Młodzi historycy spotkali się w Toruniu – relacja z XIX OZHSiD

opublikowano: 2011-04-17, 15:59
wolna licencja
Od 1992 roku w różnych miastach Polski odbywają się Ogólnopolskie Zjazdy Historyków Studentów. – Przyjeżdżamy tu, żeby się spotkać z kolegami i koleżankami po fachu – opowiadali uczestnicy tegorocznego, XIX OZHSiD. Choć formuła Zjazdu zmienia się, główna idea i cel pozostają takie same.
reklama

W sobotę 16 kwietnia zakończył się XIX Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów i Doktorantów, którego gospodarzem był Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Po raz kolejny udowodniono, że historia nie jest nauką, która wymiera, czy też zniechęca młodych ludzi. Z każdego krańca Polski, a także z zagranicy, przybyli studenci, aby wymieniać się doświadczeniami i wzajemnie poznawać. Tegoroczny Zjazd zgromadził ponad 200 pasjonatów historii, którzy dzielili się swoimi naukowymi osiągnięciami.

Dla jednych był to pierwszy Zjazd. – Bardzo się stresuję, zupełnie nie wiem jak to będzie wyglądać – martwiła się jeszcze przed konferencją nasza redakcyjna koleżanka Alicja Młyńska. Inni z kolei, tak jak Przemysław Damski z Uniwersytetu Łódzkiego, przyjechali tu już z czystego sentymentu. – Szkoda, że starych twarzy jest coraz mniej – ubolewał jednak Andrzej Gładysz z KUL-u. Przemiana pokoleniowa na kolejnych Zjazdach jest dla niektórych bardzo widoczna.

Toruń organizował OZHS po raz drugi. Pierwszy raz gościł studentów w 1997 roku, co organizatorzy z sentymentem przypominali. Jeszcze w trakcie przygotowań, a także samej inauguracji, podkreślano jednakże, że celem tegorocznego Zjazdu było ukazanie nowego Torunia: jako miasta historii, a jednocześnie pełnego potencjału i możliwości. – Jak Ci się podoba w Toruniu? – zapytałem Tomasza Pałgana z UJ, popijając poranną kawę na tarasie Hotelu UMK, gdzie odbywały się obrady sekcji wczesnonowożytnej – Naprawdę ładne miasto – odpowiedział zdecydowanie. Komentując pierwsze godziny Zjazdu na histmagowym Facebooku, pytam czy w Toruniu można być szczęśliwym. Sylwia Radlak odpowiada – w Toruniu jest się szczęśliwym. Słucham popalających papierosy na wspomnianym tarasie i dochodzę do wniosku, że chyba ma ona rację. Tomasz Kowal z UMCS potwierdza tę opinię – Toruń jest na tyle duży, że wiele można w nim zobaczyć, ale na tyle mały, że nie przytłacza – chwali miasto zjazdu.

Obrady

Pozytywne wrażenia zaciemniało rozbicie obrad na kilka budynków, znacznie od siebie oddalonych. Obserwowanie obrad kilku sekcji było znacznie utrudnione, a często prawie niemożliwe. Czy nie dało się nic z tym zrobić? – pytam Annę Krygier, przewodniczącą Komitetu Organizacyjnego. – Niestety, baza Instytutu Historii jest dopiero w trakcie budowy, staraliśmy się jednak, żeby sekcje poświęcone bliskim sobie epokom obradowały jak najbliżej siebie – odpowiada. Kiedy rozmawiamy jest sobota, a korytarze pełne są (zapewne zaocznych) studentów. W tygodniu sytuacja wyglądała podobnie. Dziekani nie chcieli zwolnić studentów z zajęć? – pytam. – Jesteśmy tu gościnnie, budynek należy do biologów. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy – mówi organizatorka. – Proponowano nam, żeby OZHSiD zrobić we wrześniu, kiedy już będziemy mieli własny budynek, chcieliśmy jednak pozostać wierni tradycji. – wyjaśnia.

reklama

Przed Zjazdem najwięcej kontrowersji wzbudził system kwalifikowania uczestników. Od kilku lat konferencja borykała się bowiem z poziomem przedstawianych referatów. Polskie Towarzystwo Historyczne, które objęło patronat nad Zjazdem, alarmowało, że swoją opiekę uzależnia od poprawy jakości obrad. Od czasu XVIII OZHS-u zaczęto więc dokonywać weryfikacji tematów na podstawie nadesłanej bibliografii i abstraktu oraz opinii promotora.

To samo powtórzono w Toruniu. Tym razem jednak procedura spotkała się z krytyką, której głównym elementem był zarzut, że kwalifikowano na podstawie niejasnych zasad, a odrzuceni nie wiedzą, z jakich powodów ich referaty nie zostały przyjęte. – Dostaje nam się za to, że podeszliśmy do tego poważnie – odpowiada na zarzuty Łukasz Kępski. – Czy studenci nie powinni otrzymać wyjaśnień? – pytam. – Moje referaty były odrzucane na kilku konferencjach, zawsze dostawałem suchą odpowiedź: nie dostał się Pan. Przyjmowałem to z pokorą, której innym chyba brakuje. – stwierdza z lekkim podenerwowaniem. – Staraliśmy się, żeby jakość obrad była jak najlepsza – wyjaśnia dalej – chyba nam się to udało? – pyta.

Bardzo solidny poziom (przynajmniej nowożytności), mało referatów słabych, kilka rewelacyjnych – czytam na Facebooku Michała Wasiucionka z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego kolega Michał Przeperski kręci trochę nosem nad częścią referatów z sekcji PRL-u, ale też jest zadowolony. Nie narzekają też moi łódzcy koledzy, znani ze swojego krytycyzmu. – Sam widzisz, że nie mogliśmy inaczej postępować – argumentuje Łukasz Kępski.

Czym zajmują się młodzi historycy? Zerkam z uwagą na przygotowany program. Na ostatniej stronie znajduje się errata. – Potrafimy jednak przyznać się do błędów – żartuje Łukasz Kępski. Większość tematów obraca się wokół kultury i życia społecznego. Mało jest tematów stricte politycznych, a i sekcja wojskowości jest mniejsza niż zwykle. Wśród zagadnień widać wyraźne wpływy gender studies i coraz większą interdyscyplinarność. Studenci i doktoranci nie boją się już sięgać do podręczników socjologii czy też psychologii. Imponują odniesienia do literatury zagranicznej, a słuchając o wojażach dzisiejszych studentów zaczynam nabierać kompleksów. Prawie wszyscy korzystają z rzutników multimedialnych, a jeszcze do niedawna prośba o rzutnik była czymś wyjątkowym.

reklama

Spotkanie

Fajnie, że mogłam znowu poznać tylu ludzi – mówi po zakończeniu Zjazdu Monika Ogiewa z Uniwersytetu Szczecińskiego. Faktycznie okazji ku temu było co najmniej kilka. Oglądam zdjęcia zrobione przez warszawiaków po jednej z imprez. Fakt: studenci potrafią się dobrze bawić. Znów zaglądam na Facebooka. Liczba nowych znajomości moich znajomych sukcesywnie się powiększa. Już wiem, że OZHS spełnił swoją zasadniczą funkcję. W ciągu kilku dni twania konferencji okazji do wspólnej zabawy było zresztą wiele. W czwartek studencki klub „Czeski sen” wypełnił się po brzegi, podobnie było dzień później w klubie „Bunkier”.

Przy jednym stole bawili się studenci z Warszawy, Katowic i Krakowa – ośrodków, które rywalizowały o organizację XX. OZHS-u. – Myślałem, że nie możecie na siebie patrzeć – z niedowierzaniem skomentował warszawsko-katowicko-krakowską sielankę imprezową Łukasz Kępski. – Ależ wspaniale się ze sobą bawimy – odpowiadali warszawiacy. Walka była zacięta i nieraz zaskakiwała. Ile oni na te materiały promocyjne wydali pieniędzy? – kręciła głową pewna rudowłosa uczestniczka zjazdu. Faktycznie, konkurujące ze sobą ośrodki wiele czasu i wysiłku poświęciły na promocję.

Po dniach pełnych wrażeń należało iść spać. – Nocleg mamy bardzo dobry, położony prawie na starówce – zachwalał swoje schronisko Stanisław Szynkowski. Zachwyceni byli też katowiczanie. – Trochę wydaliśmy na parking, bo hostel jest już w strefie płatnej, ale opłaca się – opowiadali. Nieco mniej zadowoleni były osoby zakwaterowane w Forcie IV na obrzeżach Torunia. Co prawda zabytkowy budynek mógł być frajdą dla historyków, ale ci ulokowaniu na najniższym piętrze mieli prawo do narzekań. Ciasne pokoje pozbawione okien i kontaktów przypominały klaustrofobiczny koszmar. O zasięgu telefonii komórkowej tez można było pomarzyć, a kąpiel w lodowatej łazience, na podłodze której przelewała się woda wymieszana z uryną, nie należała do najprzyjemniejszych.

reklama

W Forcie IV doszło też do nieprzyjemnego incydentu z udziałem jednej z uczestniczek z Łodzi. – Nie było jej na liście w schronisku, domagano się od niej zapłaty – tłumaczy Barbara Nowak z SKNH UŁ. – Fort twierdzi, że wszystko było w porządku, nie wiem co się stało – dziwił się Łukasz Kępski obiecując, że sprawa zostanie wyjaśniona. – Nie wiem czy 35 zł, jakie wydaliśmy na ten nocleg, odpowiadają warunkom, jakie tu otrzymaliśmy – żalili się niektórzy. Najgorsza była jednak odległość Fortu od głównego miejsca obrad i utrudniony dojazd. – To dla nas nauczka na przyszłość, z kim współpracować, a z kim nie. Dotychczas byłem zadowolony z jakości usług Fortu, ale jeśli te opinie się potwierdzą, to wyciągniemy odpowiednie konsekwencje – zastrzega Łukasz Kępski.

Pożegnanie

Jak oceniasz Zjazd? – pytamy Agatę Muszyńską z Uniwersytetu Śląskiego. – Dla mnie rewelacyjny, nawet jeśli były drobne wpadki i niedociągnięcia. Opinie większości studentów są podobne, choć każdy z nich jednocześnie wymienia kilka uwag. Kłopoty ze znalezieniem miejsc obrad, zbyt duże rozczłonkowanie sekcji, problemy z dojazdem na czas, to główne zarzuty jakie usłyszeliśmy. – Uważamy, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale też jesteśmy tylko ludźmi – odpowiadają Łukasz Kępski i Ania Krygier.

***

XIX. Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów i Doktorantów przeszedł do historii. Podczas „Sejmiku Studentów i Doktorantów” dokonano korekty nazwy kolejnego Zjazdu. Zgodnie z przyjętą w Szczecinie formułą wraca on do nazwy „Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów”. Dodatkowo w nazwie ma się jednak znaleźć określenie: Konferencja Studencko-Doktorancka. Podtrzymano reguły weryfikacji, oddając jej jakość i szczegółowe zasady w ręce organizatorów kolejnego Zjazdu. Pomimo pewnych zastrzeżeń do udziału w konferencji doktorantów, stwierdzono, że stanowią oni ważny i istotny element Zjazdów. Historia OZHS-ów toczyć się będzie dalej.

W najbliższym tygodniu na łamach portalu ukażą się wywiady z organizatorami Zjazdu oraz Agatą Muszyńską, prezesem SKNH UŚ, gospodarza przyszłorocznej konferencji.

Redakcja: Michał Świgoń i Roman Sidorski

Zobacz też:

reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone