Marek Teler – „Fałszywi arystokraci” – recenzja i ocena
Marek Teler – „Fałszywi arystokraci” – recenzja i ocena
Choć jest to książka z kategorii tych stricte popularyzatorskich, nie można jej odmówić solidnego przygotowania materiałowego. Prócz oparcia się na badaniach historycznych, popularyzatorskich, znajdziemy to także elementy kwerendy archiwalnej – zwłaszcza jeśli chodzi o polskich dwudziestowiecznych „arystokratów”. Co ciekawe autor zajrzał również to twórczości pisarzy nieco, jakby to ująć, kontrowersyjnych. Czyli takich, którym twarde fakty nie mogą zabić dobrej narracji. Mówiąc kolokwialnie – niemal bajkopisarzy.
O ile przygotowanie merytoryczne było na dobrym poziomie, to nie do końca wyłapałem system doboru postaci. Mówiąc szczerze spodziewałem się raczej tych mało znanych „arystokratów” oraz tych sięgających dawnych czasów, kiedy tytuł arystokratyczny coś znaczył. Generalnie można tutaj nie mieć większych pretensji. Zaczynamy XV-wiecznymi „ocalałymi” spod Warny Władysławami III Jagiellonami. Tutaj Teler delikatnie acz stanowczo rozprawia się również z narosłymi wokół tego ocalenia mitami.
Ciekawy też jest wybór domniemanego syna Władysława IV czyli słynnego rebelianta Aleksandra Kostki Napierskiego – jest to ciekawy powód, aby przedstawić jak w Polsce rozwiązywano problem królewskich dzieci z nieprawego łoża. Obalenie legendy francuskiego „syna” Jana III Sobieskiego to też ciekawy wątek. Jednak nie wiem po co było odgrzewać po raz kolejny wątek Dymitra Samozwańca. Co więcej można byłoby na ten temat napisać…?
Zaskoczył mnie też przeskok z domniemanymi szlachcicami do XX wieku. Mamy tutaj całą plejadę oryginałów, co pokrewieństwem choćby z Jagiellonami chcieli zrobić karierę czy zdobyć majątek. Obecność w tym gronie Anny Andersen, walczącej o uznanie swej wybranej tożsamości może nie dziwić, ale to też przysłowiowy „odgrzewany kotlet”. Ciekawsze są mniej znane polskie wątki, jak choćby znakomity reżyser Michał Waszyński czy inni przedstawiciele dziesiątej muzy.
Interesujący jest jednak pewien motyw przewodni – przynajmniej ja taki wyłapałem. Otóż niezależnie od epoki czy okoliczności każdy z tzw. „arystokratów” miał najprawdopodobniej jeden cel – poprawić swoją sytuację materialną. Nieważne czy w grę wchodził polski tron, carska czapka Monomacha czy sam dostęp do bajecznego majątku. Teler, nie wiem czy świadomie, pokazuje jak korzystając z szeregu okoliczności – poprzez niestabilną sytuację polityczną, brak wiedzy, kompleksy nuworyszy (to celnie udokumentowane XX-wiecznymi przykładami) czy przysłowiowy „bałagan w papierach” można było wiele ugrać.
Szczególnie bawi mnie naiwność Amerykanów w tej kwestii – jak na tak przodujący w rozwoju światowym naród, ceniący demokrację i równość ma on jakieś dziwne kompleksy wobec swoich europejskich kuzynów. Momentami wystarczyło „pomachać” tytułem, ubrać go w zgrabną historyjkę a ich portfele same się otwierały… doprawdy interesujące zjawisko.
A wszystko to w najnowszej książce Marka Telera. Cóż za relaksująca i momentami zabawna podróż po historii ludzkiej naiwności!