„Na Gwiazdkę”: świąteczny artykuł żołnierski z 1919 roku
Wigilia jest chwilą tradycyjną, chwilą wspomnień przeszłości nadziei, związanych z przyszłością. Każdy człowiek w Polsce od najwcześniejszego swego dzieciństwa zawsze tak liczy czas rozwoju swego i tak właśnie liczy upływający czas swego życia.
Któryż z nas nie pomyśli tego roku w dzień wigilii, co o tym samym czasie robił rok temu? Któryż z nas w tym dniu nie przeliczy sobie swych bólów, swych strat i nadziei? Jest rzeczą dla wszystkich zrozumiałą i dla wszystkich drogą, iż dzień ten, dzień znalezienia się na ziemi Boga-Człowieka, powiązany jest nierozerwalnie i w wierzeniu i w sercach naszych z gwiazdą po niebie wędrującą, z gwiazdą, która, wróżąc nadejście Zbawcy, wróży odmienię na drogach życia, cierpień i prac.
Tak, jak w dzień wigilii skupia się w każdym domostwie rodzina i grzeje się przy blasku gałęzi sosnowej, tak samo w dniu tym zestrzela myśli cała nasza rodzina wojskowa.
Naszą rodziną wojskową jest nasza armia. W dniu tym ona tak samo, jak każdy poszczególny człowiek obejrzy się zapewne na drogę, którą już przeszła i na drogi, któremi dalej kroczyć będzie. Zaprawdę bez dumy i bez pychy powiedzieć możemy, że ten krótki porachunek, krótki, bo zaledwie rachunek z jednego roku, całą armię naszą przepełnić można spokojem i radością. Dokonaliśmy rzeczy dużych. Rok temu jeszcze składaliśmy się z kilku odrębnych wojsk i z wielu różnych oddziałów i z różnych w jedno dobrze nie ściągniętych gospodarstw. Dziś jesteśmy już mocnym organizmem, który pracuje dobrze i celowo, tak jak dobrze i celowo pracuje organizm zdrowego człowieka.
Skutki pracy naszej widne są całemu krajowi jak na dłoni. Skutki pracy naszej niejednokrotnie już w czasie tego roku zadziwiły nawet Europę całą. Możemy sobie powiedzieć, nie przekraczając bynajmniej miary należnej, iż wyrwaliśmy z ciemności olbrzymie połacie kraju i bronią naszą, krwią naszą, naszym życiem i śmiercią przywróciliśmy wiele krajów ku lepszej nadziei, ku zdrowiu i ku rozwojowi. Tam, gdzie dawniej szalał nierząd i zbrodnia bolszewicka, tam już dziś witają rok przyszły, 1920, - spokój i ład, miłość i sprawiedliwość.
Tam, gdzie rok temu toczyły się ciężkie walki wokoło drogiego miasta Lwowa i na wschodnich kresach naszej Rzeczypospolitej, tam dziś powraca spokój i ukojenie, jakieśmy przynieśli ludności tych kresów w zaszczytnych naszych bojach.
A wewnątrz naszej wojskowej rodziny? Już minął ten czas, kiedy zorganizowane kompanie błąkały się w pogoni za swymi batalionamy, gdzie pułki, srogą potrzebą chwili powodowane, traciły swój związek konieczny. Dziś armia nasza staje się jako płot równy i zdrowy, żadnym nie toczony robakiem, wbijany na rubieżach naszej ziemi nieporównaną ręką najświetniejszego Wodza naszego.
Naród polski, naród z którego idziemy pod broń, rocznik za rocznikiem, jak pędów więź za nową więzią, Naród nasz przypuszczamy, że niewiele nam może zarzucić. Jeżeli los doświadczał Polskę srodze przez ostatnich sto lat, to dziś na gwiazdkę powiedzieć sobie możemy, że my, Armia Polska, - jesteśmy tym młodym, radosnym drzewkiem, jesteśmy tą bujną choiną, jaką los Narodu naszego przynosi do Ojczyzny, zbiedzonej tylu latami niewoli.
To też życzeniem całej rodziny naszej wojskowej jest, to jej marzeniem umiłowanym – ażeby ta choina w drzewo się rozrosła potężne, w drzewo żadnym wichrem nie złamane, w drzewo, pod którego cieniem dostatnim Naród szczęśliwy zażywać będzie mógł pomiernie pracy, spoczynku i wspaniałego rozwoju.
Tekst ukazał się pierwotnie w numerze „Żołnierza Polskiego” z 24 grudnia 1919 roku. Nieznany autor ukrył się pod pseudonimem Sewer.