Mumia ze strychu zdemaskowana!
Niesamowita historia Alexandra Kettlera została obdarta z tajemniczości. Kiedy ojciec chłopca, Lutz Kettler, dostarczył sarkofag w ręce naukowców z Instytutu Archeologii w Berlinie okazało się, że znalezione przy mumii „artefakty” (waza i maska) to modele wykonane ze współczesnego materiału, przypominającego papier mache. Również w wypadku bandaży stwierdzono, że są to wykonane fabrycznie taśmy z lnu lub wełny. Nie wierząc w autentyczność znaleziska, archeolodzy zrezygnowali z pomysłu zdjęcia bandaży i zbadania ciała.
Wciąż zaintrygowany sprawą Lutz Kettler udał się z powrotem do Diepholz. W lokalnym szpitalu zarezerwował badanie promieniami rentgenowskimi, aby zbadać szczątki bez konieczności „odpakowania”. Tutaj okazało się, że od szyi szkielet owinięty jest w metalową folię uniemożliwiającą działanie promieniom X, ale czaszka jest bez wątpienia ludzka. Co więcej, w oczodół wbity był przedmiot wyglądający całkiem jak grot strzały. W tym momencie do akcji wkroczyła policja, podejrzewając że owinięte we współczesne materiały ciało to nie pozostałość po starożytnej cywilizacji, lecz całkiem niedawnym przestępstwie. Mumia została więc skonfiskowana i poddana ścisłym badaniom, tym razem śledczych sądowych.
Po usunięciu bandaży okazało się jednak, że szkielet nie jest złożony z prawdziwych kości, lecz z plastiku i przypomina model do nauki ze szkolnej pracowni. Całe „szczątki” były dodatkowo owinięte w kuchenne ręczniki. Nawet przerażający grot w oczodole zidentyfikowano jako plastikową zabawkę. Czaszka nosiła ślady użytkowania na potrzeby naukowe: otwierania, zamykania a także napraw przy pomocy taśmy klejącej.
Mumia trafiła więc z powrotem w ręce znalazcy. Aktualnie Lutz Kettler czeka na wyniki badań dotyczących wieku i pochodzenia czaszki. Niestety, żadne z tego typu analiz nie odpowiedzą mu, w jaki właściwie sposób tak oryginalny pakunek znalazł się na strychu jego rodziców.
Źródła: abcnews.go.com, thehistoryblog.com, thekooza.com.
Zobacz też:
Redakcja: Tomasz Leszkowicz