Mariusz Samp – „Mazowsze 1047” – recenzja i ocena
Mariusz Samp – „Mazowsze 1047” – recenzja i ocena
Czasami zazdroszczę badaczom średniowiecza. Na podstawie śladowej ilości dokumentów, wyników wykopalisk archeologicznych, czy nawet kilku wzmianek w kronikach są w stanie zbudować sporej objętości elaborat naukowy. Mariusz Samp postawił przed sobą iście herkulesowe zadanie. Musiał być niczym ten kronikarz z oświetlonej słabą świecą komnaty, który na podstawie sprzecznych relacji i ustnej tradycji komponował swoją opowieść.
Samp wykonał iście mrówczą, rzekłbym nawet benedyktyńską pracę. Świadczy o tym zamieszczona w książce bibliografia. Oprócz zachowanych średniowiecznych źródeł – nie tylko łacińskich, ale i polskich, czeskich czy niemieckich oraz ruskich latopisów, gdzie o walkach Kazimierza Odnowiciela można znaleźć cokolwiek, sięgnął również po dorobek historiografii w postaci opracowań i licznych artykułów. Ta ostatnia część materiału była szczególnie trudna „w obróbce”, ponieważ (przynajmniej ja tak to widzę) musiał uważnie czytać, żeby zlokalizować interesujące go fragmenty, zapewne ograniczające się czasem do zdania czy dwóch.
Z tego też powodu wywód na temat „kampanii” odzyskania przez Kazimierza Mieszkowica Mazowsza składa się z szeregu opisów sytuacji politycznej i analizy sytuacji społecznej czy gospodarczej. Jest ona wyważona, brak tu miejsca na dywagacje. Autor stara się przedstawić wszelkie możliwie scenariusze poszczególnych wydarzeń, odwołując się nie tylko do dorobku swoich poprzedników, lecz także sam często z nim polemizuje. Przy czym widać tu zawodowe „asekuranctwo” – choć przedstawiony scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny, to jednak Mariusz Samp pozostawia pole do dyskusji.
Autor stara się przede wszystkim czytelnie rozwikłać skomplikowany węzeł wydarzeń, do których brak szczegółowych a może i też wiarygodnych źródeł. Nie jest bezkrytycznym niewolnikiem dzieła Galla Anonima, jednak tez nie deprecjonuje naszego „pierwszego narodowego” kronikarza dziejów Polski. Ma po prostu zdrowy i krytyczny osąd.
Niestety na tej koncepcji pracy cierpią nieco wątki militarne – w końcu to „Historyczne Bitwy”, dla właśnie tych wątków po nie sięgamy!. Zdaję sobie sprawę, że walki z osławionym Miecławem z Mazowsza muszą pozostać w sferze spekulacji. Nie wiadomo nawet, gdzie stoczono bitwę, można to tylko domniemywać z jej ogólnikowego przebiegu – świadczy o tym sam tytuł HaBeka – „Mazowsze 1047”. Stąd opis kampanii, jak i samej bitwy opiera się bardziej na domysłach, wywodzonych z systemu wojowania oraz ogólnie stosowanej taktyki w Europie Środkowej w I połowie XI wieku.
Jednakże w moim odczuciu Mariusz Samp rozdział poświęcony opisowi środków militarnych potraktował nieco po macoszemu. Z jednej strony rozumiem go – omawianie wojsk wczesnopiastowskich jest na ogół trudne, dość wyczerpujące przedstawienia znajdują się w wielu wcześniejszych HaBekach (autorstwa np. Pawła Rochali – „Cedynia 972” czy „Niemcza 1017”), wydanych już lata temu. Jednak za czasów Kazimierza Odnowiciela zaczyna się powoli feudalizacja polskiej armii. Oczywiście źródeł z tego okresu jest jak na lekarstwo, ale nie zmienia to faktu, że można by było – poprzez analogię do „lepiej uźródłowionych” krajów – przynajmniej pokusić się o hipotezy. Skupienie się na takich opisach podniosłoby wartość książki.
Dużym plusem pracy Mariusza Sampa jest ukazanie
działań Kazimierza Odnowiciela w zakresie jednoczenia rozbitego państwa w
kontekście wielkiej europejskiej polityki. Jest to z pewnością dowód, że młode
państwo Piastów na dobre weszło do europejskiej rodziny. Wszelkie
manewry i działania księcia Kazimierza są niejako wypadkową sytuacji
politycznej, gdzie decydują o wszystkim „więksi”. Nawet udział posiłkowych
wojsk ruskich jest uzależniony od stosunków księcia Jarosława z Cesarstwem
Bizantyjskim… Mówiąc szczerze, w życiu bym na to nie wpadł.
„Mazowsze 1047” nie jest klasycznym HaBekiem. Wynika to głównie z braku materiału źródłowego, z którego można by było skroić „wojenną materię” wydarzenia. Mimo tego mamy przed sobą solidną pozycję dotyczącą jednego z najmniej znanych okresów polskiej historii. Pomijając kwestie militarne – warto do niej zajrzeć. Stąd końcowa ocena wynika głównie z faktu „macoszego” potraktowania militariów – oczywiście w moim odczuciu.