczy bywa przewodnikiem.
Skąd tytuł Pana książki? Co on oznacza?
Pierwszy rozdział książki poświęcony jest Lasowi Bielańskiemu. Pośród tego lasu zaczęło się wędrowanie Warszawiaków za granice miasta. A tytuł książki jest fragmentem popularnego w końcu XIX wieku wierszyka: "Szosą, wodą i brzegiem, dryndą, statkiem i pieszo, warszawianie szeregiem na Bielany dziś śpieszą.(...) Nie brak szczęścia, wesela: pod ożywczym drzew cieniem rżnie od ucha kapela, płynie browar strumieniem”...
Które miejsca na podwarszawskim Mazowszu Pana zdaniem najbardziej warto odwiedzić? Czy które warto odwiedzić dlatego, że są w jakiś sposób wyjątkowe, a jednak zapomniane?
Miejsc takich jest ogromnie wiele, a po tom pisał tę opowieść, aby czytelnik sam sobie wybrał. Nie byłoby uczciwym ze strony autora, gdyby jakimikolwiek indywidualnymi sugestiami pozbawiał czytelnika przyjemności wyboru.
Czy ten region ma jakąś swoją unikatową specyfikę charakterystyczną dla większości opisywanych miejsc?
Faktem jest jednak, że nie mają sobie równych nigdzie indziej w Polsce, okolice miasta Warszawy są jedne jedyne. Ich cechą charakterystyczną jest różnorodność charakterologiczna poszczególnych fragmentów tych okolic i to jest w nich fascynujące. Chociaż ostatnim czasem glajszachtuje się wszystko, wciąż bywają to zupełnie inne światy: Świder i Liwiec, Konstancin i okolice Wołomina lub Puszcza Kampinoska.
Miejsca, które Pan opisuje mają bogatą, ale często zapomnianą historię. Czy uważa Pan, że Warszawiacy dobrze znają okolice swojego miasta? A jak z ta wiedza u samych mieszkańców podwarszawskich miejscowości?
Niestety, nie znają. Mieszkańcy Warszawy na ogół też nie najlepiej znają swoje miasto. Częściej znają beznadziejnie. Sprawdzałem i się smucę.
W jaki sposób, pisząc swoją książkę, zbierał Pan informację o historii wszystkich opisywanych miejsc?
Kilkadziesiąt lat jeżdżenia tu i tam, chodzenia tędy i tamtędy, szukania tego, co jest za zakrętem drogi, czytania starych książek i prasy codziennej, w sumie nic wielkiego, normalne kilkadziesiąt lat pracy.
W Pana książce często historią splata się z teraźniejszością, a przyroda z wytworami rąk ludzkich. Czy rzeczywiście zwiedzając opisywane przez Pana miejsca, położone przecież tak niedaleko wielkiej metropolii, czuć że przyroda odgrywała i wciąż odgrywa ważną rolę w życiu mieszkańców? Jak bardzo w krajobrazie złączona jest przyroda i dzieła ludzkich rąk?
Jest jednak jedna cecha wspólna dla wszystkich: odczuwalna obecność przyrody w sąsiedztwie osiedli ludzkich, pod Warszawą niemal wszystkie powstawały pod ożywczym drzew cieniem.
Jakie są Pana dalsze plany autorskie? Gdzie następnym razem zabierze nas Pan w podróż?
Zacząłem pracę nad książką po miejscach mojego życia. Sporo się ich zebrało...