Miscellanea (4) Czy w Łodzi można być szczęśliwym?
Wystąpię dziś jako adwokat Łodzi. Choć dla wielu będzie to równoznaczne z próbą obrony mordercy złapanego z nożem w dłoni, to usilnie będę się starał udowodnić, że ktoś mu tę zakrwawioną kosę do ręki wcisnął. Pozbawiona obrony, postrzegana stereotypowo jako miasto szare i ponure, gnije sama w centrum Polski, budząc coś między odrazą a uśmiechem politowania. Nawet jej mieszkańcy fakt swoich narodzin w tym regionie uważają bardziej za skutek złośliwości losu niż powód do jakiejkolwiek radości.
Trudno zresztą pokochać coś, co w kulturze masowej przedstawiane jest jako szare, brudne i nijakie. Na tej właśnie glebie wyrastają domorośli znawcy, którzy wygłaszają sądy na temat łódzkiej cywilizacyjnej czarnej dziury oparte zazwyczaj na doświadczeniach z przelotnej wizyty na dworcu Łódź Kaliska w drodze do historycznego Wrocławia czy Krakowa.
Problem Łodzi tkwi bardziej w ludzkiej świadomości niż faktycznej kondycji tego miasta. Przeciętny człowiek ocenia jego estetykę i charakter z określonej kulturowej perspektywy, która sprawia, że za historyczne – a tym samym ładne i interesujące – uważa się przede wszystkim to, co ma przynajmniej kilkaset lat, reprezentuje konkretne style architektury i typy zabudowy. Nasza świadomość historyczna kształtowana jest zaś już w dzieciństwie, w którym baśnie i legendy przenoszą nas zazwyczaj w realia pełne średniowiecznych zamków, rycerzy, królów i księżniczek. Z czasem to właśnie ten baśniowy świat zaczyna wyznaczać nasz kanon piękna, a kontakt z gotyckimi czy renesansowymi zabytkami staje się urzekającą podróżą w głąb dziecięcych fascynacji.
Łódź zasadniczo do tych wyobrażeń nie pasuje. Trudno doszukać się tutaj typowej starówki z zabudową w postaci pięknych renesansowych kamienic. Amatorzy architektury obronnej nie znajdą tutaj nawet fragmentu zrujnowanego zamku, a budynkom sakralnym, choć często czerpią one inspirację z dawnych stylów, brakuje tej atmosfery, jaką zapewniają gotyckie wnętrza. Łódź każe nam podziwiać bogatą – niegdyś tętniącą życiem – zabudowę fabryczną, kamienice na ulicy Piotrowskiej, której próbuje się narzucić charakter swoistego starego rynku czy też pałace fabrykantów, którzy dochodzili do swoich majątków różnymi drogami i tak samo różnymi drogami te wielkie majątki tracili. Czy to wszystko może jednak zainteresować kogokolwiek, dla kogo historia to przede wszystkim rycerz na białym rumaku ratujący księżniczki?
O ile jednak można zrozumieć, że ludziom spoza regionu trudno przełamać myślowy schemat, o tyle martwić może kompleks, zamieniający się wręcz w niechęć, wśród samych mieszkańców „ziemi obiecanej”, którzy z powodu inności swojego miasta uważają je za bezwartościowe. Przekłada się to także na działania lokalnych władz, u których konieczność ochrony dziedzictwa przeszłości, jakimi są pałace, kamienice i zabudowa pofabryczna, z trudem znajduje zrozumienie. Przez ten sposób myślenia Łódź nie potrafi wypromować swojej odmienności i uczynić z niej swojego atutu, jakiego mogłyby pozazdrościć inne miasta. Miasto gnuśnieje obciążone kompleksem niehistoryczności, choć historia stoi za nim wielka. Zapominane są pełne legend, anegdot i opowiastek dzieje rodów fabrykanckich. W świadomości mieszkańców regionu zupełnie nieobecna jest jedna z najbardziej krwawych bitew I wojny światowej, którą przodkowie łodzian mogli oglądać – jak dobry spektakl – z dachu hotelu Savoy. Gdzieś w zapomnienie odchodzi fakt, że tu swoje życie rozpoczął Julian Tuwim – jeden z najwybitniejszych polskich poetów. Kompletnie ignorowana wydaje się historia łódzkich Żydów, choć tutejszy kirkut należy z pewnością do najciekawszych tego typu obiektów w Polsce.
Kilka dni temu New York Times opublikował listę 45. miejsc na świecie, które warto odwiedzić. Wśród wielu wspaniałych miejscowości na 43. miejscu znalazła się właśnie Łódź – jako jedyne miasto w Polsce. Redaktorzy amerykańskiego pisma przełamali schematy myślenia o historii – teraz czas na Polaków, a może przede wszystkim samych łodzian, bo odmienność jest w przypadku ich miasta nie wadą, lecz największą z zalet.
Zobacz też:
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.
Redakcja: Roman Sidorski