Michał Krzywicki – „Psalmodia” – recenzja i ocena
Obiecujący początek
Zaczyna się obiecująco, sylwetka hiszpańskiego rycerza, Florencjusza de Vivar, walczącego na własny rachunek, nie uznającego nad sobą żadnego zwierzchnika jest przedstawiona wiarygodnie, wszak w czasach było takich wielu. Od tej chwili wkraczamy w sferę fantazji.
Diabeł
Tym pierwiastkiem fantastycznym jest diabeł przechodzący na naszego bohatera z innego ciała. Kiedy ukochana przez Vivara kobieta umiera, diabeł obiecuje mu ponowne z nią spotkanie, w co zbolały na duszy Florencjusz skwapliwie wierzy. Zmuszony schronić się gdzieś przed królewskim gniewem, przystępuje do zakonu z Calatrava. Władze zakonu odpowiadając na prośbę biskupa pruskiego Chrystiana, wysyłają wszystkich niewygodnych sobie braci do Prus. Oczywiście między nimi znajduje się Florencjusz.
Napad i fortel Florencjusza
W odległości kilku dni konnej jazdy od Gdańska stają się ofiarami napadu, z którego żywym wychodzi tylko jeden rycerz, właśnie Florencjusz. Wkrótce staje on przed problemem, czy jednoosobowy zakon wzbudzi na książęcym dworze jakikolwiek szacunek. Odpowiedź narzuca się sama, więc nasz bohater postanawia wykupić rzezimieszków pojmanych na gościńcu i przedstawić ich jako braci zakonnych. Podstęp się udaje i „zakon” Florencjusza zostaje skierowany do Prus z misją wsparcia braci dobrzyńskich, stacjonujących w Zantyrze. Towarzyszyć mu mają zakonnicy z Zakonu Najświętszej Marii Panny.
Zagadka Psalmodii
Nad wszystkimi krajami pomorskimi na niebie pokazuje się rysa, słychać też pieśń, tytułową Psalmodię, której słów nikt nie rozumie. Chrześcijanie przypuszczają, że jest to pieśń na przyjęcie Boga, lecz prawda okazuje się inna.
Dorge
Równolegle do losów Florencjusza, autor przedstawia nam losy młodego Prusa, Dorge, możemy więc przypuszczać, że ci dwaj spotkają się w finale książki. Spotykają się oni nawet kilkakrotnie, ale tylko przelotnie, zaraz później los prowadzi ich w innych kierunkach, jednak wierzymy, że ich drogi jeszcze się spotkają.
Zagadki się wyjaśniają
Czym bliżej końca książki, tym więcej przedstawionych w niej zagadek się wyjaśnia. Rysa na niebie i słyszalna pieśń mają więcej wspólnego z Prusami. To ich bogowie wciągają przez rysę znany dotąd świat, ponieważ nadchodzące chrześcijaństwo zmieni go diametralnie. Psalmodia to pieśń śpiewana przez przodków Prusów, ci którzy ją zrozumieją, popełniają samobójstwo, bo ich czas nieodwołalnie mija.
Jezioro Łez
Ostatnią osadą Prusów jest Jezioro Łez, które w końcu odkrywają ludzie Florencjusza i niszczą ogniem i mieczem. W dziele zniszczenia wspierają ich zakonnicy z Zakonu Marii Panny, którzy jak się okazuje mają na sumieniu napady na wszystkich innych braci zakonnych mogących być dla nich konkurencją w szerzeniu misji chrystianizacyjnej. To oni napadli braci z Calatravy, mają też na sumieniu napady na zakon cystersów w Oliwie, oni także wyrżnęli zakon braci dobrzyńskich w Zantyrze.
Pozostają najgorsi
Ostatecznie giną wszyscy, pozostaje tylko zdradziecki Zakon Najświętszej Marii Panny, znany w naszej historii jako Krzyżacy.
Podsumowanie
Początek powieści wyglądał obiecująco, jednak czym dalej tym gorzej. Może to jednak rozmyślne działanie autora, że wraz z wkroczeniem na ziemie Prusów, akcja powieści staje się coraz mniej realna, a wszystko zostaje spowite jakby mgłą, którą snuje jedna z występujących w książce postaci.