Mark Galeotti – „Wszystko jest wojną. Jak mocarstwa zrobiły z ciebie broń” – recenzja i ocena
Mark Galeotti – „Wszystko jest wojną. Jak mocarstwa zrobiły z ciebie broń” – recenzja i ocena
Napięcia polityczne, które niegdyś doprowadzały do wojen, nadal nie zniknęły. Wynika to z faktu, że interesy w polityce zagranicznej zawsze będą ważniejsze dla państw i polityków, bez względu na wyzwane przez nich hasła oraz ideały równości, wolności, sprawiedliwości. Nie jest to żadną hipokryzją, gdyż w stosunkach międzynarodowych nie ma takiego słowa. A, że klasyczne narzędzia militarne stają się coraz droższe i otwarte wykorzystywanie ich budzi powszechną krytykę, to dzięki rozwojowi globalnej technologii zostały zastąpione bardziej „wyrafinowanymi środkami”. Mimo to, świat wcale nie jest bezpieczniejszy – podkreśla brytyjski politolog Mark Galeotti w książce „Wszystko jest wojną”, która pokazuje, jak niemal wszystkie sfery naszego życia społecznego są wykorzystywane do tego, aby z nas samych zrobić uczestników konfliktów, nawet jeśli o tym nie wiemy.
„Wszystko jest wojną” można potraktować jako przewodnik po nowych sposobach prowadzenia działań wojennych w obecnym świecie. Uczestnikami tego świata jest podział między „dobrymi” i „złymi”, którzy mogą wykorzystywać te same narzędzia wojenne – z tym, że jednym zależy na zachowaniu stabilności i ładu międzynarodowego. Zaś drudzy są gotowi ten porządek zakwestionować, przeważnie bez zachowania jakichkolwiek norm – wyjaśnia na początku brytyjski politolog. Autor w swojej publikacji wiele miejsca poświęca wyjaśnieniu kluczowych terminów: wojna hybrydowa, soft power, lawfare, weaponizacja, embargo, równowaga sił. W interesujący sposób pokazuje ich kontekst historyczny oraz współczesne przykłady ich stosowania. Ogromną przy tym wartością książki jest publikowanie na koniec każdego rozdziału listy lektur polecanych przez autora w celu szczegółowego uzupełnienia wiedzy.
Niewątpliwie najbardziej rozpowszechnionym z tych narzędzi jest wojna hybrydowa. Najprościej rzecz ujmując, jest to rodzaj ukrytej działalności wywrotowej, na którą składają się m.in. cyberataki, dezinformacja, sankcje. Chodzi więc oto, aby punkt ciężkości konfliktu, przenieść na aspekt ekonomiczny, społeczny czy też prawny. A to wszystko ma służyć pokonaniu wroga bez walki, jak pisał Sun Tzu.
Mark Galeotti podkreśla, że wiele obecnych konfliktów to wojny niewypowiedziane, a nawet nierozpoznawalne. Mało tego – najróżniejsze konflikty wewnętrzne, wojny domowe, starcia pomiędzy uzbrojonymi organizacjami, są częstsze niż kiedykolwiek. Na przykład w 2018 roku odnotowano najwyższy poziom śmiertelności na polach bitew w konfliktach, w których nie biorą udziału państwa. Spowodowane jest to dwoma czynnikami. Pierwszy wynika z faktu, że każda konwencjonalna wojna w połączeniu z dzisiejszym rozwojem technologicznym przynosi mnóstwo ofiar. Kiedyś generałowie byli w stanie zaakceptować straty po jednodniowej rzezi liczonej w tysiącach ofiar. Natomiast dzisiaj jest zdecydowanie większa niechęć do bezsensownego szafowania życiem żołnierzy.
Druga kwestia związana jest z ekonomią, gdyż koszt zbrojeń militarnych jest zdecydowanie większy niż kilka dekad temu. Myśliwiec Spitfire z czasów II wojny światowej, kosztował około 12,5 tysiąca funtów, co jest równowartością współczesnych 822 tysięcy funtów. Natomiast myśliwiec piątej generacji F-35 Lightning II, kosztuje obecnie 92 miliony funtów. Wszystkie sześćset czterdzieści myśliwców RAF używanych w bitwie o Anglię, kosztowałyby dzisiaj mniej, niż sześć samolotów F-35. Wyposażenie jednego żołnierza wynosi 18 tysięcy dolarów, a jeszcze osiemdziesiąt lat temu, koszt alianckiego rekruta opiewał na sumę 160 dolarów. Wojna w Wietnamie kosztowała Stany Zjednoczone około 168 miliardów dolarów. Zaś misje w Afganistanie oraz Iraku – 6,4 biliona dolarów. Widać różnicę.
Z wiadomych względów, nie mogło w książce zabraknąć tematyki związanej z niebezpieczeństwem obecnych czasów, czyli z szerzącymi się wszędzie fake newsami i ogólną dezinformacją. Wydawałoby się, że problem jest nowy, ale już w okresie renesansu ludzie prowadzili wojnę informacyjną „czy po to, by wzmocnić jakąś legitymizującą narrację miasta-państwa, czy po to, by podważyć narrację rywala. Był to czas, kiedy polityka, literatura, nauka i propaganda, szły w ręka w rękę, a miasta przez lata walczyły nie tylko mieczami, lecz także piórami” – przypomina brytyjski specjalista od stosunków międzynarodowych. Niegdyś zasłyszane plotki powtarzane przez przekupki na rogatkach ulic stawały się polityczną amunicją, a dzisiejsze fake newsy stały się potężną bronią w manipulowaniu społeczeństwem. Za autorem można śmiało powtórzyć, że informacja jest nową ropą, a obliczenia kwantowe i sztuczna inteligencja stają się źródłami siły. Badania MIT wykazały, iż dotarcie do prawdziwego przekazu trwa sześć razy dłużej od dezinformacji, która wydaje się o 70 procent bardziej prawdopodobna, niż rzeczywiste wiadomości. Dane zawarte w książce pokazują, jak wielkim problemem jest upowszechnianie kłamstw i udostępnianie fałszywych treści przez ludzi, którzy często nie zdają sobie sprawy z tego, co robią.
Wojna informacyjna stała się globalnym problemem i autor próbuje pokazać, jak należy z tym walczyć. A rozwiązania nie są ani łatwe, ani szybkie. Już teraz powinno zacząć się uczyć w szkołach weryfikowania źródeł, poprzez wprowadzenie tak zwanej „higieny informacji”. Celnie pisze Mark Galeotti, iż „umiejętność posługiwania się zdrowym rozsądkiem podczas korzystania z mediów społecznościowych jest tak samo ważna w przetrwaniu w nowym świecie, jak edukacja seksualna i pierwsza pomoc”.
Zresztą dawno minęły już czasy, gdy wojny mogły być przedstawiane tylko z jednej perspektywy, przez garstkę dziennikarzy, właścicieli gazet, prezenterów medialnych tworzących własną narrację. Po prostu hasztagi, memy i selfie stały się bronią na nowych wojnach narracyjnych i rozprzestrzeniły się w sposób wręcz niewyobrażalny. W czasach Twittera i Instagrama w zasadzie wszystko może być uznane za źródło medialne.
Na dalszych kartach książki przeczytamy o tym, czego bardzo politycy nie lubią, a o czym dziennikarze zazwyczaj milczą. Otóż nastały czasy, gdy bliscy sojusznicy zaciekle rywalizują o umowy handlowe, przewagę technologiczną, pierwszeństwo i ogólny prestiż. Od zakończenia zimnej wojny trwa epoka postideologiczna, która jest czasem wielkich konfliktów i rywalizacji na różnych polach. Autora bardzo niepokoi świadomość, że mamy do czynienia z wojną wszystkich ze wszystkimi, różniącą się tylko intensywnością i formą: „Nowy rodzaj konfliktu w najbardziej skrajnej postaci jest ciągłą rywalizacją, w której nie stosuje się przemocy fizycznej, mimo że wszystkie państwa walczą ze sobą. I robią to bez nadziei na traktat pokojowy lub jakieś finalne porozumienie”.
Jest i druga strona medalu. Doskonale wiemy, że prawdziwą siłą embarga są koszty gospodarcze. Im mocniej łączą się gospodarki światowe, im bardziej stają się współzależne, tym bardziej rośnie ich wrażliwość na zagrożenia – przeczytamy we „Wszystko jest wojną”. Mark Galeotti w tym kontekście zastanawia się, czy sankcje w ogóle działają? Aby sankcje były skuteczne, druga strona musi zrozumieć swój błąd i postąpić zgodnie z oczekiwaniami państw wprowadzających ograniczenia. Sztuka polega na tym, żeby cel został wystarczająco sprecyzowany. Wtedy to ma sens, bo inaczej nie przyniesie żadnego skutku. Politolog cytuje brytyjskiego dyplomatę, który przyznał w prywatnej rozmowie, iż sankcje nałożone na Rosję po aneksji Krymu, były tylko „pod publiczkę”: „Oczywiście one nie zmienią sytuacji na miejscu. Ale politycy chcą coś zrobić, a to jest coś. Sankcje są […] publiczne, bezpośrednie. Rząd może wyglądać na ostrego zawodnika”.
Kilka akapitów w książce zostało poświęconych chińskiemu sukcesowi gospodarczemu, który wynika z chciwości oraz krótkowzroczności i naiwności Zachodu, jak pisze dosadnie autor „Wszystko jest wojną”. Chińczycy wydają ogromne pieniądze na działania, które na początku wydają się niezwykle korzystne. Nie przychodzą do kogoś z groźbami i żądaniami, ale z otwartymi ramionami i uśmiechem. Tyle że hojność Chin ma drugie dno, gdyż jej celem jest skłonienie danego państwa do zaciągnięcia kredytów – co prowadzi do zadłużenia od Państwa Środka, a w konsekwencji dzierżawy ziemi za umorzenie rosnących długów. Takich ciekawostek w książce jest całe mnóstwo i za inny przykład może służyć gazociąg Nord Stream 2, który miał dostarczać rosyjski gaz do Niemiec po dnie Bałtyku. Niemcy uważali tę inwestycję za strategiczną dla bezpieczeństwa ekonomicznego, ponieważ miała zapewnić dostawy tańszego gazu ziemnego. Stany Zjednoczone i państwa Europy Środkowej sprzeciwiały się temu, gdyż ich zdaniem, gazociąg stanowił zagrożenie dla europejskiego bezpieczeństwa energetycznego. Niewątpliwie jest to prawda, ale druga strona medalu jest taka, że Amerykanom było nie po drodze z niemiecko-rosyjską rurą, bo zależało im na zwiększeniu sprzedaży swojego, skroplonego gazu ziemnego, który jest zwyczajnie droższy. Jednym słowem, każda ze stron patrzy tylko na swój interes i stara się używać wszelkich środków, które ma w zasięgu.
„Wszystko jest wojną” to idealna książka dla tych, którzy szybko chcą nadrobić meandry zmieniającego się świata. Mimo, że zagadnienia, które podejmuje Mark Galeotti, są w zasadzie wstępem do sięgnięcia po inne lektury, to nauka jaka płynie od brytyjskiego politologa jest kierowana do wszystkich: „klikać z głową, działać na rzecz dobra ogółu i uczestniczyć w wyborach”. Co dzięki temu osiągniemy? Zapewne bezpieczniejszą i trochę mądrzejszą wersję świata.