Mechanizmy władzy są niezmienne niezależnie od epoki historycznej
Piastowie panowali w Polsce przez ponad czterysta lat, niemal przez cały okres średniowiecza. Rządy pierwszej polskiej dynastii to czasy bratobójczych walk o władzę, poszerzania wpływów na arenie międzynarodowej oraz walki o zjednoczenie państwa, podzielonego na dzielnice na mocy statutu Bolesława Krzywoustego. W książce „Drapieżny ród Piastów” popularyzator historii i autor wielu książek historycznych Sławomir Leśniewski na podstawie niezbyt licznych, a niekiedy również sprzecznych ze sobą przekazów źródłowych przybliża fascynujące losy pierwszych polskich monarchów. W wywiadzie opowiada o początkach swojego zainteresowania historią, kulisach pracy nad książką oraz o tym, dlaczego Polaków fascynują czasy średniowiecza.
Marek Teler: Od ponad dwudziestu pięciu lat zajmuje się Pan popularyzacją historii, jest Pan autorem takich publikacji jak „Jan Zamoyski – hetman” i polityk czy „Mata Hari. Zdradzona przez wszystkich” oraz kilku monografii bitew. Skąd u Pana fascynacja historią i militarystyką?
Sławomir Leśniewski: To odległe dzieje. Zainteresowanie historią, a przy okazji geografią zaszczepił we mnie ojciec, który zresztą również podejmował próby pisarskie. Byłem wychowany na Sienkiewiczu, Kossak-Szczuckiej i Jasienicy, później pojawił się Waldemar Łysiak z serią pasjonujących książek o Napoleonie. Ich dzieła, pełne przecież szczęku oręża, towarzyszyły mi od młodości i na nich w dużej mierze wyrosły moje fascynacje.
W swojej książce „Drapieżny ród Piastów” opisuje Pan czasy średniowiecza, w których często brakuje przekazów źródłowych lub nie zawsze są one wiarygodne. Co sprawiało Panu największą trudność przy gromadzeniu informacji na temat pierwszej polskiej dynastii panującej?
Na to pytanie odpowiem, przytaczając prawdziwą historię, która brzmi jak anegdota. Kiedyś wspólne napisanie książki zaproponował mi kolega historyk, który do tematu podszedł niezwykle poważnie i tak długo prowadził kwerendę źródeł i opracowań, że w międzyczasie wydawnictwo zrezygnowało z umowy. Jako nieprofesjonalista, a jedynie popularyzator historii nie wpadam w pułapkę nazbyt drobiazgowych przygotowań i poszukiwań. Literatura tematu jest na tyle obszerna, iż dotarcie do wszystkich opracowań jest niemożliwe. Piszę o tym, co uznaję za istotne i ciekawe dla Czytelników, a tekst wzbogacam własnymi wnioskami i tezami, nie stroniąc jednocześnie od licznych dygresji i nawiązań. Moja wiedza historyczna, siłą rzeczy mniejsza niż w przypadku zawodowych historyków, ogranicza ilość wątków i pozwala się skupić na sprawach najważniejszych. To zaś – jak stwierdził jeden z zaprzyjaźnionych redaktorów – bywa moim atutem. Staram się twórczo z niego korzystać.
Jak zatem przy tylu lukach i rozbieżnościach w źródłach opisywać czasy średniowiecza, aby zachować balans między naukową rzetelnością a dynamiką i żywiołowością opisu wydarzeń?
Właściwie to istniejące luki i rozbieżności w przekazach dają możliwość owego balansowania pomiędzy zawartą w pytaniu naukową rzetelnością a dynamicznym i żywiołowym, czyli interesującym i wciągającym, a zarazem osadzonym w ramach wyznaczonych faktami lub wysokim prawdopodobieństwem ich zajścia, opisem. Z pewnością pewna doza intuicji i doświadczenia zmieszana w odpowiedniej proporcji z wyrobionym przez lata stylem pisania dają szansę na zachowanie wspomnianego balansu. Czy stało się tak również w przypadku „Drapieżnego rodu Piastów” ocenią recenzenci, ale najważniejszy, jak zawsze, będzie osąd Czytelników.
Polecamy książkę Sławomira Leśniewskiego „Drapieżny ród Piastów”
Poszczególne rozdziały poprzedza Pan fragmentami beletrystyki historycznej. Dlaczego zdecydował się Pan na wprowadzenie takiego elementu do swojej publikacji?
Podobnie postąpiłem w przypadku wydanej przed rokiem książki „Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660”. Zabieg z epickimi wstępami wzbogaca książkę i wprowadza czytelnika w klimat opisywanych w kolejnych rozdziałach zdarzeń. Myślę, że w książce historycznej, która z natury jest osadzona w sferze faktograficznej i narzuca pewien rygoryzm w zakresie prowadzenia narracji, jest to dobry sposób na jej ożywienie.
Przy opisywaniu poszczególnych wydarzeń związanych z panowaniem Piastów porównuje je Pan z różnymi innymi zdarzeniami z czasów starożytności, nowożytności czy współczesności. Jakimi uniwersalnymi zasadami kierowali się przedstawiciele dynastii Piastów? Czy możemy mówić o pewnej powtarzalności wydarzeń w dziejach naszego narodu?
Od porównań nie stronię w żadnej ze swoich książek, przyjmując, iż pewne zachowania ludzkie i mechanizmy władzy są niezmienne niezależnie od epoki historycznej. Jej zdobywanie, a później utrzymanie odbywa się wedle tej samej reguły, w której mieści się bezwzględność, również wobec nazbyt ambitnych i inteligentnych współpracowników, hipokryzja oraz stara jak świat zasada: dziel i rządź. To najkrótsza recepta zapewniająca skuteczność podejmowanych działań i od czasu Piastów pod tym względem nic się nie zmieniło.
Drugie z pytań wręcz prowokuje nie tylko do udzielenia odpowiedzi twierdzącej, ale również porównania dzisiejszej sytuacji politycznej do kilku podobnych w dziejach naszego kraju. Podział na „plemiona”, o których pisał już Ibrahim ibn Jakub, i starcie pomiędzy nimi można z powodzeniem przenieść do współczesności. Podobieństw i paraleli, podobnie jak w przypadku wspomnianego powyżej Potopu, znalazłoby się wiele.
W Drapieżnym rodzie Piastów porusza Pan temat klątwy rzuconej przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Gaudentego na ziemie polskie na początku XI wieku. Rzeczywiście dzieje dynastii Piastów pełne są bratobójczych walk o władzę. Uważa Pan, że faktycznie Piastowie byli w jakimś sensie przeklętą dynastią?
Nadawanie głębszego znaczenia klątwie Gaudentego i przypisywanie jej wskazanych skutków to po trosze historyczna żonglerka, atrakcyjna dla Czytelnika i dająca pole do popisu autorowi, ale niekoniecznie mająca mocne zakotwiczenie w faktach. Zresztą w Europie było kilka innych „przeklętych” dynastii; snujący wielkomocarstwowe plany potężni Przemyślidzi, którzy tragicznie zeszli ze sceny dziejowej zaledwie w ciągu roku czy ostatni Kapetyngowie, którym, jako „królom przeklętym”, francuski pisarz Maurice Druon poświęcił cykl książek, w których rozczytywałem się jako młody chłopak.
Serial Korona królów i książki Elżbiety Cherezińskiej osadzone w czasach dynastii Piastów cieszą się dużą popularnością. Jakie jest Pana zdaniem źródło fascynacji Polaków historią średniowiecza?
Przed książkami Pani Elżbiety Cherezińskiej chylę czoła, podziwiając ją za potoczysty styl, sprawność warsztatową i epicki rozmach. W przypadku Korony Królów, który to serial razi mnie aktorską nieudolnością, powolnością akcji, nudą oraz historycznymi przekłamaniami, przyjemność złożenia podobnych hołdów pozostawiam Panu Jackowi Kurskiemu. Choć akurat moja dziewięcioletnia bratanica wprost uwielbia oglądać kolejne odcinki flagowego serialu „jedynki” i właśnie zakochała się w historii, co mnie bardzo cieszy. Również i to, że przy okazji komunijnej uroczystości zadała mi kilka niełatwych pytań dotyczących Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Mam nadzieję, że „Drapieżny ród Piastów” w nie mniejszym stopniu niż Korona królów przyciągnie jej zainteresowanie.
Średniowiecze pociąga swoją tajemniczością, kolorytem obyczajów, rycerskim etosem, wyrazistością postaci, budzącą zachwyt architekturą sakralną i obronną, ale również krwawymi epizodami walk o władzę i budzącym grozę barbarzyństwem. Fascynuje odmiennością, którą można poznawać w domowym zaciszu, siedząc w fotelu i oglądając telewizję lub czytając książkę.
Jak wspomniałem, w swojej pracy zamieścił Pan fragmenty historycznej beletrystyki. Czy zatem możemy się spodziewać od Pana powieści historycznej? Jakie są Pana kolejne plany wydawnicze?
Nie wiem, czy kiedykolwiek napiszę taką powieść, chociaż muszę przyznać, że będąc jeszcze licealistą od próby napisania powieści o siedemnastowiecznych piratach rozpocząłem swoją literacką przygodę. Beletrystyczne wstępy piszę z dużą przyjemnością, ale od poważniejszego dzieła dzieli je jednak daleka droga.
Szczegółowych planów pisarskich nie zdradzę. Mogę jedynie powiedzieć, że najnowsza książka jest już niemal ukończona i prawdopodobnie ukaże się w połowie przyszłego roku.
Redakcja: Maciej Zaremba