Mark Sołonin – „Nic dobrego na wojnie” – recenzja i ocena
Mark Sołonin ukończył Instytut Lotniczy w Kujbyszewie i pracował w biurze konstrukcyjnym. Od dwudziestu lat bada historię udziału ZSRR w II wojnie światowej. Wnioski do których dochodzi w swych książkach dla wielu są niewygodne.
Pierwszy z tych rozdziałów opisuje się plany Stalina dotyczące udziału Związku Radzieckiego w II wojnie światowej. Iosif Wissarionowicz Stalin przewidywał bowiem trzy scenariusze udziału swego kraju w wojnie. Pierwszy z nich, o czym piszą wszystkie szkolne podręczniki historii w Rosji, zakładał wykorzystywanie ostrych konfliktów między europejskimi mocarstwami. Sowiecki dyktator zdecydował więc, że w najlepiej pojętym interesie ZSRR, państwa „walczącego o pokój”, leży podżeganie do długotrwałej i wyniszczającej wojny w Europie. Drugi z owych planów, którym władze ZSRR już się głośno nie chwaliły, był udział w wojnie po stronie Niemiec. Wreszcie trzeci z nich, którego realizacji nie udało się nawet rozpocząć, przewidywał zaatakowanie Niemiec i stopniowe zajmowanie Europy. Dlatego też takim wstrząsem była niemiecka agresja na Rosję, niwecząca ten plan władcy Kremla.
Drugi rozdział porusza sprawę radzieckich strat osobowych, poniesionych w wyniku II wojny światowej. Od jej zakończenia podawano różne liczby, w czasach władzy Gorbaczowa sięgnęła ona nawet 27 milionów. Według Sołonina nie sposób jest sprawdzić tych liczb, jakkolwiek wielkie by one nie były. Jedną z przyczyn są zafałszowanie spisów ludności Związku Radzieckiego w okresie stalinowskim. Zresztą owe „nieścisłości” miały swój cel: ukrycie prawdziwej liczby ofiar terroru stalinowskiego i zrzucenie chociaż części winy na ubytek ludności na hitlerowców.
W trzecim rozdziale książki, Sołonin pisze o niemieckiej blokadzie Leningradu. Dla lepszego zobrazowania problemu, porównuje ją z blokadą Berlina Zachodniego przez Rosjan w latach 1948-1949. Zestawienie to wygląda niepochlebnie dla zaopatrujących Leningrad, gdyż podczas trwającej 11 miesięcy blokady Berlina Zachodniego, za pomocą lotnictwa dowożono tam nawet 13 tys. ton zaopatrzenia dziennie. Tymczasem zaś w przypadku Leningradu tamtejszej ludności dowożono zaledwie kilka barek z zaopatrzeniem dziennie i w ten sposób sztucznie utrzymywano tragiczną sytuację miasta.
Czwarty rozdział powinien szczególnie zainteresować Polaków, ponieważ autor porusza w nim temat Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Już w momencie swego powstania w 1926 roku, miała ona być organizacją faszystowską, a podstawowe wymagania stawiane przed jej członkami to: „dogmatyzm, iluzjonizm, fanatyzm i amoralność”. Dalsze dzieje tej organizacji toczą się zgodnie z tymi zasadami. Trzeba jednak stwierdzić, że do momentu wkroczenia armii niemieckiej na Ukrainę, nie odgrywała ona większej roli politycznej, będąc jedną z wielu organizacji bez większego znaczenia. Jednak wraz z przybyciem armii niemieckiej, przywódcy OUN chwycili wiatr w żagle. Wynegocjowali u Niemców przekazanie im potrzebnej do uzbrojenia się broni strzeleckiej i zaczęli energicznie zwalczać partyzantkę radziecką. Podstawową ich działalnością było „oczyszczanie” Ukrainy z obcych narodowości. O „oczyszczenie Ukrainy z Żydów”, postarali się sami Niemcy, więc OUN-owcy skupili się na Polakach. Tutaj szybko przebrali wszystkie miary bestialstwa, tak że do dziś wspomnienia ówczesnych masakr ludności są żywe w polskim społeczeństwie. Wreszcie wiosną 1946 roku, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), zbrojne OUN, zostało niemal całkowicie rozgromione.
Piąty i ostatni rozdział jest próbą zanalizowania radzieckich zbrodni na niemieckiej ludności cywilnej w ostatnich miesiącach wojny. Na kilkunastu stronach zostały tu przedstawione przykłady grabieży, morderstw i gwałtów popełnionych przez żołnierzy radzieckich. Widać, że autor nie chce epatować czytelnika obrazami przemocy, ale służą mu one jako wstęp do próby odpowiedz na pytanie: czy wszystkie te bestialstwa miały jakiś głębszy sens? Otóż dla Stalina, który wielokrotnie już pokazywał, że życie tysięcy, a nawet milionów ludzi, nic dla niego nie znaczy, miały one wymierne znaczenie. Ludność cywilna na wieść o barbarzyńskim zachowaniu radzieckich żołnierzy, miała uciekać przed nimi jak najdalej. Wszystko po to, aby na konferencji w Poczdamie, kiedy mówiono o wschodnich terenach Niemiec, Stalin mógł powiedzieć, że Niemców prawie tam nie ma. Brutalność krasnoarmiejców miała jednak swoją drugą stronę. Dzięki niej Niemcy mieli ważny cel w swoich beznadziejnych walkach obronnych: ochronę ludności cywilnej przed „barbarzyńskimi azjatyckimi hordami”. Bez wątpienia każdy kolejny dzień oporu umożliwiał ewakuację kolejnym cywilom. Wkrótce odczuli to boleśnie sami żołnierze Armii Czerwonej: Niemcy zaczęli się bronić coraz bardziej zajadle, a straty radzieckie gwałtownie wzrosły.
Niełatwo jest polemizować z tezami stawianymi przez Sołonina, ponieważ na ich poparcie przytacza on mnóstwo dokumentów archiwalnych. Samoistnie narzuca się tu porównanie z innym demaskatorem radzieckiej historii II wojny światowej – Wiktorem Suworowem. Sam Sołonin mówi, że w porównaniu z pisarstwem Suworowa robi tylko następny chronologiczny krok, że pisarstwo ich obu nie jest polemizowaniem ze sobą, a ich twórczość wzajemnie się uzupełnia. Książki jego, Suworowa i im podobnych pozwalają mieć nadzieję, że w świadomości Rosjan znajdzie się miejsce również dla niewygodnych faktów z historii ich narodu.
Redakcja: Michał Przeperski