Michał Rożek — „Urbs celeberrima” – recenzja i ocena
Turystykę można uprawiać w dwojaki sposób. Popkultura zwiedzania jest zmorą wielu atrakcyjnych miejsc. Większość turystów poznaje Kraków w jeden, najwyżej dwa dni. Biegają tacy z wywieszonymi jęzorami od Wawelu do Rynku Głównego. Od kościoła Mariackiego do Uniwersytetu Jagiellońskiego. Fotografują wszystko, słuchają uważnie przewodników opowiadających setny raz te same historie. Zostawiają datki w kościołach oraz knajpach i wyjeżdżają. Wyjeżdżają, myśląc, że coś o Krakowie wiedzą, nie wiedząc tak naprawdę nic.
Drugim typem turysty, jakiego Kraków wita z radością, chętnie odsłaniając przed nim swe uroki, jest tzw. spacerowicz. Przeznacza on na zwiedzanie co najmniej tydzień, poznaje wszystko powoli i dokładnie, czerpiąc z tego należytą przyjemność. Dogłębnie bada architekturę miasta, zapuszczając się w najciemniejsze zaułki krakowskich uliczek. Opuszcza te miejsca, traktując je jak swoje (cudów nie ma, każdy musi się zakochać), przesiąknięty do szpiku kości magią grodu Kraka. Przeważnie po pewnym czasie wraca. Właśnie dla takich ludzi prof. Rożek napisał swoją książkę. Jest on wybitnym znawcą Krakowa – wystarczy wspomnieć, że „Urbs celeberrima [...]” nie jest pierwszą tego typu książką jego autorstwa. Można ją traktować jako pewne uzupełnienie do „Silva rerum”, pracy tego samego badacza poświęconej kulturze Krakowa (Wydawnictwo WAM, 2005 r.).
Wyobrażając sobie przewodnik turystyczny, widzimy na ogół kolorową broszurę naszpikowaną zdjęciami i lakonicznymi opisami. Trzymamy go pod pachą w trakcie wycieczki, by później wyrzucić lub o nim zapomnieć. „Urbs celeberrima” jest całkiem inny. Nie ma w nim ani jednej fotografii, ponieważ Rożek skupił się na rzetelnej narracji. Opowiadając o danym miejscu, profesor przybliża nam jego historię, szczegóły architektoniczne, a także mnóstwo ciekawostek z nim związanych. Obraz dopełniają gustowne szkice ważniejszych zabudowań. Autor zdaje się prowadzić czytelnika za rękę przez kolejne ulice i miejsca. Książkę można oczywiście przeczytać w domu w czasie przygotowań do planowanej wizyty w Krakowie, ale dużo lepszym rozwiązaniem wydaje się zwiedzanie miasta z „Urbs celeberrima” w ręku, by na bieżąco konfrontować zawarte w niej informacje z oglądaną rzeczywistością.
Pozycja jest wydana zachęcająco. Twarda oprawa i staranne opracowanie graficzne sprawiają, że czytelnik czuje się doceniony. Książka podzielona jest na rozdziały odpowiadające krakowskim dzielnicom. Podążając jej tokiem, możemy przespacerować wzdłuż i wszerz całego miasta: zwiedzanie rozpoczynamy na Starym Kleparzu, by zakończyć je na Podgórzu. Nic godnego uwagi nie zostało pominięte.
Książka jest godna polecenia wszystkim niepoprawnym obieżyświatom. Tym, którzy obok głównego nurtu turystyki samotnie, bez pomocy przewodnika i biura podróży przemierzają kraj nie po to, by coś zobaczyć i gdzieś być, a bardziej po to, by coś poczuć i czegoś doznać. Fachowość opisu i lekkość stylu znakomicie łączą się ze sobą w „Urbs celeberrima”, dzięki czemu wraz z lekturą magia królewskiego miasta staje się bliższa... i silniejsza.