Niedzielnik Adamkiewicza: Rosyjska wina
Ostatnia dekada XIX wieku była dla Rosji okresem dynamicznego rozwoju gospodarczego. Dzięki inwestycjom w kolej udało się zdynamizować rozwój ośrodków przemysłowych w Zagłębiu Donieckim, Krybasie, na Uralu oraz Kaukazie. Kolej Transyberyjska pozwoliła na poważnie zaangażować się w rywalizację mocarstw o dominację na Dalekim Wschodzie. Niestety, na początku XX wieku rosyjska gospodarka wpadła w kłopoty. Plajta dwóch największych lokalnych potentatów przemysłowych Derwisa i Mamontowa radykalnie zmieniła sytuację. Kraj popadł w kryzys, którego efektem był wybuch społecznego niezadowolenia.
Prawdopodobnie w 1902 roku, w zaciszu gabinetów rosyjskiej Ochrany zaczęto prokurować dokument, który najpierw jako legenda miejska, a potem całkiem realne wydanie książkowe wędrować miał po Imperium i ostrzegać mieszkańców caratu przed prawdziwym wrogiem. Tym wrogiem miała być mniejszość żydowska. W 1903 roku zarówno w dużych metropoliach jak i całkiem małych wsiach krążyć zaczęła plotka o tajemniczej księdze przedstawiającej plan przejęcia przez Żydów władzy na światem. Gdzieś przenikały jej fragmenty w formie luźnych zdań czy sformułowań. W 1905 roku tekst ukazał się już w formie drukowanej. Tak swoje życie rozpoczęły „Protokoły mędrców Syjonu”.
W planach imperialnej tajnej policji – a i niewykluczone, że samego cara – fałszywka rozładować miała społeczne emocje i skierować je w stronę wspólnot żydowskich. Jej wydanie nieprzypadkowo wiązało się z falą pogromów, jakie dokonywane były w miastach ówczesnej Rosji. Ich ofiarą padły tysiące Żydów, a blisko 2 mln postanowiło opuścić Imperium, osiedlając się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Nie bez przypadku w języku angielskim sformułowanie dotyczące brutalnych ataków na wspólnoty żydowskie jest prostą adaptacją rosyjskiego słowa погром, oznaczającego tyle co „siać spustoszenie”.
„Protokoły...” szybko zaczęły żyć poza Rosją. Wielką „zasługę” w ich rozpowszechnianiu miał m.in. potentat samochodowy Henry Ford, który osobiście łożyć miał na ich możliwie szeroką dystrybucję wśród swoich robotników. Stały się tym samym jednym z głównych nawozów XX-wiecznego antysemityzmu, karmiąc tezy o żydowskim pragnieniu dominacji nad światem. W 1920 fałszerstwo zdemaskował brytyjski historyk Lucien Wolf. Rok później w gazecie „The Times” ukazała się seria artykułów udowadniających, że „Protokoły...” są dość prymitywną fałszywką będącą kompilacją mitów, legend, antysemickich paszkwili, a nawet całych dzieł literackich. Udowodniono między innymi, że część z nich to lekko zmodyfikowany plagiat satyry francuskiego pisarza Maurycego Joly'ego „Rozmowy o piekle”. Sam pierwowzór opublikowany w 1865 roku nie miał jednak wydźwięku antysemickiego. Był pamfletem na Napoleona III i jego niepohamowaną żądzę władzy. W „Protokołach...” ambitnego potomka rodziny cesarza Francuzów zamienili zachłanni Żydzi.
Pomimo wykrycia ewidentnego fałszerstwa „dzieło” żyło własnym życiem. W Polsce chętnie powoływały się na jego treść gazety związane z ruchem narodowym, a także prasa katolicka, w tym „Rycerz Niepokalanej”, w którym jeszcze dekadę po demaskacji pojawiały się felietony wprost odwołujące się do żydowskiej chęci władzy nad światem. Jednocześnie treść „Protokołów...” robiła oszałamiającą karierę w nazistowskich Niemczech, będąc jednym z najistotniejszych propagandowych uzasadnień usankcjonowanego antysemityzmu, a później także polityki eksterminacyjnej.
Oczywiście ryzykowne byłoby stwierdzenie, że Holocaust narodził się z „Protokołów...”, niewątpliwie jednak to one były akuszerką nowoczesnego antysemityzmu, powstałego na przełomie XIX i XX wieku. Bez nich być może do masowej eksterminacji Żydów i tak by doszło. Wszak wspólnota ta narażona była na agresywne zachowania większości długo przed ich powstaniem. Mity antysemickie nie powstały przecież w gabinetach tajnej policji carskiej, lecz zostały przez nią wykorzystane. Jednakże „Protokoły...” były – a czasem nadal są – głównym dowodem, że pokątne oskarżenia rzucane na Żydów są prawdziwe i mają odzwierciedlenie źródłowe. Była to tym samym doskonała pożywka dla propagandy antyżydowskiej, której apogeum była drugowojenna eksterminacja tej wspólnoty.
Jeśli dziś Putin i rosyjskie władze próbują odgrywać na arenie międzynarodowej rolę moralizatora, chyba nie powinny zapominać, że ich przodkowie walnie przyczynili się do XX-wiecznej antysemickiej histerii i stworzyli dla niej solidne podglebie. Nie usprawiedliwia to oczywiście występków przeciw Żydom w innych europejskich krajach. Antyjudaizm był wszak jednym z elementów konstytuujących uniwersalistyczną Europę, a po rewolucji francuskiej nieodłącznie wiązał się z procesem tworzenia się narodów. Tylko na jednym narodzie ciąży rzecz jasna wina za użycie go w celach eksterminacyjnych. Pozostałe jednak nie mogą udawać nieskalanych świętoszków, a już zwłaszcza nie powinna tego robić Rosja.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.