Niecodzienna historia japońskiej skrzyni
Wszystko zaczęło się w XVII-wiecznej Japonii rządzonej przez szogunów z dynastii Tokugawa. Szogun to odpowiednik naszego generała i najwyższego dowódcy wojskowego. W XII wieku pozycja ludzi sprawujących ten urząd stała się na tyle silna, że udało im się zdominować cesarza - rządzili w jego imieniu, ale w rzeczywistości właściwy władca Japonii został zepchnięty na boczny tor. Znamy kilka dynastii szogunów, a Tokugawowie byli ostatnią z nich. Pierwszy przedstawiciel tego rodu - Tokugawa Ieyasu - zdobył władzę w 1600 roku i ustanowił swój rząd w Edo (dzisiejsze Tokio), zaś w roku 1867 Tokugawa Yoshinobu zrezygnował z funkcji szoguna, a ówczesny cesarz Meiji przestał być marionetką wpływowego rodu, wracając na należne mu miejsce.
Wróćmy jednak do samej skrzyni. Jej historia zaczyna się, gdy szoguni z dynastii Tokugawa rządzili w najlepsze, chociaż ten drogocenny przedmiot znacznie przeżył nieoficjalnych władców Kraju Kwitnącej Wiśni. W 1635 roku skończyła się tu era swobodnych kontaktów z Europą, a jedynymi obcymi statkami, które mogły wpływać do japońskich portów były okręty chińskie, koreańskie i holenderskie. Ówczesnym szefem Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej był François Caron. Zamówił on u Kaomi Nagashige z Kioto, nadwornego mistrza emalii władców Japonii, dwanaście emaliowanych szkatułek. Ten sam artysta wykonał w 1639 roku dla dwuletniej wówczas księżniczki Chiyohime 75 takich szkatułek, które otrzymała ona w darze z okazji swoich zaręczyn. Komplet zamówiony przez szefa kompanii handlowej nawiązywał do tamtego arcydzieła, był bowiem pokryty, tak jak szkatułki księżniczki, przedstawieniami ilustrującymi XI-wieczny poemat japoński Opowieść o Genji. Utwór ten przypisywany jest Murasaki Shikibu, kobiecie należącej do dworu ówczesnego władcy i bywa określany jako pierwsza w historii powieść. Opowiada ona o losach Hikaru, syna cesarza Japonii, a głównym tematem dzieła są jego miłosne perypetie, dzięki czemu dokładnie opisano zwyczaje ówczesnej arystokracji.
Komplet Carona wykonano ze złota, srebra, miedzianej folii i proszku oraz macicy perłowej. Jednak na jego nieszczęście, w 1641 roku wprowadzono prawo zakazujące wywozu jakichkolwiek dzieł sztuki, szczególnie tych, które przedstawiały uzbrojonych wojowników. Posiadania tak drogocennego arcydzieła nie udałoby się ukryć przed władcą Japonii, jednak szef kompanii miał bardzo dobre relacje z szogunem, dzięki czemu Caronowi udało się przewieźć swój skarb do Niderlandów.
Tutaj czekały na niego jednak dalsze trudności. W Europie trwała w najlepsze wojna trzydziestoletnia, nikt nie miał teraz czasu, ani wystarczająco dużej sumy pieniędzy, aby zakupić tak cenne przedmioty. Nasz bohater był jednak „w czepku urodzony”: w 1658 roku do Niderlandów przybył francuski ambasador z poleceniem zakupu dwóch największych, spośród dwunastu, emaliowanych szkatułek. Jego zleceniodawcą był potężny i bajecznie bogaty kardynał Jules Mazarin, od 1642 roku Pierwszy Minister Francji po śmierci sławnego kardynała Richelieu. Już w rok po objęciu przez niego tego urzędu zmarł król Ludwik XIII, następca tronu Ludwik XIV miał zaś zaledwie pięć lat, dlatego też regentką została jego matka Anna Austriaczka, a jej głównym doradcą właśnie Mazarin, pełniący tę funkcję aż do śmierci w 1661 roku.
W ten sposób drogocenne skrzynie trafiły do Francji, tutaj też (przechowywane przez rodzinę kardynała) pozostały po śmierci swego możnego właściciela aż do Rewolucji Francuskiej. Wtedy też sprzedano je bogatemu brytyjskiemu pisarzowi i kolekcjonerowi Williamowi Beckfordowi, ten zaś z kolei podarował je córce Euphemii z okazji jej ślubu z hrabią Hamilton. W 1882 roku spadkobiercy hrabiego popadli w kłopoty finansowe, postanowili więc sprzedać cenne przedmioty, licząc na podreperowanie finansów rodziny. Mniejszą z dwóch skrzyń zakupiło Victoria&Albert Museum, większa trafiła natomiast w ręce kolekcjonera sir Trevora Lawrece'a. Po jego śmierci w 1916 roku japońskie arcydzieło zakupił Walijczyk sir Clifford Coy. Po raz kolejny skrzynię sprzedano w 1941 roku, określając ją jako „dużą chińską(!) skrzynię” (cóż za afront dla przedmiotu o tak niesamowicie bogatej historii!). W tym miejscu ślad się urywa tak, jakby skrzynia zapadła się pod ziemię... Muzeum, które znajdowało się w posiadaniu jej „siostry” z kolekcji Carona, starało się odszukać zaginiony bezcenny przedmiot, jednak bez skutku.
Dopiero w tym roku pewna mieszkająca we francuskim rejonie doliny Loary rodzina wynajęła specjalistę Philippe'a Rouillac'a, aby wycenił znajdujący się w jej posiadaniu zabytkowy przedmiot. Rouillac stwierdził ze zdziwieniem, że jest to właśnie zaginiona skrzynia kardynała Mazarin, która u ostatnich właścicieli znalazła świetne zastosowanie jako... miejsce przechowywania alkoholu. Nie była to jednak najbardziej hańbiąca i niezwykła rola, jaką pełniło XVII- wieczne arcydzieło japońskiego mistrza, skrzynia służyła bowiem wcześniej przez wiele lat jako... stolik pod telewizor.
Okazało się, że lukę w historii skrzyni wypełnia czas, w którym przebywała w rękach Polaka, dr. Zaniewskiego, który nabył ją w 1941 roku i sprzedał w roku 1970 francuskiemu inżynierowi pracującemu dla koncernu Shell. Ten ostatni zabrał skrzynię do Francji i to właśnie jego rodzina postanowiła ostatnio pozbyć się pięknego zabytku.
Zaledwie miesiąc temu skrzynia uważana za największy na świecie zabytek z emalii została sprzedana na aukcji za zawrotną sumę 7,3 mln euro! Szczęśliwym nabywcą jest holenderskie Rijksmuseum. Jego przedstawiciele cieszą się, że skrzynia po wielu latach tułaczki wróci do „domu”, skąd zaczęła swoją długą podróż po Europie.
Źródło: thehistoryblog.com, google.com/hostednews, getty.edu.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz