Miłość w czasach stalinowskiego terroru
Tomasz Leszkowicz: Skąd wziął się pomysł na taką właśnie fabułę?
Stefan Türschmid: Zawsze interesowała mnie historia Rosji i radzieckiego komunizmu, a jakieś trzy lata temu usłyszałam w telewizji o dwóch niezwykłych sprawach. W pewnym filmie dokumentalnym mówiono, że wszystkie tłumaczki z Murmańska i Archangielska, pracujące przy dostawach wojennych Lend-lease, zostały po wojnie aresztowane i wysłane do łagru na Wyspach Sołowieckich. Jednak większość z nich tam nie dopłynęła – część barek, którymi je wieziono, ostrzelano z dział okrętu wojennego i zatopiono w lodowatych wodach Morza Białego. Stalin uznał tłumaczki za zarażone burżuazyjną zgnilizną, a poza tym trzeba było wymazać pamięć o wojennej pomocy Zachodu w czasie wojny. W innym programie dokumentalnym opowiedziano, co zdarzyło się jednej z ocalałych kobiet. W czasie wojny zakochała się w marynarzu (Angliku czy Amerykaninie), który kilka razy przypływał do Murmańska z konwojami arktycznymi. Wzięli ślub, a po wojnie ani ona nie mogła wydostać się z komunistycznego raju, ani on nie dostał wizy wjazdowej do ZSRR. Dopiero po blisko pięćdziesięciu latach, już w erze po Gorbaczowie, on przyjechał do Rosji i ją odnalazł. Prasa rosyjska opisywała obszernie tę historię i to spotkanie po latach. To nie tylko niezwykła historia ale jakby symboliczny skrót tego czym był XX wiek. Tak powstał pomysł postaci Soni Buriaginy.
T.L.: Bohaterką Pana powieści jest kobieta. Czy takie właśnie „kobiece” doświadczenie historii różni się od „męskiego”?
S.T.: Kobiece doświadczenie historii oczywiście różni się od męskiego, zwłaszcza w czasie wojny, kiedy mężczyźni walczą a kobiety czekają, tęsknią i drżą o to, że oni mogą nie powrócić. Chociaż w ZSRR miliony kobiet zmuszono do fizycznej pracy zupełnie ponad ich siły, na przykład przy wyrębie lasu na Kołymie. A 80 tysięcy kobiet walczyło na froncie z bronią w ręku.
T.L.: Kiedy zaczyna się czytać „Mrok i mgłę”, wydaje się, że może będzie to romans pomiędzy Sonią a Stalinem. Wiadomo, że miał on bardzo wiele kobiet...
S.T.: Stalin i Sonia tylko raz spotykają się twarzą w twarz, na ulicy, lecz potem rządy Stalina i nawet pewne jego konkretne decyzje tragicznie odbijają się na jej losach. To można by nazwać antyromansem. Romans potem się pojawia, lecz nie ze Stalinem.
T.L.: Czy za drugiego bohatera Pana powieści można uznać Leningrad – matecznik rewolucji, miasto Lenina, tak bardzo doświadczone przez wojnę?
S.T.: Jeszcze jedną, bardzo silną inspiracją była dla mnie znakomita książka Anny Reid „Leningrad. Tragedia oblężonego miasta”. Co ciekawe, w pracach historyków rosyjskich ten straszny epizod wojenny – co najmniej 750 tysięcy zmarłych z głodu – jest pomijany milczeniem lub kwitowany kilkoma zdaniami. Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak jest. Inne zbrodnie komunizmu są przecież opisywane skrupulatnie, ta natomiast nie. Bo jest to w takim samym stopniu zbrodnia komunistów, którzy zaniedbali przygotowanie zaopatrzenia miasta w żywność i długo nie starali się o ewakuację ludności na tereny nie zajęte przez Niemców, jak i hitlerowców, którzy postanowili wziąć miasto głodem.
T.L.: Czy może Pan zdradzić, w jaki sposób przygotowywał się Pan merytorycznie do napisania tej powieści?
S.T.: Przeczytałem wiele opracowań historycznych, ale najważniejsze były pamiętniki. Jest wiele wspomnień ludzi z oblężonego Leningradu, kilka nawet przetłumaczono na Polski. Tam znajdowałem wydarzenia i epizody, których nikt nie byłby w stanie wymyślić. Dzięki nim – mam taką nadzieję – udało mi się stworzyć wrażenie autentyzmu w powieści. Kiedy czytam opracowanie historyczne zawsze zaglądam do przypisów i do bibliografii i tam szukam odsyłaczy do źródeł, właśnie najczęściej do pamiętników. Starałem się jak najmniej wymyślać postaci, zdarzenia czy epizody, a jak najwięcej brać z rzeczywistości.
T.L.: Który z autorów literackich, reporterskich czy naukowych Pana zdaniem najlepiej odmalował obraz stalinowskiej Rosji?
S.T.: Jest mnóstwo znakomitych prac historyków i dzieł literackich. Nie sposób wymienić wszystkich: Sołżenicyn, Herling-Grudziński, Szałamow, Rybakow, Eugenia Gizburg (Pamiętniki pt „Stroma ściana”), Czapski, Urbankiewicz i wielu innych. Jeśli chodzi o historyków, to najwięcej dały mi prace Edwarda Radzińskiego, Roberta Conquesta, Simona Montefiore, braci Miedwiediewów, Hellera i Niekricza. To wszystko razem składa się na obraz przerażający i nieprawdopodobny. A jednak prawdziwy.
Polecamy książkę „Mrok i mgła” autorstwa Stefana Türschmida:
T.L.: Historycy do dziś spierają się o naturę Józefa Stalina. Czy Pana zdaniem był psychopatą czy po prostu wyrafinowanym politykiem?
S.T.: Niedawno, już po wydaniu „Mroku i mgły”, czytałem „Mądrość psychopatów” Kevina Duttona. Znalazłem tam ciekawy miernik opisujący siedem cech i sposobów postępowania charakterystycznych dla psychopatów. Żeby orzec psychopatię wystarczy, że ktoś spełnia trzy z tych wyróżników. Zestawiłem to z tym, co wiem o Stalinie (osiem dużych biografii) i znalazłem właśnie trzy takie jego cechy. Nie mówiłbym o Stalinie, że był politykiem – był przede wszystkim zbrodniarzem i to największym w dziejach świata. I co najmniej miał cechy psychopaty.
Przy czym trzeba nie zapominać o tym, że to nie sam Stalin doprowadził Rosję do tak przerażającego stanu, lecz ideologia komunistyczna. Lenin był tak samo zbrodniarzem jak Stalin, choć nie udało mu się działać na tak wielką skalę. To od niego Stalin się uczył. No i nie jest przypadkiem, że we wszystkich krajach komunistycznych ten ustrój prowadził do zbrodni – w Kambodży Czerwoni Khmerowie wymordowali 1/4 ludności całego kraju! Nazizm, faszyzm, rasizm zostały na świecie jednoznacznie potępione, częściowo ukarane i napiętnowane. A komunizm jest nadal dla wielu piękną ideą, która tylko ulegała wypaczeniom. Komunizm do dziś nie został całkowicie przezwyciężony. Istnieje przecież w Korei Północnej i na Kubie. Trzeba o tym pamiętać. To jest także jeden z powodów, dla których napisałem tę powieść.
T.L.: Czy Sonia Buriagina może być symbolem pewnego pokolenia?
S.T.: Sonia w ciągu tych kilkunastu lat życia opisanego w powieści bardzo się zmienia. Przede wszystkim zmienia się jej ocena komunizmu i ZSRR. Lecz nie jest w tym względzie typowa dla swojego pokolenia. Chciałbym, żeby tak było, ale nie jest. Dzisiejsza Rosja, w której Putin ma tak wielkie poparcie społeczeństwa, świadczy o czymś zupełnie innym. W czasach Rosji carskiej w podręczniku dla kadetów pisano mniej więcej tak: Rosja nie jest krajem przemysłowym ani rolniczym ani handlowym. Rosja jest krajem militarnym, a jej przeznaczeniem jest, żeby cały świat się jej bał. No i boi się do dziś. Ja mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Przez całe dzieje Rosji obok strasznego zniewolenia przewija się też bardzo silny wątek nieustannego buntu przeciwko niewoli. Ilość wielkich i mniejszych powstań chłopskich na przestrzeni dziejów jest zdumiewająca. Zawsze tłumiono je krwawo i zawsze znów wybuchały. Stalin zdusił wszelki opór, lecz już za Breżniewa było według Władimira Bukowskiego 20 tysięcy więźniów politycznych. Część z nich była zamknięta w szpitalach psychiatrycznych. Byli gotowi poświęcić dla wolności wszystko. Wydaje mi się, że w dzisiejszej Rosji musi być wiele milionów ludzi pragnących żyć w pokoju i demokracji. Muszą kiedyś zwyciężyć. Tylko kiedy?