Michael Reynolds: Odwiedziłem wszystkie miejsca, o których pisałem w swoich książkach!
Generał jest bowiem autorem interesujących opracowań historycznych, poświęconych II wojnie światowej. Na polskim rynku nakładem Wydawnictwa Erica ukazały się i zdobyły dużą popularność jego dwie pozycje:
Stalowe Piekło – poświęcona zmaganiom I Korpusu Pancernego SS w Normandii,
Synowie Rzeszy – omawiająca walki II Korpusu Pancernego SS w Normandii, Ardenach i na froncie wschodnim. Przeczytaj naszą recenzję książki
Z generałem Michaelem Reynoldsem rozmawia Kamil Janicki.
Kamil Janicki: Był Pan żołnierzem przez większość swojego życia i jest Pan znany jako były dowódca Sił Manewrowych Dowództwa Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie. Pisze Pan o historii jako były wojskowy. Czy Pańskie spojrzenie różni się od sposobu, w jaki historię postrzegają naukowcy akademiccy? Jak Pańskie doświadczenie militarne wpływa na sposób opisywania wydarzeń z czasów drugiej wojny światowej?
Michael Reynolds: Wykładowca akademicki raczej nigdy nie dowodził żołnierzami na polu bitwy ani nawet poza nim. Ja spędziłem 36 lat dowodząc, słuchając i starając się zrozumieć odczucia swoich podkomendnych. Poza tym głęboko wierzę, że nie można w pełni zrozumieć przeszłych wydarzeń, jeśli nie odwiedzi się miejsc, w których się rozgrywały. Sam odwiedziłem wszystkie, dosłownie wszystkie miejsca, o których pisałem w swoich książkach. Wątpię czy jakikolwiek historyk–naukowiec zajmujący się tym samym tematem to zrobił.
KJ: Dlaczego zdecydował się Pan pisać właśnie o drugiej wojnie światowej, a szczególnie o działaniach niemieckich oddziałów? Dlaczego nie o aliantach? I czy nie wolał Pan zająć się późniejszych konfliktami, np. tymi z lat 90., o których mógłby Pan pisać jako ekspert wojskowy?
MR: Nigdy nie zamierzałem pisać żadnych książek. To był całkowity przypadek! Wyjaśnienie można zaleźć we wstępie do mojej pierwszej książki, „Adiutant Diabła”. Pozwolę sobie przytoczyć jego fragment [skróty wprowadzone przez redakcję]:
W 1970 roku, kiedy służyłem w kwaterze głównej NATO w Holandii, żona przyniosła do domu książkę z amerykańskiej biblioteki: „The Damned Engineers” („Przeklęci inżynierowie”). Traktowała ona o niemieckiej ofensywie w Ardenach w 1944 roku, a przede wszystkim o roli, jaką odegrał wówczas amerykański batalion inżynieryjny. Ta książka zmieniła moje życie. Po niej sięgnąłem po kolejne, zarazem uświadamiając sobie, że zasady dobrego dowodzenia (i nie tylko) nie zmieniły się przez niemal pół wieku, które minęło od czasu wojny. Kiedy zostałem dowódcą zmechanizowanego batalionu piechoty, postanowiłem zastosować wzorzec ofensywy w Ardenach w roli scenariusza ćwiczebnego. (...) Podobne ćwiczenia powtarzałem też w kolejnych latach. (...) W 1982 miałem przyjemność poznać pułkownika Dave’a Pergrina, dowódcę batalionu inżynieryjnego, o którym Janice Holt-Giles pisał w "Przeklętych inżynierach:. Później, w 1985 roku, poznałem grupę ważnych byłych członków 1-szej Dywizji Pancernej SS, którzy starali się odtworzyć swoje działania z 1944 roku (...). Niniejszą książkę napisałem z dwóch powodów. Po pierwsze, miałem już dość ilości błędów i przekłamań w sposobie przedstawiania wspomnianej bitwy. Co więcej, od kilku miesięcy neonazistowska propaganda stawała się coraz bardziej zajadła, gloryfikując wydarzenia z grudnia 1944 roku. (...) Chciałem napisać książkę, która jako pierwsza pokaże, w oparciu o różne źródła, spojrzenie obydwu stron na to co się wówczas stało.
Dodam, że w żadnym razie nie zamierzam pisać o wojnach z lat 90. Jest pełno tak zwanych ekspertów, którzy się tym zajmują!
KJ: Polacy są szczególnie przywiązani do swojej historii i tradycji historycznej. Na półkach polskich księgarni można znaleźć mnóstwo książek poświęconych drugiej wojnie światowej. Spośród nich, Pańskie prace cieszą się dużą popularnością. Czy potrafi Pan wyjaśnić dlaczego tak się dzieje? Co szczególnie interesującego Polak może znaleźć w Pańskich pracach?
MR: Nie znam na tyle dobrze polskich odbiorców, by móc odpowiedzieć na to pytanie. Mam nadzieję, że dzieje się tak dlatego, bo Polaków interesuje możliwie obiektywne, odpolitycznione spojrzenie na pole walki. Nie chcę przy tym jednak niczego ujmować autorom licznych, bardzo dobrych opracowań, którzy kładą znacznie większy nacisk na sferę polityczną niż militarną.