Monika Luft – „Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela” – recenzja i ocena

opublikowano: 2021-07-26, 18:24
wolna licencja
Jeszcze niedawno cały świat zachwycał się stadniną w Janowie Podlaskim. Wystarczyła jednak zmiana kierownictwa i wszyscy ogłosili upadek prestiżowego miejsca. Od tamtej pory w mediach ogólnodostępnych pojawiła się niezliczona liczba manipulacji sugerujących, „że nawet za hitlerowskiego Niemca było lepiej w Janowie Podlaskim, niż obecnie”. Gdy jednak szerzej przyjrzymy się temu miejscu i historii konia arabskiego nad Wisłą, którą opowiedziała Monika Luft w książce „Arabska awantura”, szybko przekonamy się, jak wiele przekłamań towarzyszy dziejom tych szlachetnych zwierząt w Polsce.
reklama

Monika Luft – „Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela” – recenzja i ocena

Monika Luft
„Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela”
nasza ocena:
10/10
cena:
46,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
LTW
Rok wydania:
2021
Okładka:
broszura
Liczba stron:
368
Premiera:
30.06.2021
Format:
B5 (176x250mm)
ISBN:
978-83-7565-741-8
EAN:
9788375657418

Konie od tysięcy lat są nierozerwalnie związane z losami ludzkości. Służyły człowiekowi do prac polowych, prowadzenia wojen czy jako środek lokomocji. Są wreszcie konie, które zaczęto traktować jak najprawdziwsze dzieła sztuki. Mowa oczywiście o koniach czystej krwi, czyli arabach. I choć z rolniczego punktu widzenia, hodowla tej rasy była właściwie niepotrzebna – stały się jednak dla arystokratycznych elit wartymi wszelkich pieniędzy.

Wprawdzie pierwsze wzmianki o koniach arabskich na ziemiach polskich sięgają połowy XVI wieku, to w praktyce wszystko zaczęło się od Seweryna Rzewuskiego zwanego „Emirem”. Ten syn jednego z przywódców konfederacji barskiej „położył podwaliny pod trwającą do dziś legendę o wyjątkowości koni arabskich, po które niepospolici ludzie, nie bacząc na trudy i niebezpieczeństwa, z narażaniem życia wyprawiali się na koniec znanego im świata” – pisze Monika Luft. Dlatego nietrudno domyślić się, że za rozwojem stadnin i hodowli arabów w Polsce stoją rody Branickich, Potockich, Dzieduszyckich i innych. Autorka na samym początku lektury przytacza barwne losy „szalonych hrabiów” z licznymi elementami szpiegowskimi, których głównym motywem działania było zdobycie upragnionych zwierząt. Zastanawia się przy tym, ile prawdy było w opowieściach wspomnianego Rzewuskiego, handlarza greckiego pochodzenia Nicolása Gliocco czy też działającego w latach trzydziestych Bogdana Ziętarskiego.

Pożoga polskich dworów i stadnin

Powszechnie uważa się Janów Podlaski za symbol hodowli koni arabskich w Polsce. Jednak sto lat temu miejsc kojarzonych z końmi czystej krwi było zdecydowanie więcej. Monika Luft przypomina zapomniane stadniny w Antoninach, Białej Cerkwi, Sławutach, które spotkała pożoga w wyniku bolszewickiego najazdu na Polskę. Mimo to, udało się kontynuować hodowlę końską w Polsce. Bardzo ciekawie zostało to przedstawione na przykładzie hodowli w Gumniskach przez księcia Romana Sanguszkę, którego majątek w połowie lat trzydziestych szacowano na około 30 milinów złotych – przy czym przeciętna pensja wynosiła wtedy 250 zł.

Jednym z istotniejszych punktów „Arabskiej awantury” jest odkłamywanie silnie zakorzenionego w Janowie Podlaskim mitu o „dobrym Niemcu”, który uparcie propagował wieloletni dyrektor stadniny, Andrzej Krzyształowicz. Na przykład w branżowym miesięczniku „Arabian Horse World” pisano: „Nawet Niemcy w latach czterdziestych mieli więcej rozumu! Ustanowili w Janowie swych najlepszych koniarzy i ekspertów od hodowli, a nie jedynie partyjnych funkcjonariuszy od papierkowej roboty”. Również odwołany w 2016 roku, dyrektor janowskiej stadniny Marek Trela mówił w wywiadzie rzece: „To niesamowite, jakie Janów miał szczęście do ludzi, nawet pod okupacją. Fellgiebel bardzo dbał o to, żeby koniom i obsłudze niczego nie brakowało”.

reklama

Wspomniany Hans Fellgiebel, nadzorca stadniny w Janowie Podlaskim, miał być dla mieszkańców miasteczka polskim odpowiednikiem Oskara Schindlera. Wręcz bajkowo czyta się o tym, że zatrudniając polskich oficerów, chronił ich przed Gestapo, ratował masztalerzy przed wysłaniem do obozów, a zapewniając setce dzieci pracowników Janowa dokumenty, dawał pewność, że zostaną uwolnione w razie łapanki. Monika Luft w sposób zdecydowany wyjaśnia, że przytoczone fakty nie znajdują potwierdzenia w dokumentach. Na marginesie warto dodać, że jeśli tak wspaniale było w Janowie, to dlaczego cała żydowska społeczność podlaskiej miejscowości nie uniknęła Zagłady.

Inna sprawa, że okupanci potrzebowali polskich koni (swoich mieli za mało) w celu przewozu zaopatrzenia. Autorka podkreśla, że w tamtym okresie nie urodził się w Janowie żaden wartościowy koń. Niemcy także nie uratowali żadnych koni w Janowie. Uprzedzili ich Sowieci, którzy zrabowali zwierzęta. Nazistowscy nadzorcy przede wszystkim gromadzili konie skonfiskowane prywatnym właścicielom, a wobec zbliżającej się Armii Czerwonej w 1944 roku – nastąpiła ich wywózka, która w hipologicznych publikacjach nazywana jest „ratowaniem” lub „ewakuacją” – zauważa Monika Luft.

Hodowla koni arabskich w PRL

Kolejne rozdziały „Arabskiej awantury” dotyczą hodowli koni w rzeczywistości politycznej narzuconej przez Związek Sowiecki. Obrońcy Janowa Podlaskiego uważają, iż hodowla państwowa koni w PRL, nie miała nic wspólnego z komunizmem. Pasjonatka koni szybko wyjaśnia, że było zupełnie inaczej. Utrzymywanie koni arabskich uważano w Polsce Ludowej za „burżuazyjną zachciankę”, sprzeczną z „duchem proletariackim”. Hodowlę koni tolerowano tylko ze względu na przynoszącą rolnictwu siłę pociągową i wysyłanie na eksport mięsa rzeźnego. Natomiast jazdę konną traktowano jako „burżuazyjny relikt wielkopański”. Za świetny przykład ukazania niechęci stalinowskiej władzy do jeździectwa Monika Luft przypomina film „Cwał” w reżyserii Krzysztofa Zanussiego.

reklama

Opisywane w „Arabskiej awanturze” środowisko „koniarzy” było ściśle inwigilowane. Nie tylko roiło się w nim od tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, ale przede wszystkich było tam sporo „betonowych partyjniaków”, którzy do końca reżimu komunistycznego w Polsce zawsze postępowali „po linii i na bazie”. Znakomitym tego potwierdzeniem jest rozdział dotyczący między innymi ludzi wielce zasłużonych dla rozwoju hodowli koni w Polsce – jak wieloletniego dyrektora Janowa Podlaskiego Andrzeja Krzyształowicza czy Ignacego Jaworowskiego, zarządzającego stadniną w Michałowie. Opublikowane przez Monikę Luft dowody pokazują ich skrajną służalczość wobec peerelowskiej władzy, aby za wszelką cenę utrzymać się na zajmowanych stanowiskach. Jakby tego było mało, to zwolniony w 2016 roku prezes Janowa Podlaskiego Marek Trela – był dwukrotnie zarejestrowany przez SB jako TW, a jego zagorzały obrońca, popularny dziennikarz sportowy Marek Szewczyk, sam wywodzi się z rodziny „resortowej”.

Monika Luft przy tej okazji odnotowuje, że w okresie stalinowskim ludzi zajmujących się końmi czekał straszny los. Oddzielnym wątkiem książki jest przypomnienie postaci pułkownika Stanisława Arkuszewskiego, który w 1947 roku został mianowany naczelnikiem Dyrekcji Centralnego Zarządu Hodowli Konnych. Jego życiorys jest pełen ciekawostek. Wystarczy wspomnieć, że jako nastolatek przyłączył się w 1914 roku do wojsk rosyjskich, pełniąc rolę typowego „syna pułku”. W wieku dwudziestu dwóch lat ożenił się i szybko został ojcem trójki dzieci. Jednak żona dała mu ultimatum – albo rodzina, albo komunizm – wybrał oczywiście to drugie. W 1945 roku jego była żona została skazana na 10 lat więzienia za domniemaną współpracę z Niemcami. Swoje obowiązki służbowe Arkuszewski wykonywał z pistoletem w ręku, wymuszając w ten sposób posłuszeństwo wobec podwładnych. Mimo, że łączył ideowość z uczciwością, to partyjna góra uważała go za niezbyt bystrego, co ostatecznie przeszkodziło mu w awansie na poważniejsze stanowiska.

Araby to dewizy

Decyzję wznowienia hodowli koni czystej krwi w Janowie podjęto pod koniec lat pięćdziesiątych. Autorka przypomina, że w okresie rządów Władysława Gomułki wiele koni trafiło na rzeź. I choć towarzysz „Wiesław” miał ostatnie zdanie w kwestii Janowa Podlaskiego, to tak naprawdę nienawidził koni ze znanych sobie tylko powodów – dodaje Luft. Do czasu zorganizowania aukcji w Janowie Podlaskim, kupno konia arabskiego przez osoby prywatne w PRL było niezwykle trudnym zadaniem. Najprościej rzecz ujmując, trzeba było mieć znajomości i pieniądze – oczywiście w prawdziwej walucie, czyli dolarach. Pierwsze sprzedaże koni kupcom ze Stanów Zjednoczonych, Holandii czy Szwecji dowiodły, że araby mogą być niezłym źródłem dochodu dla zbiedniałego państwa.

reklama

Nie będzie przesadą, że z wielu omawianych tematów w „Arabskiej awanturze” – można byłoby stworzyć oddzielne publikacje. Dotyczy to choćby fragmentu, gdy autorka pisze o amerykańskim biznesmenie współpracującym z wywiadem sowieckim – Armandzie Hammerze, który zasłynął kupnem ogiera El Paso za milion dolarów na janowskiej aukcji w 1981 roku. Tych wątków związanych ze służbami jest zdecydowanie więcej – co jest potwierdzeniem, że studia podyplomowe z zakresu Historii Służb Specjalnych jakie ukończyła Monika Luft – nie poszły na marne. Kapitalną częścią książki są anegdoty dotyczące organizowanych aukcji w Janowie Podlaskim za czasów PRL-u, które idealnie podkreślają przaśność socjalistycznej rzeczywistości. Autorka również nakreśla kwestie związane ze zmianami jakie zachodziły w opisywanej stadninie na przełomie lat dziewięćdziesiątych oraz twardą postawę ludzi z poprzedniego „nadania” – przeciwko „kulawej rewolucji” przeprowadzonej w Janowie i Michałowie przez obecne władze. Lekturę zamyka wspomnienie autorki o klaczy Pianissima, która uchodziła za ideał konia czystej krwi.

„Tylko prawda jest ciekawa” – mówił Józef Mackiewicz. „Arabska awantura” została napisana z ogromną pasją i niezwykłą dociekliwością. Sięgając po pracę Moniki Luft, możemy się przekonać, jak niewygodna jest to lektura dla obrońców starego porządku, który wydawał się być nieskazitelny w Janowie Podlaskim. Kto by się spodziewał, że z wąskiej specjalizacji, jaką jest hodowla koni arabskich – wypłynie tyle fascynujących opowieści o naszej historii. Po prostu książka, która otwiera oczy.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Moniki Luft – „Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

reklama
Komentarze
o autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone