Niedzielnik Adamkiewicza: Recepta na protest song
„Dyktaturami zawsze wstrząsają poeci” – wykrzykiwał sfrustrowany swoją pozycją społeczną Adaś Miauczyński w „Dniu Świra”. W tej refleksji zagubionego polonisty, w którym narastał dysonans pomiędzy tym za kogo się uważa, a kim jest dla innych, jest może nazbyt dużo prometeizmu, bo przecież władzą równie mocno wstrząsają kłopoty gospodarcze, wojny, czy skandale, ale faktem jest, że to słowo – najlepiej sklecone w zgrabny wiersz – potrafi skumulować społeczne emocje, w krótkim wersie lub refrenie zwerbalizować lawinę myśli.
Liryka buntu istniała od zawsze. Różne były drogi jej tworzenia, a także ścieżki, którymi potem kroczyła. Powstawała ze zmodyfikowanych fragmentów pieśni religijnych czy hymnicznych. Osobliwy jest tu przypadek utworu „Boże, coś Polskę”, który pierwotnie był hymnem ku czci cara Aleksandra – twórcy Królestwa Kongresowego – by potem stać się pieśnią religijną z symbolicznym potencjałem protestu mieszczącego się w ostatniej zwrotce refrenu, gdzie zależnie od okoliczności Bóg Ojczyznę miał błogosławić lub przywracać.
W przypadku protest songów rzadko kiedy ich autor zachowuje właścicielskie prawa wobec treści i formy. Właśnie ta prestidigitatorska siła pozwalająca zamienić nieokiełznany strumień świadomości w jednolitą, uformowaną masę, powoduje to, że prędzej czy później odbiorcy przejmują utwór. Zaczynają nim nie tylko myśleć i mówić, ale czasem także osobliwie rozumieć, a nawet manipulować znaczeniem. Protest song jest zatem zjawiskiem zbiorowym, czerpiącym z prehistorycznej pieśni i legendy ludowej. Z jednej strony przekazuje myśl oddającą zbiorowe emocje, a z drugiej jest czymś do bólu użytkowym, szybko trafiającym w obieg domeny publicznej.
W historii polskiej kultury powstał protest song opisujący trudne losy pieśni protestu. „Mury” Jacka Kaczmarskiego - napisane do melodii hiszpańskiej „L’estaca” (Pal)” Lluisa Llacha – są ponurą opowieścią o bólu tworzenia, sile ekspresji, przejęciu utworu przez tłum i finalnej trawestacji. W przypadku „Murów” mamy zresztą do czynienia z osobliwym fatum i samospełniającą się przepowiednią. Piosenka nie tylko mówi, ale też świadczy swoją historią o sile i słabościach muzycznego oporu. Kiedy w latach 80-tych utwór Kaczmarskiego stał się jednym z nieformalnych hymnów „Solidarności”, odśpiewujący ją z trudem mogli pogodzić się z mało optymistycznym zakończeniem, sugerującym, że każdy bunt, każda rewolucja – prędzej czy później – buduje nowe podziały i konflikty.
W narodowym poczuciu jedności celu tak malkontenckie przesłanie nie mogło zaburzać konstruktu nadziei. Końcówkę zatem albo wyklaskiwano na koncertach, albo tak ją modyfikowano, aby choć w tej jednej chwili uniesienia oszukać przeznaczenie. Współczesność pokazuje przecież, że to autor miał rację, a nie tłum który starał się negować jego przestrogi. Tyle, że „Mury” miały wszystko aby stać się pieśnią tłumów – doniosłość, prosty tekst, romantyczną historię, porywającą linię melodyczną. Jednocześnie było zapisem pragnienia nieokreślonego buntu, nie nazwanego konkretnym imieniem, nie obłóczonego w plan i idee, nie wyrażającego niczego więcej poza sążnistym wkur**** na rzeczywistość i pragnienie jej zmiany. Wreszcie przesłanie o wspólnotowości, o przerwaniu alienacji, o sile grupy, co przecież idealnie pasowało do wychodzącego z atomizacji i przechodzącego w fazę masowości ruchu opozycyjnego.
„Mury” były zatem protest songiem świadomym i uderzającym na tyle, że popłynęły wraz z historią stając się dla tego jej wycinka czymś emblematycznym i nierozłącznym. Były jednak także piosenki buntu z przypadku. Narodzone z okoliczności, które je stworzyły, nawet wbrew jej autorom. Taką piosenką był m.in. utwór „To tylko tango” Maanamu, który do obiegu trafił w 1984 roku. Pech chciał, że w tym samym czasie zespół nie zgodził się na występ dla partyjnej młodzieżówki, przez co trafił na czarną listę polskich rozgłośni, które grać jego utworów nie mogły.
W Radiowej Trójce, które była w tamtym czasie swoistym wentylem bezpieczeństwa, odnaleziono sposób, aby maanamowe treści przemycić. Podobno Marek Niedźwiecki wpadł na pomysł, aby wyciąć i zapętlić charakterystyczne werble, które rozpoczynają utwór i w takiej formie emitować na antenie. Tajemniczy dźwięk bębna, jak zwiastun egzekucji, sunął po falach eteru, przybierając formę dobrze zrozumianego szyfru. Nie potrzebne były słowa, melodia. Mechanicznie powtarzany dźwięk znaczył więcej niż słowne elaboraty będąc świadectwem cenzorskich zakusów sięgających nawet do tej przestrzeni, która miała być koncesjonowaną sferą względnej wolności. Bo choć radiowa Trójka przewidziana była jako rozgłośnia, której można trochę więcej, która ma być takim delikatnym mrugnięciem w stronę inteligencji i młodzieży, to przecież pełna swoboda była sprawą wątpliwą. Jak mocno świadczy historia piosenki „Przeżyj to sam” zespołu Lombard, która zadebiutowała na falach 1 kwietnia 1982 roku, aby zaledwie po kilku dniach przepaść po interwencji cenzury.
Piosenka Kazika „Twój ból jest większy niż mój” była w założeniu protest songiem, jakich artysta stworzył wiele. Duża część jego przebojów to sprawne komentarze polityczne, z którymi nie zawsze trzeba się zgadzać, ale niemal zawsze oddają nastrój przynajmniej części społeczeństwa. Czerpiąc z tradycji miejskich ballad, przekształcają się bardzo szybko w pieśni zbiorowe. Tak było z „Polską”, „Lewym czerwcowym”, „Po co wolność”, „Hej czy nie wiecie” i wieloma, wieloma innymi, które wyszły spod pióra Staszewskiego. Ten utwór stworzyć mogą jednak także okoliczności. Niezależnie od jego wartości muzycznej czy tekstowej, trafił w czuły punkt władzy na tyle, aby posmak cenzury na chwilę powrócił i wzbudził niepokój. Bez afery z anulowaniem notowania Listy Przebojów Radiowej Trójki pewnie byłby to jeden z tych wielu tekstów Kazika, które jedynych zadowalają, a w innych wzbudzają niesmak. Może nie przeszedłby bez echa, ale historii też by z tego nie było. A teraz już jest i w kolejnych dniach pewnie jeszcze się napisze. I może tylko szkoda, że współczesny polski protest song napisał autor raczej w wieku emerytalnym.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.