Niedzielnik Adamkiewicza: Po co ci patroni roku?
Zobacz też:
- Stanisław Żółkiewski - hetman-bohater i literatura
- W jaki sposób Jan Paweł II obalił komunizm?
- Legendy nauki - polscy naukowcy, którzy zmienili świat
- Mariusz Urbanek - „Zły Tyrman” - recenzja i ocena
Czy ktoś z Czytelników wie komu poświęcony jest 2020 rok Oczywiście sięgnięcie do Wikipedii bardzo szybko pozwala na rozwiązanie tej niełatwej zagadki. Najbliższe miesiące poświęcimy upamiętnieniu Bitwy Warszawskiej, św. Jana Pawła II, hetmana Stanisława Żółkiewskiego, filozofa Romana Ingardena, malarza Teodora Axentowicza, ojca Józefa Marię Bocheńskiego i Leopolda Tyrmanda. Informacja, jaką można znaleźć w największej encyklopedii internetowej jest zresztą niepełna. Wszak Senat RP ustanowił 2020 rokiem kryptologa ppłk. Jana Kowalewskiego oraz rokiem fizyki.
Zasadniczo – jak widać – lista upamiętnień jest długa, a jeśli dodamy do niej różnych lokalnych patronów ustanawianych przez organy samorządowe, byłaby jeszcze dłuższa. Można wręcz powiedzieć, że Polska wspomnieniami stoi, a panteon inspiracji jest nieograniczony. Problem w tym, że najczęściej na samym akcie ustanowienia się kończy. Lata przemijają wraz ze swoimi patronami, towarzyszy im zaś poczucie zmarnowanej szansy.
Dzieje się tak co najmniej z kilku powodów. Jak sam widzisz Drogi Czytelniku lista jest długa, trudna do wychwycenia nawet przez wikipedystów. Z jednej strony wydaje się różnorodna, z drugiej jednak wielowątkowością się dławiąca. Cóż bowiem celebrować w natłoku okazji, na co zwracać uwagę jeśli obiektów do otaczania czcią jest zbyt wiele? Jak mówi stare polskie powiedzenie: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Jak się wydaje, dotyczy to nie tylko kwestii kulinarnych, ale też pamięci. Skąd ich obfitość? Najczęściej wynika to z ambicji poszczególnych parlamentarzystów, dla których przeforsowanie pomysłu na patrona traktowane jest w kategoriach osobistego sukcesu. Cóż z tego, że w dedykowanym roku dzieje się już wokół danej postaci i wydarzenia niewiele.
Błędem przy ustanawianiu patronów roku jest też wybieranie wydarzeń lub postaci oczywistych i celebrowanych. Niezależnie od wielkości takich postaci jak św. Jan Paweł II czy Józef Piłsudski (który patronem był w 2017 roku), osoby te mają w pamięci Polaków i narracji historycznej poczesne miejsce, a ich osiągnięcia i porażki szeroko omawiane i dyskutowane przy każdej możliwej okazji... do znudzenia. Czemu ma więc służyć dedykowanie im oddzielnych lat? Tłumaczyć to można wyłącznie kulturą banału lubującą się w tym co już dobrze znane.
Wreszcie kłopotem najistotniejszym jest to, że za wolą celebrowania najczęściej nie idą pieniądze potrzebne do organizacji wydarzeń, które mogłyby wypełnić patronaty treścią. Takich funduszu jednak brak. Teoretycznie przy staraniu o dotacje i granty odwołanie się do patrona roku może być premiowane. Nie zawsze jednak musi. Dodatkowo, specyfika konkursów dotacyjnych i ubóstwo polskich instytucji kultury znacznie ogranicza możliwości ścisłego zaplanowania większych imprez.
W rezultacie patroni pozostają jedynie kwiatkiem do kożucha, wydmuszką zdobiącą koszyczek frazesu o wielkiej wadze historii. Sama idea wybierania patrona nie jest oczywiście pozbawiona sensu. Dużo łatwiej realizować różnego rodzaju przedsięwzięcia jeśli istnieje ku temu pretekst. Tyle, że chyba rozsądniej byłoby ustanawiać patronaty z dużo większym wyprzedzeniem i roztropnością. Powinny nimi zostawać osoby lub wydarzenia ważne choć mniej znane, słabo funkcjonujące w zbiorowej pamięci. Być może ograniczyć należałoby także ilość patronów, najlepiej do jednego. Wreszcie za każdą uchwałą iść powinien iść budżet, który pozwoli uczynić z uchwał realne narzędzie zamiast potiomkinowskiej wioski kultywowania pamięci.
[embedhfull-19574]
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.