Michael Sowa – „Czereśnie od świętej Anny” – recenzja i ocena
Michael Sowa – „Czereśnie od świętej Anny” – recenzja i ocena
Michael Sowa jest Ślązakiem mieszkającym od wielu tak w Niemczech. Można powiedzieć, że jest człowiekiem orkiestrą: doktor fizyki, pracownik naukowy CERN-u i politechniki w Akwizgranie, nauczyciel. tłumacz literatury, technik mechanik i ślusarz. Obecnie do rąk czytelników trafiła jego druga powieść.
Lenchen Gralik ma dziewięć lat kiedy jej poukładany śląski świat zaczyna walić się w gruzy. Najpierw bombardowania, a później straszna Armia Czerwona i zniknięcie ojca. Nagle w całych Strzelcach rozbrzmiewa tylko polska mowa (którą dziewczynka trochę zna, bo jej Oma ze strony ojca tak mówi), a sama Lenchen musi stać się Helenką i całkowicie wyrzec się niemieckiej części swojej tożsamości. Gdy będzie miała 11 lat przejmie od zapracowanej i chorującej matki prowadzenie domu. Będzie musiała zrezygnować ze szkoły, którą tak lubi. Szczególnie rachunki, bo Helenka-Lenchen potrafi policzyć wszystko w pamięci.
Nie wiadomo czemu umiejącej dostosować się do każdych okoliczności dziewczynie wiedzie się fatalnie. Ojciec wróci z powojennej niewoli, ale umrze z powodu polagrowych chorób. Mąż zginie w wypadku samochodowym. Edukacji nie będzie mogła dokończyć. Uprowadzą jej dziecko. Być może katastrof byłoby więcej, ale niektórym udaje się zapobiec dzięki opiece dziwacznego Skowronka, który wiecznie chodzi z siekierą. Jednak duch z przeszłości zrobi wszystko, by mścić się na Gralikach. Każde wydarzenie w jej życiu będzie jak czereśnie z Annabergu, jak czerwony dar od świętej Anny. Bo właśnie tam, na Annabergu podczas III Powstania Śląskiego, będzie początek wszystkiego: Gralików, Skowronków i Jego. Ostateczna wina nie będzie jednak tak oczywista. Kilka osób będzie mogło się obwinić o taki rozwój wypadków.
Michael Sowa nie zawiódł. Po bardzo dobrze przyjętym debiucie Tam, gdzie nie pada zdołał utrzymać poziom, a nawet jeszcze go podnieść. Tym razem zdecydował się na napisanie skomplikowanej, wielowątkowej powieści osadzonej w skomplikowanym, wielowątkowym śląskim czasie. Bo okres zaczynający się Tragedią Górnośląska w 1945 r. jest bardzo trudny. Może dlatego, że nigdy nie rozłożony na czynniki pierwsze i powszechnie nie przeanalizowany. W to wszystko mistrzowsko wplótł motyw najważniejszego śląskiego sanktuarium czyli Góry świętej Anny. O jej wielkości świadczą nie tylko idące przez wiele wieków pielgrzymki, ale również fakt, że każda z walczących o Śląsk nacji właśnie tam budowała mauzolea swoich bohaterów. I jak można się przekonać podczas lektury stała się osią ludzkich losów.
Recenzowana pozycja to przykład bardzo dobrej prozy dotykającej trudnych tematów i umiejącej sobie z nimi radzić (co niestety nie jest powszechne). Zdecydowanie warto po nią sięgnąć.