Mario Vargas Llosa -„Listy do młodego pisarza” – recenzja i ocena
W dwunastu krótkich rozdziałach Llosa stara się omówić najważniejsze zagadnienia związane z pisarstwem prozaicznym. Trzy pierwsze mają charakter raczej przyczynkarski i stanowią wprowadzenie do całego tematu działalności pisarskiej, poruszając kwestię inspiracji twórczej, źródeł dotykanych problemów czy „losu pisarza” w ogóle. Dziewięć kolejnych to rozdziały o charakterze nieco bardziej technicznym. Zostają w nich skrótowo poruszone: styl, sposoby prowadzenia narracji, występujące w prozie poziomy realności czy tajniki stosowania zabiegów takich jak „fakt ukryty”.
Choć niektóre rozdziały z drugiej części mogą zainteresować, początkowe refleksje są niezwykle ogólnikowe, a miejscami wręcz banalne. Dowiadujemy się z nich, po raz setny w naszej czytelniczej karierze, że źródłem pisarskiego powołania jest bunt (s.11) i „nieufność wobec świata realnego” (s.13), że pisarstwo to sprawa ani łatwa, ani przyjemna, ponieważ „zajęcie karmi się twórcą, we wszystkim czym ów jest, co robi i z czego rezygnuje” (s.17), czy wreszcie, że to tematy wybierają autora, a nie autor tematy (s.20). Wszystkie tego typu problemy były tylekroć wałkowane w całej literaturze i w prawdziwej korespondencji wielu wybitnych autorów – by wspomnieć jeden przykład wymiany listów między Tomaszem Mannem a Hermanem Hessem – że powtarzanie tego, w sztucznej formule niby-listowego poradnika, może drażnić.
Nie posądzam bynajmniej Llosy o złe intencje. Niestety, nie udaje mu się osiągnąć lekkości i bezpretensjonalności w trakcie pisania o własnym dorobku, życiu, powołaniu. To zadanie, któremu umieją sprostać bardzo nieliczni, pytanie tylko, czy rzeczywiście każdy powinien próbować.
Książka Llosy ma też swoje mocne strony. Tam, gdzie nie jest ogólnikowa i gawędziarsko-autobiograficzna, omawia kilka ciekawych zagadnień technicznych, związanych z twórczością prozatorską, a co najważniejsze – omawia je na przykładach. Llosa jawi się nam w tych fragmentach jako uważny czytelnik Flauberta, Marqueza, Steinbecka, Cortazara, Borgesa, Hemingwaya, Faulknera i wielu innych. Niejednokrotnie krótką, jednozdaniową uwagą potrafi wskazać w ich powieściach i opowiadaniach przykłady pisarskiej maestrii. Skrupulatnie pochyla się chociażby nad niebanalnym opowiadaniem Augusto Monterroso „Dinozaur”, które samo stanowi niejako pytanie o granice literackiej formy.
Myślę, że „Listami...” mogą być zainteresowane dwie grupy czytelników. Pierwsi, tak jak ja, potraktują je jako odesłanie do dzieł innych pisarzy i wstępne pouczenie dotyczące tego, jakich ciekawych zjawisk pisarskich można i warto tam szukać. Drudzy to oddani czytelnicy Llosy, którzy, zbyt wierni, by móc jeszcze przeżywać zawód, z radością przeczytają kolejną książkę Peruwiańczyka i może nawet będą mieli dość wytrwałości, by rzeczywiście doszukiwać się tam szczątkowej choćby autobiografii. W każdym razie nie poczują się zawiedzeni przez Wydawnictwo Znak, które oddało w ich ręce książkę wydaną niezwykle elegancko, w dobrej oprawie i na porządnym papierze, której okładka nawiązuje do stylistyki kojarzonej już powszechnie ze Znakowymi wydaniami Llosy.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska