Niedzielnik Adamkiewicza: Czy wypada bawić się przy disco polo?

opublikowano: 2019-12-29, 18:44
wolna licencja
W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia około 4 mln widzów oglądać miało jubileuszowy koncert Zenka Martyniuka – gwiazdy disco polo! Sprowokowało to kolejną dyskusję o roli tej muzyki w rodzimej kulturze.
reklama
(fot. pixabay.com)

Disco polo – najbardziej wyklęty, a jednocześnie najmocniej rozpowszechniony rodzaj muzyki w Polsce. Wyklęty, bo od kiedy się ukształtował pozostaje poza oficjalnym środowiskiem muzycznym, rozpowszechniony, bo jej największe gwiazdy sprzedają tysiące płyt, a utwory w sieci osiągają milionowe wejścia. Pełen paradoksu status disco polo jest interesującym zjawiskiem kulturowym, który chyba czas przestać jedynie wyśmiewać, a czas przyjrzeć się mu nieco uważniej.

Skąd zatem wzięło się disco polo?

Wojciech Mann powiedzieć miał kiedyś: Nie jestem przekonany, czy disco polo wywodzi się w prostej linii od polskiej muzyki ludowej. Obawiam się, że drzewo genealogiczne tego ciekawego nurtu jest malutkie i mam nadzieje, że uschnie.

Wybitny dziennikarz muzyczny ma i nie ma racji. Rzeczywiście rytmy tzw. muzyki chodnikowej nie wyrastają wprost z lokalnej muzyki ludowej. Można wręcz powiedzieć, że powstały na jej gruzach fundowanej przez komunistyczną politykę likwidowania różnic kulturowych między regionami, formalizacji kultury ludowej i tworzenia z jej cepeliowej magmy. Disco polo weszło w pustkę naturalnego rozwoju ludowości i umościło się na jej miejscu, wyciągając z niej jednak to, co było jedną z jej wyróżników – przaśność i prostotę.

Wielka praca sędziwego Kolberga, który w II połowie XIX wieku, na fali ludomanii postanowił skrupulatnie zanotować i pokazać światu bogactwo kultur wiejskich, miała jedną wadę. Pozostawiła sielankowy obraz prowincji odzierając z kantów i wulgarności. W naszej świadomości pozostał archetyp ugrzecznionej i nabożnej ludowości, gdy tymczasem bywała ona wyuzdana, skupiona na seksualności, prostackim pożądaniu, używająca banalnych częstochowskich rymowanek czyli...wszystkim tym z czego dziś obficie korzystają zespoły discopolowe. Kto z szanownych Czytelników nie kojarzy np. utworu „Cztery razy po dwa razy”? Pewnie każdy słyszał go choć raz, nie zdając sobie sprawy, że odtwarza w głowie jeden z najstarszych, głęboko osadzonych w ludowości, tekstów.

Disco polo nie wstydziło się przejąć tej estetyki, razem z jej patriarchalizmem, kulturą gwałtu, banalnością i ulotnością uczuć czy dosadnością. Kiedy zatem jeden ze współczesnych zespołów discopolowych pyta tytułową rudą czy włosy na głowie i wzgórku łonowym są takiego samego koloru, to nie jest to efekt współczesnej rewolucji seksualnej, ale wykorzystaniem tej samej zwulgaryzowanej obyczajowości, która towarzyszyła wiejskim weselom czy zaręczynom, gdzie podteksty i całkiem otwarte docenianie walorów miejsc intymnych było na porządku dziennym i nocnym.

reklama

Ma jednak rację Mann, że trudno jednoznacznie uznać nurt muzyki chodnikowej za historycznie wyrastający z muzyki ludowej. W warstwie muzycznej to przeszczep popularnego w latach 80-tych italo disco, którego urokowi ulegano nie tylko na potańcówkach, ale także w mainstreamie muzycznym. Korzystały z niego takie tuzy polskiego rynku dźwięków jak Kombi czy Papa Dance. Mniej wyrafinowanym obliczem mody na disco było kształtujące się na salach weselnych disco polo.

Chodziło więc zatem o danie prostemu odbiorcy imprezowemu modnych dźwięków połączonych z ludowością treści. Nie od razu doszło zresztą do odrzucenia tego nurtu. Utwory takie jak „Daj mi tę noc”, czy „Szukaj mnie” Edyty Geppert (sic!) choć bliskie estetyce discopolowej weszły na stałe do kanonu polskiej muzyki.

A później przyszły lata 90-te i deregulacja rynku muzycznego. Była to szansa na wypłynięcie setek kapel weselnych, które nagrywając swoje utwory na kiepskim sprzęcie mogły za bezcen sprzedawać je na targowiskach polskiego świata. Nie pomagały nawet próby pastiszu muzyki chodnikowej. „Mydełko Fa” Andrzeja Korzyńskiego (tak, tego od genialnej ścieżki dźwiękowej do „Pana Kleksa”) zamiast wyśmiewać i pokazywać jej prymitywizm, samo stało się jej symbolem, może dlatego, że idealnie oddawało to o co w chodzi – dosadne oddawanie pożądliwości wszelakich.

Disco polo połączyło zatem skoczną modę muzyczną przełomu lat 80-tych i 90-tych z bliską ludowej obrzędowości prostotą narracyjną. Tyle wystarczyło, żeby osiągnąć sukces, nawet przy deklarowanej przez wielu niechęci. Dodatkowo do jej tworzenia nie trzeba było ani wyrafinowanego instrumentarium, ani nawet szczególnego talentu, co pozwoliło stworzyć potężny, alternatywny rynek muzyczny. W tym sensie stała się całkiem współczesną muzyką ludową, karmiącą się szczątkami dawnej ludowości.

Dzisiejsza dyskusja o disco polo toczy się wokół problemu wpuszczenia tego rodzaju muzyki do telewizji publicznej, a zwłaszcza nadmiernej gloryfikacji postaci Zenka Martyniuka. Niewątpliwie była to decyzja czysto polityczna, wynikająca z polityki prowadzonej przez obecną partię rządzącą. Nie spowoduje ona jednak, że disco polo stanie się nurtem poważanym przez środowisko muzyczne. Być może jakaś jego część ulegnie popizacji i upodobni się do dyskotekowej muzyki popularnej niewiele tracąc ze swojej prostoty. Pozostała będzie nadal funkcjonowała w weselnej rzeczywistości, rozbawiając towarzystwo powyżej jednego promila. Bo jak wiadomo nikt disco polo nie słucha, ale wszyscy je znają.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone