Martín Caparrós – „Ñameryka” – recenzja i ocena
Martín Caparrós – „Ñameryka” – recenzja i ocena
Recenzowana praca jest obszerna, liczy bowiem ponad siedemset stron. Choć napisana jest ze znawstwem Ameryki Łacińskiej, to nie będzie to lektura dla każdego. Nie jest to ani klasyczny reportaż, ani też przewodnik, czy też klasyczna analiza społeczno-polityczna. Wszystkie wymienione gatunki zostały wymieszone i uzupełnione autorskimi komentarzami Caparrósa. Nie wszystkim przypadną one do gustu – stąd stanowią jednocześnie o sile, jak i słabości dzieła.
Nie ulega natomiast wątpliwości, że „Ñameryka” rzuca nowe światło na wiele tematów, inne dopiero zakotwicza w świadomości europejskiego odbiorcy i z całą pewnością pobudza do myślenia, co jest tym ważniejsze, że ta część świata rzadko gości w polskich księgarniach. Na naszych półkach incydentalnie pojawiają się warte uwagi iberoamerykańskie tytuły napisane przez uznanych twórców, a tak jest właśnie w tym przypadku.
Rzecz dotyczy hiszpańskojęzycznej Ameryki, od Meksyku po Argentynę i Chile. Dlaczego bez Brazylii? Ta została wykluczona jako kraj, nie tylko językowo, odbiegający od pozostałych. Państwo największe i dominujące. Argentyna jest trzy razy mniejsza i ma aż pięciokrotnie mniejszą liczbę ludności. Dlaczego Ñameryka? Ponieważ „Ñ” dominuje w języku hiszpańskim. Dlaczego zatem nie po prostu Hispanoamaryka? Bo mamy do czynienia z niepodległymi bytami, które nie powinny być grupowane i definiowane przez pryzmat byłej metropolii. Autor twierdzi, że mimo wspólnej przeszłości i młodości, dziś Latynoameryka „to nie hasło”, ale „historyczna rzeczywistość, którą warto rozplątać, zrozumieć”. Jedność i całość jest iluzją, mówimy bowiem o dwudziestu niepodległych krajach. Choć pisarz zdaje sobie sprawę, że „różnice są ekstremalne”, to jednocześnie poszukuje podobieństw.
Jakie cechy wspólne wskazuje autor? Ñameryka to region (jak żaden inny) naznaczony migracjami, dziki i autentyczny, odznaczający się największymi nierównościami i największą przemocą, równocześnie najbardziej katolicki i magiczny, stanowiący „amalgamat kultur, mieszankę, jaka nie powstała w żadnym innym miejscu świata”. Dużo miejsca Caparrós poświęca wielkim miastom: Meksykowi, La Paz, Bogocie, Caracas, Hawanie, Buenos Aires, Managui oraz… teoretycznie położonemu poza opisywanym kręgiem kulturowym Miami. Według najnowszych danych Latynosi stanowią ponad 70% populacji położonej na Florydzie aglomeracji. Co ciekawe, już w 1979 roku prezydent Ekwadoru Jaime Roldós pierwszy nazwał Miami „stolicą Ameryki Łacińskiej”. W tekście nie znajdziemy więc reportaży z wszystkich stolic hiszpańskojęzycznej Ameryki. Nie dostaniemy też wyczerpujących opisów szerokiej gamy definiujących region zagadnień. Otrzymamy natomiast wybór reprezentacyjny, pozwalający lepiej zrozumieć i „rozplątać rzeczywistość”.
Sam autor określa siebie mianem Ñamerykanina. Opisuje przemianę swoją i Argentyny. Długo sam nie wierzył, że jest Latynoamerykaninem – uważał się za Argentyńczyka. Tymczasem największy hiszpańskojęzyczny kraj przeszedł metamorfozę. Proces ten rozpoczął się w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zdaniem pisarza dziś jego ojczyzna jest państwem w pełni latynoamerykańskim. Ma tu na myśli m.in. kulturę. Według Michaela Reida, dziennikarza specjalizującego się w tematyce latynoamerykańskiej: „Ameryka Łacińska jest regionem trochę zapomnianym. […] Tylko w sprawach kultury jest zauważalna w świecie. Jej piosenki, tańce, filmy, powieści i obrazy weszły do głównego nurtu kultury Stanów Zjednoczonych i Europy”. Zgadza się z nim Caparrós, odnotowując, że Ñameryka jest „przede wszystkim faktem kulturowym”. Dalej pisze m.in. o piłce nożnej i portorykańskim raperze Bad Bunny’m, aktualnie najpopularniejszym muzyku na świecie w serwisie Spotify.
Po znakomitym „Głodzie” Argentyńczyk zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Mimo że tym razem jej nie przeskoczył, a przedstawiony obraz regionu fragmentami jest chaotyczny i nierówny, to jednocześnie należy zgodzić się z opisem Wydawcy, który informuje, że książka „wychodzi poza powierzchowne stereotypy, kulturowe kalki i folklor”. Tym samym mamy okazję poznać prawdziwy, różnorodny i ujęty w szerokim kontekście obraz hiszpańskojęzycznej Ameryki Środkowej i Południowej w XXI wieku. Taka właśnie jest ta część świata: często nieuporządkowana i chaotyczna. W literackiej podróży odwiedzimy zarówno duże miasta, jak i kopalnie, wysypiska śmieci, plantacje owoców, slumsy i targi, miejsca pozbawione podstawowych dóbr oraz tereny działalności baronów narkotykowych. Zachęcam do lektury!