Martin van Creveld – „Żywiąc wojnę” – recenzja i ocena
„Żywiąc wojnę” nie jest może kompleksową analizą systemu logistycznego sił zbrojnych na przestrzeni dziejów, ale próbą wykazania, jak istotne, wręcz niezbędne, są prawidłowo działające służby aprowizacyjne, których zadaniem jest wsparcie rzutu bojowego wojsk. Autor zabrał się do udowadniania tej tezy niezwykle metodycznie, analizując zarówno liczne zachowane archiwalia, jak i nieliczne opracowania dotyczące zagadnień ściśle związanych z logistyką. Ich mała liczba nie wynika z nieskutecznej kwerendy autora, a raczej z nikłego zainteresowania wśród badaczy wspomnianą tematyką. W końcu co może być fascynującego w opisie dostarczania konserw, naboi i onucy, skoro wojna zapewnia przede wszystkim pasjonujące walki?
Tyle tylko, że – jak dowodzi słusznie van Creveld – bez tych gryzipiórków, bez tych księgujących dekowników, którzy w oczach liniowców znajdowali się niżej od sztabowców (nawet struktura tak do bólu hierarchiczna jak wojsko ma swoją nieformalną hierarchię) nie zaistniałaby nawet możliwość stoczenia jednej marnej potyczki. Jak się okazuje, była to prawda znana wśród wszystkich wielkich wodzów – nie wyłączając Napoleona.
Książka podzielona jest na dziewięć części. W pierwszej Autor stara się ukazać punkt dziejowy, w którym dla bezpiecznego i skutecznego przeprowadzenia wszelkich operacji potrzebowano dobrze zorganizowanych tyłów. Kolejne ukazują kilka wybranych, sztandarowych operacji i konfliktów zbrojnych dosłownie od tyłu – czyli od taborów. Analizując kampanie Johna Churchilla ks. Marlborough czy Napoleona Bonapartego (ze szczególnym uwzględnieniem Austerlitz), Autor dochodzi do wniosku, że wbrew obiegowym opiniom rzeczywistość systemu zaopatrywania w tych czasach armii odbiegała w znacznej mierze od naszych wyobrażeń.
Podobne wnioski można wyciągnąć na podstawie faktów przedstawionych przez van Crevelda w kolejnych rozdziałach. Doskonała pruska machina wojenna Helmuta von Moltke starszego nie wydaje się już taka doskonała, kiedy teoretyczne zasady jej działania zostają zestawione ze stosowaną praktyką. Dokładna analiza krok po kroku ujawnia, jak ważne jest dobre planowanie – i jak niemożliwe jest właściwe realizowanie tych planów.
Dowodzą tego „doskonałe” szybkie kampanie niemieckie – słynny Plan Schlieffena oraz operacja „Barbarossa”. Autor neguje sens ich założeń, wskazując na piętrzące się trudności logistyczne, uniemożliwiające ich przeprowadzenie. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że wojna to nie tylko matematyka, to również tzw. czynniki niematerialne – ale bez ich materialnych odpowiedników nie da się jej prowadzić.
Nie należy jednak uważać, że książka bałwochwalczo promuje metodyczne przygotowania czy dowódców o mentalności sklepikarza albo księgowego. Przykładem popadania ze skrajności w skrajność jest w końcu słynne „Overlord” czyli lądowanie w Normandii. Ta największa operacja desantowa w dziejach świata zdaniem van Crevelda udowodniła, że w dokładnym planowaniu należy pozostawić sobie margines na improwizację – i to duży.
W ostatnich dwóch rozdziałach Autor dokonuje swoistej oceny własnych wniosków i własnych przemyśleń sprzed 30 lat, dodając nowe spostrzeżenia wynikające z obserwacji kolejnych wielkich logistycznych przedsięwzięć takich jak „Pustynna Burza”. Można by pomyśleć, że przez wieki ludzkość w końcu się czegoś o prowadzeniu wojny nauczyła – jednak zdaniem van Crevelda sprawa nie jest tak prosta, jak nam się wydaje.
„Żywiąc wojnę” ukazuje całkiem ciekawe spojrzenie na przebieg konfliktów zbrojnych. Pozwala uchwycić pewien ulotny dla wielu adeptów historii czynnik, decydujący tak naprawdę o losach wojny. Osobiście uważam, że jest to pozycja niezbędna na półce każdego historyka wojskowości.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska