Muzealne szaleństwo w Krakowie

opublikowano: 2009-05-16 19:08
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
W kilkudziesięciu polskich miastach trwa właśnie Noc Muzeów. Wyjątkiem jest... Kraków. Krakusi, jak to mają w zwyczaju, zrobili po swojemu. Noc Muzeów rzecz jasna zorganizowali, tyle że wcześniej niż wszyscy – 15, a nie 16 maja. Na brak zainteresowania chyba nikt nie narzekał. Ba! Jeśli było słychać narzekanie, to na jego nadmiar, a nie niedobór.
REKLAMA

W poprzednich latach w krakowskich Nocach Muzeów, zdaniem organizatorów, uczestniczyło po 150 000 osób. Szacunków za ten rok jeszcze nie podano, ale można przypuszczać, że w krakowskich muzeach pojawiło się jeszcze więcej osób niż rok, czy dwa lata temu. Odwiedziłem dwa z nich – Muzeum Farmacji Collegium Medicum mieszczące się przy ulicy Floriańskiej oraz znacznie lepiej znane Muzeum Książąt Czartoryskich.

Muzeum Farmacji, mimo że leży w samym centrum Krakowa, dosłownie dwa kroki od Kościoła Mariackiego, nie należy do szczególnie znanych lub popularnych atrakcji. Wyjątek stanowi jedna majowa noc... Już wchodząc na ulicę Floriańską od strony rynku można było zauważyć, że wygląda ona inaczej niż w zwykły wieczór. Oczywiście w piątek zawsze jest na tej ulicy ruch, była już jednak 22:30, a tłum kłębił się niczym w samo południe. Kolejka do Muzeum Farmacji ciągnęła się na ponad 30 metrów.

W środku gości też było znacznie więcej niż zwykle, choć organizatorzy dbali by wpuszczać tyle osób, aby umożliwić wygodne zwiedzanie. Impreza zainteresowała nie tylko mieszkańców Krakowa. – Przyjechałyśmy do Krakowa specjalnie na Noc Muzeów – mówiła Pani Dagmara, zwiedzająca Muzeum Farmacji. Towarzysząca jej Pani Anna dodała: – Zdecydowanie było warto. Na co dzień nie ma takiej atmosfery ani takich tłumów! Częsty bywalec muzeów miał okazję ze zdziwieniem przecierać oczy, widząc wśród historycznych eksponatów istny przekrój społeczny zwiedzających, w tym setki osób, które w muzeach bywają... ten jeden raz w roku. Przyczyny wizyty okazywały się przeróżne. – Zostałem zmuszony! – z uśmiechem powiedział Pan Konrad. – Osobiście wolałem iść na piwo, ale znajomi mnie tu zaciągnęli.

Okazała kolejka przed Muzeum Farmacji była niczym w porównaniu z tą ciągnącą się przed nie najpopularniejszą przecież placówką kulturalną w Krakowie – Muzeum Książąt Czartoryskich. Tu kolejka ciągnęła się na niemal pół długości ulicy św. Jana, co zresztą widać na zdjęciu. Niektórzy czekali na ulicy nawet przeszło godzinę, by wejść do muzeum, które można odwiedzić w każdą niedzielę za darmo, bez jakichkolwiek niedogodności.

REKLAMA

W zwykły dzień nie ma tej aury, która otacza Noc Muzeów – stwierdziła Agnieszka, którą spotkaliśmy w Sali z eksponatami starożytnymi. – Nie dziwię się, że pojawiło się aż tyle osób. Impreza została bardzo nagłośniona, a poza tym dopisała pogoda – dodał towarzyszący jej Mateusz. Podobnie jak wiele osób, Agnieszkę i Mateusza do Muzeum Czartoryskich przyciągnął przede wszystkim jeden obraz: Dama z Łasiczką Leonarda da Vinci, umieszczona za szybą, niczym Mona Lisa w Luwrze. Przed obrazem nieustannie tłoczyły się dziesiątki osób.

Dla porównania, zainteresowanie chyba nie mniej znanym Rembrandtem było niemal... zerowe.

Czy naprawdę warto stać kilkadziesiąt czy kilkaset minut, by odwiedzić muzeum akurat w ten wieczór? Pani Helena była kolejną osobą, która nie miała wątpliwości, że tak. – Jest coś w tej nocy. Ma taką nietypową atmosferę. Zachęca możliwość odwiedzenia muzeów za darmo, ale też atrakcje przygotowywane tylko na ten jeden wieczór. To, czego na co dzień nie można zobaczyć. Pan Krzysztof, którego spotkałem w sali z malarstwem XIX-wiecznym zwierzył się, że Noc Muzeów zainspirowała go, by wreszcie wybrać się do Muzeum Książąt Czartoryskich – Mieszkam w Krakowie od 48 lat, a dotąd nigdy nie miałem okazji tu zaglądnąć!

VI Noc Muzeów w Krakowie zapewne zostanie okrzyknięta sukcesem. Czy jednak przełoży się na zwiększenie liczby osób regularnie odwiedzających muzea i galerie? – Po poprzednich Nocach Muzeów nie zauważyliśmy żadnego wzrostu zainteresowania naszą ekspozycją – stwierdziła Monika Urbanik z Muzeum Farmacji. – Myślę, że tym razem będzie podobnie. To tylko ten jeden raz w roku tak jest...

Zobacz też

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone