Nie kijem go, to plotką

opublikowano: 2007-10-28, 22:24
wolna licencja
Plotki to bagienko, ale różnorodne. Gwiazdy i gwiazdeczki uwielbiają się w nim taplać.
reklama

W ostatnim numerze „Histmaga” ukazał się artykuł na temat internetowych plotek. Warto przyjrzeć się temu zjawisku z nieco innej perspektywy.

Zacznę z grubej rury: plotki to prawda. Mitem niemal jest, że życie tzw. celebrities upływa na ciągłym ukrywaniu się przed wścibskimi paparazzi, a kolorowe czasopisma pełne są zmyślonych historii na ich temat. Jeśli bowiem porzuci się przekonanie, iż plotka=kłamstwo, już po kilku dniach śledzenia doniesień ze świata gwiazd można się przekonać, że są one inspirowane przez samych bohaterów. Piosenkarzom, aktorom czy prezenterom nikt nie każe udzielać w podrzędnych pisemkach typu „Życie na gorąco” wywiadów na temat swojego życia erotycznego. Nikt nie zmuszał Kasi Cichopek, by opowiadała „Faktowi” o problemach z dopasowaniem sukienki do dużego biustu. Jeśli Krzysztof Zuber i Anna Samusionek rozmawiają o rozwodzie za pomocą gazet, to dlatego że tego właśnie chcą (a przynajmniej jedno z nich).

Ewelina Serafin odpadła już w pierwszym odcinku show „Gwiazdy tańczą na lodzie” (fot. Sławek ; zdjęcie dostępne na licencji Creative Commons Attribution ShareAlike 2.0)

Serialowe gwiazdki zapewne wręcz skaczą z radości (jakkolwiek gorąco by temu nie zaprzeczały), gdy np. Pudelek zechce poświęcić im trochę uwagi. Czy wiesz bowiem, Drogi Czytelniku, kim jest Edyta Herbuś? Kogo gra Kasia Sowińska? W którym z tanecznych show wystąpiła Ewelina Serafin? Ja nie miałem o tym do niedawna zielonego pojęcia. To Plotek, Pudelek, Pomponik, Lansik czy Kozaczek do spółki z „Faktem”, „Super Expressem”, „Vivą” i „Galą” sprawiają, że nazwiska te przestają być obojętne, a show-biznes się kręci. Nie bez powodu też procesująca się z „Faktem” Edyta Górniak należy (przynajmniej w Polsce) raczej do wyjątków. Spory tego typu owocują zresztą kolejną dawką plotek. Z punktu widzenia gwiazd często lepiej jest przeczytać o sobie wiadomość całkowicie zmyśloną (oczywiście i takie powstają), niż nie przeczytać żadnej.

...resztki image’u tracę

Na najnowszych zdjęciach Britney Spears wygląda zazwyczaj dużo gorzej niż na tej fotografii z 2003 roku (fot. news.navy.mil ; public domain)

W jakże różny sposób można zresztą zarządzać swoim wizerunkiem! Jedni robią to dość nieudolnie, jak Małgorzata Foremniak, inni całkiem sprawnie, jak Marcin Hakiel i Kasia Cichopek. Można konsekwentnie budować swoją pozycję i wykorzystywać wszystkie okazje, jak Jennifer Aniston, a można stopniowo swój dorobek zaprzepaszczać, jak to ostatnio robi Angelina Jolie. Przed plotkami można też uciec, wystarczy tylko chcieć. Agnieszka Dygant z powodzeniem ukrywała swój rozwód przez kilka miesięcy, podczas gdy na przykład Eva Longoria uczyniła ze swego ślubu spektakl roku. Obserwując jak Britney Spears ucieka przed paparazzi do toalety, można nawet zacząć jej współczuć. Do czasu, kiedy uświadomi się sobie, że fotoreporterzy nie są jasnowidzami. Skoro czekają w gotowości na „księżniczkę popu”, jeszcze zanim pojawi się ona w danym miejscu, ktoś musi ich wcześniej powiadamiać, gdzie powinni się ustawić. Wspomniana Edyta Górniak bardzo emocjonalnie ogłaszała zakończenie kariery, tłumacząc to atakami tabloidu. Dziś występuje w jury „Jak oni śpiewają”, wydaje autobiografię oraz nową płytę i sama zabiega o zainteresowanie Pudelka i innych blogoidów.

reklama
Tomasz Kammel myślał ponoć o założeniu agencji PR, choć nie radzi sobie nawet z własnym wizerunkiem (fot. Sławek ; zdjęcie dostępne na licencji Creative Commons Attribution ShareAlike 2.0)

Rzecz jasna nie wszystkie plotki wywołują uśmiech na twarzy swoich bohaterów. Potrafią zrujnować karierę, a już na pewno uprzykrzyć życie. O sile tabloidów i internetowych serwisów przekonał się ostatnio Tomasz Kammel, który w krótkim czasie został zwolniony z TVP, odpadł z „Tańca z gwiazdami” i jeśli nawet wróci na ekrany, dawnej pozycji raczej nie odzyska. Plotki nie są więc zabawką zdziecinniałych dorosłych, ale potężną obusieczną bronią, którą sprawnie posługują się tylko najwięksi wojownicy show-biznesu. Chcąc, czy nie chcąc, w gąszczu doniesień z tego medialnego pola bitwy muszą orientować się niektórzy managerowie, specjaliści od PR i kreowania wizerunku, medioznawcy, a także osoby interesujące się po prostu popkulturą i show-biznesem — pewne zjawiska i wydarzenia trudno bez tego zrozumieć.

Nie tylko Internet

Powstawanie internetowych serwisów plotkarskich nie jest zjawiskiem nadzwyczajnym. Prawdziwą rewolucję przyniosły dawno temu tabloidy i kolorowe pisemka poświęcone w całości życiu celebrities. To one sprawiły, że gwiazdom przestały uchodzić na sucho alkoholowe czy narkotykowe wybryki, łóżkowe ekscesy, brak opieki nad dzieckiem lub źle dobrany kolor sukienki.

Viva! — „ekskluzywny magazyn o gwiazdach” (nr 20/2007)

Szybko okazało się, że plotkarski rynek jest pojemny i pomieści w sobie wiele różnych mediów. Również w Polsce mamy, oprócz „Faktu” i „Super Expressu”, niezbyt prestiżowe „Życie na gorąco” czy „Rewię”, dużo bardziej ekskluzywne „Vivę” i „Galę” (oraz nowe „Party”), a w sieciach kablowych dostępne są m.in. stacje E! bądź CelebTV.

Także w Internecie od dawna dużo pisano o gwiazdach, działy poświęcone ich życiu miały (i mają) m.in. największe polskie portale. Kiedy w globalnej sieci od lat obecne są stacje radiowe i prasa (a od niedawna również telewizja), trudno się dziwić, że pojawiły się w niej również strony wyspecjalizowane w plotkach. Nie dziwi również kopiowanie wzorców z Zachodu, skoro niegdyś przyszły stamtąd do nas portale i sklepy internetowe, a ostatnio np. blogi czy serwisy oparte na dziennikarstwie obywatelskim.

Plotkowi nie jest wszystko jedno?

Mimo wszystko jednak plotkarskie blogoidy nieco się od siebie różnią. Komentarze Plotka, należącego do portalu Gazeta.pl, stosunkowo najmniej obrażają inteligencję czytelnika. Pudelek najczęściej szczyci się samodzielnie zdobytymi materiałami, a Kozaczek najodważniej czerpie z nurtu web2.0, pozwalając czytelnikom samodzielnie dodawać własne plotki. Brakuje wciąż internetowego odpowiednika „Vivy” i „Gali”, który świat show-biznesu opisywałby może nieco głębiej, a w każdym razie mniej prymitywnie. Takowy zapewne jeszcze powstanie, ale na ogólne ucywilizowanie plotek nie ma co liczyć.

reklama
Komentarze
o autorze
Roman Sidorski
Historyk, redaktor, popularyzator historii. Absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Przez wiele lat związany z „Histmagiem” jako jego współzałożyciel i członek redakcji. Jest współautorem książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009). Współpracował jako redaktor i recenzent z oficynami takimi jak Bellona, Replika, Wydawnictwo Poznańskie oraz Wydawnictwo Znak. Poza „Histmagiem”, publikował między innymi w „Uważam Rze Historia”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone