„Myśmy kochali Dziadka”. Pogrzeb Józefa Piłsudskiego
Zobacz też: Józef Piłsudski i przewrót majowy
Dowiedzieliśmy się z rannej gazety. Ojciec od czasu zamachu majowego nie sprzyjał Piłsudskiemu. Owszem, przyznawał, że był on wybitnym dowódcą, ale nie mógł mu wybaczyć śmierci jego koleżanki, która stojąc we własnym mieszkaniu niefortunnie została postrzelona. Mimo to, na jego twarzy malowało się wielkie przejęcie. Odszedł bowiem ktoś, kto trzymał wszystko „w krótkim ręku”, a to co robił, robił z przekonaniem. Może nie wszystkim podobały się jego rządy, ale on wiedział czego chce i umiał tego dokonać. Nie widział świata bez swojej Polski. Z perspektywy czasu trudno go krytykować. Pamiętam jeszcze, iż niemalże wszystkie warszawskie gazety „przywdziały” żałobne obwódki, a ojcu w pracy przez dłuższy okres czasu kazano nosić czarną opaskę na ręku. Narastała obawa. Czekaliśmy, co będzie dalej.
Radio było ciągle włączone. W rozgłośniach całej Europy rozbrzmiewał marsz żałobny Fryderyka Chopina. Ciągle mówili o Komendancie. To było dla mnie tak silnym przeżyciem jakby zmarł ktoś z rodziny – ktoś bliski. Myśmy go nazywali Dziadkiem. Lubiliśmy Piłsudskiego z tymi jego wąsami. Pierwszy wtedy w życiu wiersz napisałam. Ojciec przeżywał jeszcze bardziej, bo był piłsudczykiem. Ubrany w galowy strój wyjechał do Krakowa. To był dla nas wszystkich wielki wstrząs. Uczucie takie jak wtedy, kiedy papież wyjeżdżał z Polski. Czuliśmy, że odchodzi jakaś opieka, jakaś siła, która była nad Polską. Straciliśmy mądrego człowieka, który pomagał nam w decydowaniu o jej losach. Nie było poza Piłsudskim takiego człowieka. Odmaszerował. Znowu zostaliśmy sami. Wszyscy się bali, co dalej z Polską. Myśmy byli po prostu przerażeni.
Poniedziałek. Zaledwie przekraczając próg szkoły, zewsząd zalały nas strumienie łez. Nauczycielki już były popuchnięte od płaczu. Profesor wyszedł na katedrę, spuścił głowę jak nigdy dotąd i przemówił: „dzisiaj lekcji nie będzie. Zbyt przykra jest chwila. Rozejdźcie się do domów”. Dwa dni później przed pomnikiem niepodległości trwaliśmy we wspólnej modlitwie. To był skromny monument z głową marszałka z profilu. Przynieśliśmy znicze i wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej, taki z jakim pochowano Komendanta. Z tym obrazem mieliśmy problem przez pewien czas, ponieważ proboszcz nie chciał nam go dać. Czciliśmy wartości patriotyczne w szkole. Regularnie w święta 3 maja oraz 11 listopada wyprowadzano nas ze wszystkich klas i ustawiano w równych szeregach, jak wojsko. Nieodłączną częścią był szkolny sztandar. Ze wszystkich uroczystości najbardziej przeżyliśmy obchody śmierci Józefa Piłsudskiego. Pamiętamy jak uczeń odgrywał nostalgiczną melodię na placu. Uroczystości poprzedzone zostały jeszcze krótkim życiorysem, a potem trwała już tylko żałobna atmosfera. Salon pałacu belwederskiego zamieniono na kaplicę żałobną, gdzie na katafalku spoczywało ciało Józefa Piłsudskiego. Długo czekaliśmy zanim podeszliśmy do trumny. Zaskoczyło nas jak w pewnym momencie pojawili się chłopcy z niemieckich bojówek z wieńcem, ubrani w krótkie spodenki i jakieś bluzy. Zgromadzeni bali się prowokacji, chcieli wyprosić młodzież w niestosownych strojach. Jeden z organizatorów pohamował nas: „spokojnie. Niech złożą.” Miał rację. Wkrótce i my ofiarowaliśmy wieńce. Pogrzeb przerodził się niemalże w święto narodowe. Żałujemy, że powszechna żałoba utraciła już ten podniosły charakter.
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Byliśmy wtedy w szóstej klasie. Parami ustawiono nas wzdłuż Alei Ujazdowskich, obok sztandarów innych placówek. Ze szkoły zostaliśmy wydelegowani w wyprasowanych fartuszkach z białymi kołnierzykami. Jedna z naszych koleżanek ubraniem płaszczyka ściągała na siebie wszystkie złe spojrzenia nauczycieli. Pomimo tego, bardzo jej wtedy zazdrościliśmy, ponieważ dzień był wyjątkowo zimny, a my bardzo długo czekaliśmy zanim cały kondukt przejdzie. Punktualnie w południe z warszawskiej katedry ruszył kondukt żałobny z ciałem Marszałka. Orszak pogrzebowy otwierali dowódcy przepasani czarną szarfą. Dalej kroczyło wojsko z wieńcami, duchowni z krzyżem, laweta z trumną, szeregi żołnierzy i cywile. Było to dla nas wielkim przeżyciem i to nie tylko dlatego, że przeziębienie jeszcze przez wiele dni nie dawało nam zapomnieć o tamtym dniu. Ciało Józefa Piłsudskiego lokomotywą zostało przewiezione do Krakowa.
Powolna podróż trwała całą noc, a oświetloną reflektorami srebrną trumnę przykrytą purpurowym suknem z godłem państwowym żegnały dziesiątki tysięcy Polaków. Gdy dotarła na miejsce, przeniesiono ją na lawetę armatnią ciągniętą przez sześć czarnych koni w kierunku Kościoła Mariackiego. Na czele konduktu szła orkiestra, a następnie 16. Pułk piechoty, którego Józef Piłsudski był honorowym dowódcą. Za duchowieństwem oraz weteranami powstania styczniowego jechała laweta z trumną Józefa Piłsudskiego, a za nią rodzina marszałka, generał Edward Rydz-Śmigły i dziesiątki (o ile nie setki) tysięcy obywateli. Nie wszyscy mogliśmy pójść. Każda szkoła dostawała przepustki, a mimo to delegacje nie miały końca. Nasza koleżanka była członkinią szkolnego pocztu sztandarowego. Kiedy trumna mijała nasz sztandar, spuściła go, a potem rozpłakała się. Trumnę złożono w krypcie św. Leonarda, obok sarkofagu Tadeusza Kościuszki i Księcia Józefa, ponieważ „ królem był serc i władcą woli naszej.” „Zygmunt” krzyknął dwukrotnie. Oddano 101 strzałów armatnich. Zagrano hymn narodowy, a potem „Pierwszą brygadę”. Pochylono sztandary. Kraj zamilkł. Nie tylko na 3 minuty.
„Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili.”
W Wilnie uroczystości przybrały charakter bardziej wojskowy. Staliśmy na górce zaraz obok armat. Prócz wystrzałów – cisza. Tylko żołnierze co chwilę przypominali nam, aby szeroko otwierać usta przed każdą salwą. Czerwony baldachim z białym orłem dumnie powiewał na delikatnym zefirku. Wojskowi nie opuszczali serca swojego wodza, zmieniali się co godzinę aż do wojny. Serce Józefa Piłsudskiego, wedle ostatniej prośby, zostało złożone w grobie jego matki na cmentarzu na Rossie.
„Tak żyłem.”
Reportaż został przygotowany w oparciu o zbiory Archiwum Historii Mówionej. Wykorzystano wspomnienia (pani/pana): Teresy Mastalskiej-Chwiejczak, Stanisławy Reichan, Aliny Okońskiej, Zofii Osowskiej, Izabelli Horodeckiej, Teresy Kiersnowskiej, Kordiana Tarasiewicza, Adama Bielańskiego, Haliny Klinger, Hurberta Szarejko, Anny Wyganowskiej-Eriksson, Krystyny Zawanowskiej, Bronisława Bożenka, Czesława Grodzińskiego, Elżbiety Łowkis, Olgi Szerauc i Danuty Śmiałowskiej.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
Redakcja: Tomasz Leszkowicz