Niedzielnik Adamkiewicza: Brzytwa Ockhama
„Entia non sunt multiplicanda praeter necessitatem”, nie należy czynić bytów ponad potrzebę - mówi maksyma będąca fundamentem tzw. brzytwy Ockhama. Zasada która pomóc ma w procesie wyjaśniania zjawisk, doskonale pasuje także do zarządzania. Niestety świat polityki zachowuje się najczęściej tak, jakby jej nie było.
W świecie emocji – a tym kieruje się nade wszystko polityka – nieważne staje się bieżące działanie, ważne jest podsycanie wznieceń i uniesień, utrzymywanie w poczuciu dziania się rzeczy wielkich, nawet jeśli są pozorne. Być może dlatego politycy tak lubią powoływać co jakiś czas nowe instytucje, ogłaszać ich narodziny, szumnie prezentować kolejne etapy rozwoju, a po pewnym czasie zapominać pozostawiając niezauważalnej wegetacji.
Dotyczy to między innymi instytucji zajmujących się historią. Nie ma w tym przypadku. Trudno znaleźć osobę, która świadomie zaneguje potrzebę krzewienia patriotyzmu czy pamięci historycznej. W odbiorze społecznym musiałaby być uznana za szaleńca. Przecież przekonanie, że wiedza historyczna powinna być zasadniczo bardziej powszechna niż pojmowanie innych przedmiotów i nauk, jest niezwykle popularne. Przy okazji ta deklaracja zdaje się kwitnąć odwrotnie proporcjonalnie do skali wiedzy rzeczywistej. Upraszczając – poczuciu potrzeby zdobywania wiedzy o przeszłości rzadko kiedy towarzyszy jej poszerzanie. Takie przeczucie niepodparte wolą najlepiej karmić ruchami pozornymi. Trochę jak w przypadku zaspokajania presji społecznej utrzymywania kondycji fizycznej, która kończy się na zakupie markowego obuwia i równie markowej torby. Ćwiczeń co prawda nie ma, ale czy ktoś zarzuci, że nie podjęliśmy żadnych działań?
Dziś premier Mateusz Morawiecki zapowiedział powstanie kolejnego funduszu, który wspierać ma historyków i pasjonatów historii. Nie znamy szczegółów tego przedsięwzięcia, nie wiemy jakim budżetem będzie dysponować i po co. Sam pomysł może wydawać się kuszący dla środowiska, choć tak naprawdę wiele pożytku pewnie mu nie przyniesie. Dlaczego? Bo będzie właśnie wspomnianym na wstępie mnożeniem bytów, które na pewnym etapie staje się bezproduktywne.
Oczywiście, historycy mogą mieć poczucie, że w dziedzinie która uprawiają ciągle jest mało pieniędzy i ulegać tym samym pokusie przyklaskiwania tego typu inicjatywom. Sęk w tym, że instytucji mówiących o historii jest bardzo dużo i powoływanie kolejnej można uznać wyłącznie w kategoriach zaspokajania prostych emocji. Jak historycy – czy pasjonaci – nie powinniśmy narzekać na słabość instytucjonalną. Nasza nauka krzewiona być może przez sieci muzeów – zarówno tych centralnych jak i regionalnych – bibliotek, instytucji naukowych, centrów kultury, czy wreszcie tak potężnych instytucji jak chociażby IPN. W ostatnich latach powstają kolejne miejsca, która popularyzować mają przeszłość. Jedne to potężne molochy, które dławią istniejące już placówki, inne to efemerydy, które koniec końców wnoszą niewiele, na rynku pozostają nieliczne chlubne wyjątki. O ile bowiem wielu historyków z entuzjazmem patrzy na działalność Instytutu Pileckiego, tak np. program Niepodległa, który wspierać miał obchody stulecia niepodległości, spotyka się z mieszanymi ocenami.
Od lat doskonale zaś funkcjonuje program Patriotyzm Jutra, co najmniej kilka programów grantowych prowadzi Narodowe Centrum Kultury. Dotacje pozyskiwać można także bezpośrednio z ministerstwa kultury, bądź też na gruncie lokalnym. Ofert jest wiele. Ich budżety poszerzają się, choć pewnie nadal są ograniczone. Nie poprawi ich jednak powoływanie kolejnej instytucji, która powielać będzie zadania, przez którą krzyżować się będą kompetencje. Rozsądniej byłoby po prostu rozwijać to co już istnieje i co z powodzeniem może realizować wyzwania.
No chyba, że nie o to chodzi. Że nie jest sensem faktyczne wspieranie i popularyzacja wiedzy historycznej. Nie ma pragnienia wypełniania rzekomych luk. Jest zaś zupełnie co innego – pozorowanie działania, granie na emocjach, karmienie wizji stronnictwa szczególnie o przeszłość dbającego. Jednakże bardziej przypomina wiosenne odchudzanie, które kończy się na szalonej inwestycji w koszulkę, która wzorem i kolorem zakryć ma najpodlejsze części naszego niewysportowanego ciała.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.